-
Ech, zła jestem, drogie moje, więc odpiszę jutro. Ja wcale nie chcę, żeby mi się żołądek wypełniał. Wcale. Wcale, a wcale. Wieczorem na psim spacerze wylewała mi się oponka nad pasem, której od dawna nie było. Co z tego, że to jedzenie "wewnątrz" i napęcznienie organizmu wodą itede itepe. W ogóle mi się to nie podoba. Miało być fajnie na urodziny, a mam 1-2 kg nabrać i czuć tę oponkę? Koszmar. Źle się z nią czuję, wcale nie tak fajnie lekko i "szczupło", jak rano. Chciałam się tak czuć od czw. do pon.
Kicham to normalne jedzenie. Najchętniej zostałabym na DC do końca życia.
-
Fjording, to ja Ci powiem coś, co usłyszałam, kiedy po 1 ścisłej byłam dokładnie w takim stanie, jak Ty teraz - bo też już BARDZO CHCIAŁAM, ale jeszcze nie wychodziło. I oczywiście miałam niezmierną chęc udusić osobę, która mi to powiedziała...
Kochana, jeśli pracowałaś na nadwage kilka lat, to nie zwalisz jej w ciągu 3 tygodni. Teraz pauza, obowiązkowa, bo teraz Twoim obowązkiem jest teraz rozkręcić metabolizm. Musisz jeść tylko po to, żeby potem znowu spektakularnie chudnąć. A potem zwalisz następne 8 kg i będzie jeszcze lepiej. A potem kolejne 8 i będzie wspaniale. Daj sobie czas. Twój facet NA PEWNO to zauważy 
Trzymaj się mocno!
-
heloł
z ogromną przyjemnośćią przeczytałam twój wątek.
Masz bardzo zdrowe podejście do ciąży.
I życze ci żebyś jak najszybciej doszła do wgi przy której stwierdzisz ze "to jest to", bo wiesz z zajściem to różnie bywa niestety.....
Ja przed ciażą z michałkiem ważyłam ponad 100kg również, schudłam do 95 i wtedy zaszłam w ciażę- bo czułam się po prostu dobrze przy tej wadze. W ciaży przybrałam 4 kg, tydzień po porodzie ważyłam 88 kg 
a teraz zmagam sie żeby wyglądać tak jak bym chciała, żeby nie sapać przy najmniejszym wysiłku i żeby zakłądać ciuchy produkowane w standartowych rozmiarach.....
zazdraszczam ci wakacji i "wolnego zawodu"- ja włąśnie narzekam na ciągły brak pieniedzy i czasu i na beznadziejnie niedoceniającą pracę. I zaczynam szukać nowej...
-
Fjord, nie wygłupiaj się. Szykujesz sobie drogę do tzw. jadłowstrętu psychicznego. Ostatnio jadłaś zgodnie z przepisem i chudłaś, to bądź łąskawa nadal pakować do dzióbka zgodnie z przepisami, wtedy i efekt będzie a nie szpital...
-
Dzień 2 diety mieszanej - No dobra, dziewczyny, ostrzegam. Będę nieznośna. Obudziłam się koszmarnie zła, rozdrażniona, powinnam sobie przyczepić karteczkę z napisem DANGER zanim wyjdę z domu. Porozmawiałam z sobą - to hormony. Nie wiem ile to potrwa, ale parę dni na pewno. Wczoraj wieczorem byłam wredna na TŻa, ale też sobie zasłużył (absolutnie!
), więc Bev', rozumiem, rozumiem - oni po prostu czasami bywają, no, beznadziejni
. Bilety na lato miałam kupić do... 20 kwietnia, potem co dzień, to wymówka (fakt, tyra ostatnio jak marokański osiołek, bo 1go lipca jego instytut fuzjonuje się z innym), mieliśmy kupować w w/e, ale szlag trafił coś w pracy i siedział całe dwa dni do 4tej rano, obiecał, że w poniedziałek zakupu dokonamy. Wyjaśnienie: tanimi liniami im później, tym drożej, a tym razem jeszcze bilet dla psa kupuję (ale przynajmniej jego cena się nie zmienia, tzn. biletu, nie psa). Wczoraj dzwoniłam wieczorem, nie usłyszał dzwonków ani komórki, ani domowego, a jak już usłyszał, to było po 23:00 i na hasło, że jest w domu, ale pracuje wysyczałam mu tylko, że jest niepoważny, bo ani nie pamiętał, ani nie raczył zadzwonić, że plany przekładamy ponownie. I trzasnęłam słuchawką. Na heterę wyszłam, ale też heterą w tym tygodniu się czuję, i jestem.
Suwaczek dziś przesunęłam o 400g w złym kierunku. Baaaardzo mi to humor poprawiło (nie!).
Tak sobie pomyślałam, że kolejną korzyścią na tej diecie jest to, że zaobserwuję, które dni cyklu mam "złe" hormonalnie, ale przykro mi, że obserwacje te obserwować musicie
Szczerze mówiąc chyba powinnam się wyizolować i na forum zgłosić za parę dni, bo zabawna nie będę. Chyba to zrobię.
Ale wpierw, po kolei:
Bev' - a owszem, ważę się tyle razy dziennie, ile psychicznie potrzebuję. Uczy mnie to własnego ciała. Co do 700: dwa posiłki DC to 274-353 kcal w zależności od tego, czy to dwie saszetki (lub 1 kartonik), czy też saszetka/kartonik i baton, który kalorii zawiera dużo więcej. Niestety baton wybrałam od zawsze na śniadanie i tak zostanie (to w ramach poezji wtorkowej kobiety złej i upadłej na duchu
). Trzeci posiłek na etapie diety mieszanej, to 400-500 kcal, w sumie jednak powinno się spożyć ok. 700 w ciągu dnia. Wiem, że niektóre osoby podchodzą do tej cyfry nieortodoksyjnie. Ja zresztą też. Re: przepis - chcę tylko dodać, że najpierw ten marynowany kurok (w paskach) podsmażam, a dopiero później dodaję resztę składników i bulion (mała ilość). Dziś planuję wersję chińską, ale z mieszanki Hortexu muszę wydłubać fasolę (strączkowe toto, a nie wolno). Aaaa, re: jadłowstręt psychiczny i szpital, o tym to porozmawiamy za 40kg
Hybris - dzięki za uwagi. Re: 1000 kcal - jak wspomniałam podejdę do sprawy nieortodoksyjnie, tzn. wpruję tyle warzyw, ile wcisnę dzisiaj. **Masz rację** - powtarzałam sobie to, co napisałaś, cały wieczór. Pokory odrobinę, moja panno, doszło do mnie. Trzy tygodnie to nic!, a ja chciałabym zmienić cały swój świat. I pewnie, traktować ten okres będę jako wielką próbę. Fajne jednak jest to, że nie ciągnie mnie do powrotu do złego żarcia. Wiem, że wytrzymam. Gorsze będą 2 dni w Poznaniu (1000 kcal), no i ta urodzinowa meksykańska kolacja
, ale **nie zamierzam** z niej zrezygnować. Następnego dnia będzie DC ścisła, poza tym trudno, raz w życiu się kończy 35 lat. Chodzi za mną natomiast majonez. Powiedz, to chyba nie jakaś zbrodnia, jeśli bym wydzieliła sobie konkretnie i wyłącznie 1 (jedną) łyżkę do warzyw dziś wieczorem? Jak uważasz? Za tym cała ja płaczę od wewnątrz. Wiem też, że więcej niż ta łyżka nie wyląduje na talerzu, to już ogromny sukces?
A co do zauważenia przez TŻa - tym razem nie zauważy (a ja muszę podejść do tego zdroworozsądkowo i postanowić, że nie ma mi być przykro), ale zauważy za miesiąc, i będzie fajnie. Poza tym nie mam wrażenia, że robię to wszystko dla niego, więc kicham na to kichem sążnistym. Może mi być tylko przykro, ale nie wpłynie to na moje dalsze plany.
Julcyku, wiem, wiem, ale co to za pocieszenie
. Poza tym mam uczucie ciężkości w dole brzucha, widać po DC organizm ciężko przeżył normalny posiłek, bo i też nie "wyewakuował" dotąd.
Sandraj - dzięki za odwiedziny
i za podzielenie się uwagami dot. ciąży. Jak ja niewiele wiem, nie sądziłam, że można (zdrowo) przytyć tylko 4 kg w tym okresie. Co do wolnego zawodu, to nie będę nikogo oszukiwać, to fajna sprawa. Nie są to jednak takie Hawaje, jak się niektórym wydaje, przynajmniej w moim zawodzie. Wolny zawód to teoretycznie możliwość dowolnego planowania czasu - pewnie, kiedy pracy nie ma, śpię do woli i robię co chcę, tzw. wolne dni też mogę organizować sobie jak chcę, szefa nad sobą nie mam, ale pamiętaj też, że to konieczność kupowania przeróżnych rzeczy, które w pracy stałej są ludziom dane, to też wielka niepewność jutra (zdarzają się podłe okresy, i wielkie problemy finansowe), mały ZUS emerytalny, konieczność walczenia z księgowością (choć robi to za mnie firma, za to płacę jej olbrzymią -jak mi się wydaje- kwotę), z podatkami, Vatem, no jedny słowem, całość składa się na obraz całkiem inny niż leżenie w pianie i gapienie się w pozłacany kran, z którego kapią diamentowe krople (ładna wizja, nie?
). No, ale kto ma łatwo? Niewielka grupka ludzi.
A co do "wakacji", to ja tam mam własny komputer i pokój do pracy, i pracuję podczas każdego pobytu *normalnie*, więc to wakacje o tyle, że latem odpoczywam tam od codzienności, otaczam się przyrodą, korzystam z ogrodu, którego brakuje mi jak tlenu do życia (mieszkam w dość betonowym centrum Wwy), no i językowo i cywilizacyjnie jest bardzo obco, nie wspominając o aspekcie kulturowym. Ludzie bardzo, bardzo inni, i wcale fajne to nie jest. Jednak kiedy pracy będzie mniej, albo zaplanuję tydzień-dwa wolnego (jeśli finanse na to pozwolą), to na pewno wybierzemy się dalej, w góry, mamy takie miejsce, gdzie na szlaku spotyka się osobę średnio dwa razy dziennie, do sklepu najbliższego 120 km, dzicz totalna - ale uwielbiamy to. Spanie w szałasie, mycie w lodowatym strumyku i widoki jak z bajki, to jest to. Zwykle po tygodniu, dwóch wracam z akumulatorkiem naładowanym na cały rok. Ha, może wkleję jakieś zdjęcie
-
Fjording a marudź sobie ile wlezie, jeśli to ma Ce "rozweselić";P nas nie tak łatwo przestraszyć...
co do majonezu to nie wiem, ale wydaje mi sie, że nie wolno. jak sie pojawi Hybris to pewnie odpowie...
JA
JOJO

waga około 85 kg.
-
Julcyku, humor troszku lepszy, bo z poczuciem dobrze wykonanego zadania. Majonezu nie kupiłam, więc dziś nie będzie. A co tam majonez!
Skończyłam papubiadek. Kurczybiust w paskach marynowany w przyprawie chińskiej "curry wok" (kupiona zagr., ale to głównie papryka, czosnek, curry, takie tam), łyżka oleju, podsmażone, tona, czyli 210g mieszanki chińskiej Hortexu i 210 g brokułów wrzucone na to, po dojściu do miękkości zasypane dużą ilością powyższej przyprawy, troszkę wody, zrobił się sos (bo przyprawa taka), gotowe. Pycha! W stanie gotowym ilość warzyw się wizualnie bardzo zmniejszyła, możliwe że wagowo też, ale kalorie wymierzyłam w stanie surowym, mrożonym.
Na wieczór planuję truskawki (kupiłam 300g -równiutko- na dwa dni), jeśli Hybris mi na nie pozwoli, jeśli nie, zamrożę, trudno, podmienię cukinią grillowaną, ale baaaardzo mam na te czuskawki ochotę
mimo że podle wyglądają. Gołe oczywiście, a może z odrobiną jugortu ze słodzikiem.
Dziś dzień wyglądałby więc tak:
kartonik czekoladowy Cambridge porcja 227ml 1 135,00
baton czekoladowy (dieta Cambridge) opakowanie 60g 1 216,00
pierś surowa średnio 100g 1,4 170,80
olej roślinny łyżka 10g 1 90,00
brokuły surowe średnio 100g 2,1 69,30
mieszanka Chinska - Hortex Ortika porcja 100g 2,1 138,60
truskawki średnio 100g 1,5 48,00
- Razem - 867,70 kcal, do wytrzymania.
Obiadek wyszedł mi tak pyszny, że czuję się najedzona na tydzień. Bosko!
-
A teraz sobie piję Pu-Ehr "Orzeźwienie", z trawą cytrynową, więcej nie pamiętam
-
hej!
dalej podziwiam i trzymam kciuki, zeby wszystko szlo po Twojej mysli.
to w temacie dietki.
ja sama mam okres slodyczowy, ktory dosyc dlugo juz sie za mna ciagnie. slaba jestem i tyle. i bywam zla na siebie. ale staram sie z drugiej strony nie wpasc w paranoje.
mam troche podobna sytuacje do Ciebie. to troche to ciaza
bardzo chcialabym juz juz miec bobaska, ale wiem, ze powinnam jeszcze troche schudnac. cho moja lekarka nie uznala tego za konieczne. stwierdzila owszem, ze przy mojej tuszy (jaka delikatna
) moge miec problemy z zajsciem w ciaze, a pozniej z jej utrzymaniem, ale nie powiedziala, ze kategorycznie odradza. wrecz przeciwnie. zahcecala coby nie odkladac juz tego, bo dzwonki ostatnie dzwonia coraz glosniej.
totez tabletki juz prawie odstawione, jeszcze przez dwa - trzy miesiace moge cos z soba robic w kontekscie odchudzania, a potem... ta najprzyjemniejsza czesc ciazy
duzo osob wypowiada sie na temat Twojego zwiazku - a ja pytam "jakim prawem"? nie jestesmy z Toba i TŻ 24h na dobe (wtedy kiedy jestescie razem), nie znamy Was od poczatku Waszej znajomosci - wiec jak mozna sie wypowiadac i osadzac kogos? dziwi mnie to. nie wiem czy powinnam to pisac, coby znowu sie komus nie narazic, ale co tam. z natury mowie co mysle i pewnie juz sie to nie zmieni...
a tak w ogole to prosze o duza porcje zdjec z tych pieknych stron, o ktorych piszesz.
a z innej bajki - w pierwszy weekend czerwca bede w Wawie. moze bysmy sie spotkaly i Beverly do tego? 
pozdrawiam cieplutko
-
Hi Fjording, no to możemy sobie łapki podać, ja dziś też na cały świat pluję, choć troszkę mi już przeszło, pewnie dlatego, że druga część dnia. Jak czytam, że Ty tej mieszanki tylko 150g to aż zaczynam pękać z zazdrości, bo ja paczuszkę sobie funduję zazwyczaj na obiadek, tylko oliwki nie używam, taki ze mnie potwór pożeracz.
Tylko Ty dziś najedzona, a ja ... cierpię katusze głodnej duszy, choć sporo objętościowo mi dziś do brzuszka wpadło.
I do tego ta nutella od wczoraj nietknięta znów o sobie przypomina.
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki