Kolejne kryzysy odchudzania...
Wczoraj nie miałam jak ćwiczyć, bo objeżdżałam lekarzy w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie co właściwie jest mojej niuni - diagnoza wirusowe zapalenie gardła i powiększone migdałki... tymczasem gorączka blisko 40 stopni i mnóstwo nerwów w związku z tym, jedzenie w biegu no bo niby jak inaczej...ale zmieściłam się w 1700 kcal. No i nie miałam czasu poćwiczyć nic poza brzuszkami, a niunią siedzącą na brzuchu mamydodatkowe utrudnienie w wykonywaniu ćwiczeń, ale jakże kochane
Dzisiaj z kolei jest 10:30 a ja już mam za sobą ponad 900 w tym pyszny tort ananasowy i kilka czekoladek. Imieniny kolegów w pracy. Nie będę sobie tego wypominać, po prostu wieczorem poćwiczę, a już teraz wracam do dietki, po prostu kolejny dzień na 1600- 1700kcal.
Zakładki