-
Witam
Mam nadzieję Hybrisku, że dziś już lepiej się czujesz i że zły humor minął.
U mnie jest tak sobie. Przez ten głupi @ wszystko mi się rozregulowuje i zatrzymuje mi się chudnięcie. Mam tydzień w plecy jednym słowem. Jakiś dziwny ten organizm mam chyba. Także dopiero w tą sobotę zobaczę 68,.. a nie mniej. Jestem strasznie niecierpliwa i dlatego tak mnie to denerwuje.
A tak w ogóle to jakieś choróbsko mnie trzyma od zeszłego tygodnia i głowa mnie cały czas boli i czuje się fatalnie.
A co u Was dziewczęta? Mareczko? Skierko? Gdzie Wyście się podziały
Pozdrawiam.
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
-
Cześć dziewczynki
Co u Was słychać? U mnie prawie OK, prawie, bo ostatnio strasznie ciągnie mnie do słodyczy. Tu coś skubne, tam coś skubne, nie są to duże ilości, ale mnie to trochę denerwuje. Zobaczymy jakie będą zmiany na suwaczku w sobotę i wtedy zdecyduje czy mogę sobie tak skubać. Jeśli chodzi o dietę to raczej dobijam codziennie do tysiąca, ostatnio tylko mam potrzebę innowacji, zabija mnie nuda, no i muszę nad tym popracować.
Dziewczynki, odezwijcie się, smutno mi bez Was.
Pozdrawiam.
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
-
Cześć Gosieńko!
Ja jak zwykle ostatnio - zapracowana, ale dziś juz trochę lepiej, czyli nie padam na pysk.
No i zrobiłam podsumowanie miesiąca - jak zresztą widać w mojej sygnaturce - w lutym schudłam cało 8,5 kg
A właściwie... wiesz, że od dziś zostało do majówki juz tylko 60 dni? Mało to i dużo. Nie mogę się doczekać wiosny.
Zamówiłam ostatnio u tego samego, co Ty, pana zestaw Dermedica - w kwietnie planuję sobie zafundować coś lepszego, ale na razie biorąc pod uwagę tempo utylizacji - po prostu mnie nie stać. Tuba idzie mi w tydzień No, ale kto powiedział, że odchudzanie to tani sport, albo że w jego imię przestanę wydawać pieniądze na perfumy? tzn przestanę od marca, chociaż to nie będzie łatwe, ale trzeba zbierać kaskę na ciuchy. Dziś mi mignęła gdzieś informacja, że w tym sezonie będzie na topie new romantoc look - i supcio, bardzo go lubię, pasuje do mnie
A Ty już planujesz, jak się będziesz nosiła? Szczęściara z Ciebie swoją drogą, ależ bym chciała ważyć w tej chwili tyle, ile Ty. No, ale nie dziamgam, na swoją nadwagę zapracowałam uczciwie, to teraz trzeba ją odpracować.
Trzymaj się ciepło i dzielnie. Wiesz, że za 3 tygodnie zacznie się kalendarzowa wiosna?
-
Jak miło Cię czytać Hybrisku
Tak, bardzo się cieszę z powodu nadchodzącej wielkimi krokami wiosny. O dziwo, o całkowitej zmianie garderoby jeszcze nie myślę. Tylko te spodnie mi w głowie, bo są niewygodne i wygladam w nich nieciekawie, a ja lubię sexy opięty look a nie wory No ale czekam do 65 kg. Ja mam ten problem,że nie przytyłam w szybkim tempie i nie mam ciuchów w szafie, które czekają sobie spokojnie na lepsze czasy. Może to i lepiej, bo przynajmniej mogę sobie coś nowego sprawić, ale są też wady takiej sytuacji - w okresie przejściowym nienajlepiej się prezentuję , a przynajmniej tak się czuję.
Co do mojej obecnej wagi to jestem świadoma tego, że wiele dziewczyn z tego forum chciałoby już ten pułap osiągnąć. Z kolei ja z zazdrością patrzę na suwaczki, na których widnieją liczby zaczynające się od 5... A jednocześnie z podziwem patrzę na podpisy pod suwakami: "38 lost. 2 to go." To jest dopiero COŚ. Moje 6,7 lost to w porównaniu z tym pstryczek (Dla kogoś z boku oczywiście, bo dla mnie każde zgubione gramy się liczą). Bardzo liczę na to, że liczba "lostów" w sobotę dramatycznie wzrośnie Natomiast jak superlaska zacznę się czuć jak tylko minę 65, bo mniej już baaaaardzo dawno nie ważyłam, a przynajmniej nie pamiętam już tych czasów.
Hybrisku, chudniesz w takim tempie, że pewno mnie jeszcze wyścigniesz na ostatniej prostej
Martwię się troszkę o Mareczkę, ale może niepotrzebnie... No zobaczymy, jak tylko się zjawi. Oby to szybko nastąpiło
Skiereczka, ma kłopoty z siecią lub komputerem, czytałam w jej wątku, także czekamy na nią cierpliwie.
Pozdrawiam serdecznie
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
-
Last but not least
G R A T U L A C J E z powodu pięknej 8 z przodu! Jest co świętować, wiem ile to znaczy!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Całusy
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
-
Gosiu! No, wreszcie mam wolniejsze przedpołudnie, moge trochę pobuszować po forum, to lubie
Dzięki, dzięki, dzięki za gratulacje - tak bardzo lubie je słyszeć, tak bardzo lubię na nie zasługiwać. Czy Cię prześcignę? Wątpię Koniec odchudzenia planuję na czerwiec - więc Ty do tego czasu będziesz za przeproszeniem szprycha jak się patrzy Zresztą w moim pojęciu Ty już jesteś szczuplaczek i będę Ci to powtarzała do znudzenia
Doskonale rozumiem problem ciuchów "przejściowych". Sama mam w szafie albo te dla mnie w wersji słoniątko, albo te na mnie schudniętą. Rozwiązałam to w ten sposób, że kupiłam spódnice uniwersalną - o prostym kroju, jeansową, zresztą pewnie pisałam, że uwielbiam spódnice - i właściwie noszę ją codzienne - za każdym razem do innej góry. Kuszą mnie jeszcze jakieś spodnie, ale szkoda mi pieniądzy na coś, w czym pochodzę miesiąc-dwa. A w ciuchlandach szukać nie umiem.
Zaczęłam już za to kompletowanie ciuszków podietowych od... bielizny. Wprawdzie tej schudnietej bielizny mam sporo, ale o tym kompleciku marzyłam od dawna, no i przy ostatnim niespodziewanym przypływie gotówki się zmaterializował. Piękna, delikatna, półtransparentna koronka w kolorze chłodnej czerwieni - ubóstwiam czerwoną bieliznę Już mi się paszcza śmieje, jak sobie pomyślę, jak ładnie będę w nim wyglądać.
W Warszawie dziś słonecznie. Lubię, jak świeci słońce, zwłaszcza teraz, kiedy spoglądam na mój suwaczek majowy i widzę, że do maja z górki. Ten czas minie jak z bata strzelił, ani się obejrzymy.
Wiesz może, kiedy nasza Iria wraca? Zaczyna mi jej coraz bardziej brakować, strasznie kochana z niej dziewczyna. Szkoda, że z Brytanii do nas nie zagląda, ale pewnie nie ma jak. No, ale mam nadzieję, że będzie miała nam sporo do opowiadania, jak wróci
O Mareczkę też się martwię - bardzo dawno jej nie widziałam. Ale miejmy nadzieję, że wszystko z nią w porządku.
pozdrawiam ciepło i słonecznie!
-
Hybrisku ja też uwielbiam bieliznę Mam nadzieję, że nie będzie to niezgodne z zasadami tego forum, ale powiem, że uwielbiam bieliznę Samanty i Lupoline, ale tą pierwszą najbardziej Pasują mi pod względem kroju, matriału i wzorów. Są piękne. Natomiast muszę przyznać, że nie pasuje mi bielizna z Triumpha, choć jest jej pełno wszędzie to jakoś nic na mnie dobrze nie wygląda. Od czasu do czasu daję szansę tej firmie, wchodzę do sklepu, wybieram, przymierzam (jeśli cudem znajdę rozmiar i krój), ale jeszcze nigdy nic mi nie przypasowało).
Ostatnio właśnie zakupiłam śliczny, czarny komplecik z Lupo, i teraz muszę zrobić małą przerwę zanim zamówię kolejny
Acha... i powiem Ci, że ja bieliznę ostatnio kupuję przez internet. Do tej pory co wchodziłam do sklepu to musiałam od progu pytać czy w ogóle jest coś w rozmiarze 75D, a Panie jak zwykle kręciły głową, co doprowadzało mnie do szału. Aż coś mnie tknęło i postanowiłam, że jeśli wiem w czym wyglądam najlepiej to przecież mogę to zamówić i niech mi przyślą. Co tu dużo mówić, rozmiarówka w sklepach internetowych jest wręcz nieograniczona. A sklepy - standard 75B. Aż dziw, że wcześniej na to nie wpadłam.
Zresztą, ostatnio wszystko wolę kupować w internecie To apropos perfum.
Podziel się ze mną swoimi nowymi nabytkami. Ja też uwielbiam perfumy, zapachy... No wyciągać mnie na siłę z perfumerii trzeba. Ostatnio wylewam na siebie Eternity CK i kończę jeszcze Lacoste'a. A MÓJ zapach to Miracle Lancome Uwielbiam go, jest tak cudny, metafizyczny itp. Coś cudownego. Zapachy działają na mnie jak płachta na byka. Najchętniej nakupowalabym tego i poustawiała na półkach, podchodziłabym co jakiś czas i podwąchiwała Ale musiałabym mieć kasy jak lodu, a tak nie jest Zresztą, mam już początki tego zboczenia, bo pustych flakoników nie wyrzucam tylko chowam do komody i czasem po nie sięgam coby sobie przypomnieć zapach.
Mam nadzieję, że nie złamałam żelaznych praw kierujących tym forum, jesli tak to serdecznie przepraszam.
Co do Iriany, to pewnie, że mi również jej brakuje, bez niej trochę tu pusto. Ale czekamy, ma wrócić w drugiej połowie kwietnia Ciekawe co u niej, jak jej idzie na obczyźnie. Szkoda, że od czasu do czasu nie może wpaść.
U nas też pogoda była dziś piękna. Żałowałam, że nie zaopatrzyłam się w okulary przeciwsłoneczne przed wyjściem z domu, bo bez nich dorobię się kurzych łapek znacznie wcześniej niż zakładałam Szkoda tylko, że wczoraj napadała nam kolejna warstwa śniegu. Bez niego możnaby juz poczuć wiosnę w powietrzu
Pozdrawiam,
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
-
Gosieńko, to my obie biuściaste Ja po schudnięciu noszę 75E, ewentualnie 80D - zależy od firmy i modelu. W ogóle w kwestii bielizny jestem obrzydliwie wybredna, od zawsze. Może dlatego, ze zawsze potrzebowałam sporego, wygodnego stanika, a takich ze świecą szukać? Jeszcze w liceum kupowałam (czyli matka mi kupowała) stanik średnio raz na pół roku, ale zawsze była to Felina. Felina leży na mnie wręcz idealnie, jak na mnie szyta, trzyma świetnie, jest niemal wiecznotrwała. Najbardziej żałuję, ze jej ostatnie modele znowu nawiązują do idei pancernika - a ja w kwestii biustonoszowej mam swoją idee fixe, do której zawsze dążę - musi dobrze trzymać, mieć wygodne ramiączka, być delikatny, koronkowy i w żadnym razie biały! Jeśli chodzi Triumpha - zmalazło się przez te lata kilka modeli, które miło się nosiło, ale były takie dokładnie trzy, wszystkie z linii Form&Beauty. Jeden staniczek kupiłam nawet w 2 egzemplarzach - tak mi model spasował, a łajdaki oczywiście go wycofali. Teraz też mam jeden na oku, ale musi poczekać co najmniej do przyszłego miesiąca, bo jednak wydatki należy racjonalnie dzielić Tak słyszałam przynajmniej
Natomiast moją nawiekszą namietność w dziedzinie bieliźniarskiej jest firma Valisere. Paskudny francuski burżuj. Kompleciki cudeńka, z przecudnej koronki. Baaardzo rzadko je kupuję, ale summa summarum już mi się 5 kompletów uzbierało, choć muszę przyznać, że je akurat bardzo oszczędzam, a kiedy już wdzieję - czuję się baaardzo elegancko i fajnie. Samanta ma rzeczywiście bardzo ładne modele, ale... mam uraz do tej firmy. Kiedyś w moim jedynym od nich biustonoszu... pękła mi fiszbina, kiedy bieglam do tramwaju i oczywiście - nieźle mnie przy tym pokiereszowała. Po tym numerze podziekowałam za współpracę.
Kolejną rzeczą, która nas łączy, to kupowanie przez internet Ja ostatnio w ten sposób nabywam większość rzeczy. Perfumy przede wszystkim. Chyba głównie dlatego, ze taniej i za te same pieniądze mogę mieć np. zamiast jednego - kilka flakonów. Pomijam już fakt, że kiedy wypatrzę coś pysznego - budzi się we mnie instynkt łowcy
A co ostatnio? Oj, było tego troszkę Przede wszystkim Tentations Palomy Picasso - nosiłam się z ich kupnem, jak z jajkiem, ale w końcu chcica wygrała, a ja zakupiłam je na eBayu. Dalej The Parfum Charles'a Jourdana. Lekki wdzięczny i wiosenny - czyżby afirmacja? Kolejne - Oblique RWD Givenchy. Mam ostatnio straszną fazę na wiśniowe nuty w perfumach, a więc Gloria, Venezia, Cherry Fantasy, Lolita Midnight - w tym kontekście Oblique stało sie must-have Oczywiście to nie wszystko. Na fali euforii samo mi się kliknęło w Lovely Sary Jessiki Parker. To była randka w ciemno - czyli kupiłam zapach, którego nigdy nie wąchałam - randka bardzo udana Lovely to perfumy idealne do sweterka-bliźniaka, najlepiej w jasnym, pastelowym kolorku. Aż się chce śpiewać "Wiosna, ach, to Ty!" No dobra, to jeszcze jeden łup, już ostatni: Etra Etro. Etro to taka niszowa, włoska marka - w Polsce dostępna jedynie w perfumeriach Quality. Etra bardzo mi się podobała - jest bardzo podobna do mojego hiciora wszechczasów, którego wycofanie będę opłakiwać juz zawsze - Le Feu d'Issey Issey'a Miyake - z czerwonopomarańczowej kuli. Jak już dorwałam ją w swoje łapy i przystąpiłam do testów porównawczych, okazało się, że do Le Feu się nie umywa - ani nie ma tej mleczności w sobie, ani tej pięknie rozwijającej sie ambry - to taki mutancik słynnego płomienia na gorące letnie poranki. Lato za pasem, będzie jak znalazł
I tyle, więcej grzechów nie pamiętam.
Z Twoich zapachów - Eternity używała kiedyś dziewczyna, z która mieszkałam, ten zapach po wsze czasy będzie mi się kojarzył z nią i tamtym okresem w życiu. A Miracle - to akurat nie moja bajka. Właściwie Lancome trafia w mój gust do Poeme włącznie - bardzo lubię wcześniejszy Tresor, Magie noire, bezkonkurencyjne 2000 et une rose (ma być reedycja tego zapachu, hurrrrrrraaaa!!!). Późniejsze zapachy już do mnie nie trafiały. Ale z drugiej strony - to fajnie, że masz jakiś taki zupełnie swój zapach. Ja nie potrafiłabym powiedziec tak o żadnym, no chyba że sugestywnie pociągając nosem o Le Feu.
A zużywanie buteleczek do końca - to tez w moim wypadku abstrakcja. Nie umiem po prostu - zawsze coś zostawiam, żeby miec jeszcze chociaż malutki zapasik. Albo chowam gdzieś sama przed sobą. Wyjątek robię tylko dla perfum bez atomizera - dla tych z kolei czas jest bezlitosny - po prostu się psują. Ale takich jest proporcjonalnie mało - więc szafa pęka w szwach
Gosiu, ale się rozpisałam właśnie sobie uświadomiłam, która jest godzina i że jutro rano muszę wstac
Konczę zatem stukanie, jeśli czegos jeszcze nie dopisałam - zrobie to jutro.
Ściskam![/url]
-
Hybrisku,
Twoja historia ze staniczkiem Samanty mną wstrząsnęła. Tak jak na Tobie Feliny, tak na mnie leżą Samanty i kurcze nie wiem na co miałabym się przerzucić, gdyby przydarzyło mi się coś podobnego. Tak czy inaczej, biuściaste rulez w tym wątku! Zresztą, musze Ci powiedzieć, że mamy podobny stosunek do bielizny Też nie założę byle czego i jestem strasznie wybredna jeśli chodzi o biustonosze.
Jeśli natomiast chodzi o perfumy to widzę, że jesteś profesjonalistką. Bardzo wielu z tych nazw, które wymieniłaś nie kojarzę (oprócz Lolita Midnight i Le Feu d'Issey Issey'a Miyake), czy one wszystkie są dostępne w Polsce? Bo ja tak sobie czasem wpadnę do Sephory i ewentualnie tam coś podwą****ę, są to raczej znane marki. Powiem Ci jakich rodzajów zapachów na sobie nie lubię, np. Chanel 5, L'Instant de Guerlain, MaxMara, Fifth Avenue Elizabeth Arden, itp., cobyś wiedziała mniej więcej w jakim kierunku nie podąża mój nos Natomiast jeśli chodzi o Miracla Lancome'a to zakochałam się w nim, kiedy wszedł na polski rynek i jest to miłość burzliwa , wylewam na siebie, potem chowam głęboko w szafce,bo nie mogę na niego patrzeć ani go wąchać, potem wracam i znów się nim spryskuję i tak w koło macieju... Uwielbiam ten zapach, szkoda tylko że taki ulotny. Zresztą co na mnie nie jest ulotne. Wszystko.
Odniosę się jeszcze do Twoich słów, które połechtały moją duszę Wierz mi, że nie wyglądam jeszcze jak "szczuplaczek" jak to określiłaś. Jestem klasycznym przykładem gruszki, powiedziałabym nawet, że niestandardowo przerośniętej W biodrach mam 105 cm i mimo, że koszulki noszę M-eczki lub L-eczki i dupę mam niecałkiem ogromną to moje biodra (odziedziczyłam po mamusi) wołają o pomstę do nieba i spodnie, w które do tej pory się mieściłam były rozmiaru 44. A moje nogi.... to dopiero dramat. Zawsze były potężne, wielkie, ciężkie, takie dwa kloce.
No ale nic, może się to zmieni, czekam w każdym bądź razie z niecierpliwością. Trzeba wierzyć, że da się je zmienić.
Ja uciekam bo już późno, życzę miłej nocki i dobrych snów
Pozdrawiam i całuję.
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
-
Dziewczyneczki
Cieszę się bardzo, bo wciąż lecę w dół, szkoda, że nie w tempie, które pozwoliłoby mi cieszyć się piękną sylwetką już w kwietniu, no ale może to i dobrze? Przynajmniej mam mniejsze szanse na jojo. Dziś rano odbyłam pierwsze ważenie i zobaczyłam na wadze 68.7 kg a to już jest dobra prognoza na przyszłość Zresztą, ostatnio wszyscy zauważają, że troszke schudłam także oby tak dalej Cieszy mnie to bardzo i dopinguje do dalszej pracy. Zresztą z tego mojego odchudzania mam już wymierne korzyści - ból kolana troszkę ustąpił i od wczoraj kręcę troszke na rowerku stacjonarnym. Niestety nie będzie to regularne jeżdżenie, ponieważ rower nie jest mój a przyszłej teściowej ale mogę go eksploatować w weekendy, tak więc skorzystam z tej okazji. Mam nadzieję, że troszke sobie umięśnię te nogi, bo takie flaki mam. Ehh.... Acha, mam jeszcze jeden plan, jutro chciałabym sobie kupić taką agrafkę do ćwiczenia również mięśni ud, no chyba, że można jeszcze coś nią ćwiczyć. Muszę te moje nogi trochę wziąć w obroty.
Ostatnio zaczęłam się zastanawiać nad zwiększeniem limitu kalorii w codziennej diecie. Czytałam wypowiedz jednej forumowiczki, która pisze, że gdy była na 1000kcal to chudła bardzo powoli (tak jak ja), a jak podnioła sobie poprzeczkę do 1200 to pięknie szła w dół 1kg na tydzień. Zastanawiam się nad zbadaniem tego na moim organiźmie Oczywiście, kaloryczność zwiększać będę jednak za pomocą przekąsek z owoców i warzyw, bo te główne posiłki są akurat i ich zmieniać nie ma sensu. No zobaczymy narazie jak będzie przy 1100 kcal. Zacznę od jutra. A co u Was? Jak się trzymacie?
Hybrisku! Mój must have nr 1 to obecnie J. del Pozo In Black! C U D E Ń K O
Jutro ostatnie ważenie w tym tygodniu, chyba czekam na cud ale jak się nie zdarzy to też będzie dobrze, bo czuję się świetnie i wyglądam znacznie lepiej niż 2 miechy temu
Hybrisku, a jak Twoja waga? W ogóle to ludzie poznają Cię na ulicy?
Pozdrawiam gorąco! Chcę wiosny
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki