Mała śpi, a ja w towarzystwie czerwonej herbatki przed monitorem...
Wczoraj w związku z wieczorną wizytą u lekarza jakoś strasznie kiepsko z ćwiczeniami było - tylko 7 minut skakanki no i trochę rozciągania w ciągu dnia...
Wieczorem po zajmowaniu się nią przez cały dzień jestem tak skonana że nie mam ochoty na nic, poza jedzeniem - paradoksalnie - bo przecież człowiek zmęczony nie powinien być głodny... a ja ledwo powstrzymuję się od zjedzenia całego zapasu dziecięcych czekoadek.
Wczoraj nie dałam się czekoladkom i zajadłam grzanką z pieczywka razowego - też była super
Dobija mnie świadomość tygodnia w domu z dzieckiem - wariuję bez pracy... zbyt to wszystko monotonne jak dla mnie.
Idę nadrobić wczorajsze i przedwczorajsze nic nierobienie... bo dzisiaj muszę zrobić 300 brzuszków w 6 seriach... oj się zamęczę trochęa wieczorkiem koło 40 minut stepu muszę sobie zafundować bo jutro potwierdzenie wagi... mniej czy więcej?? czy tyle samo co w poniedziałek??
Ech... czas ruszyć pupę i przy akompaniamencie jakiegoś filmiku poćwiczyć.
Zakładki