[i jak obiecałam część dalsza posta, którego musiałam w połowie przerwać]
:Triskell Tak - ja miałam podobną reakcję na wiadomość, że ktoś wpadł na pomysł usmażyć w panierce coś słodkiego. A co do 'szwedzkiego stołu' to przyznam, że nieraz i mi się zdarzyło umieścić na talerzu konkurencyjne potrawy, ale nigdy aż tak ekstremalnie (czyli ciasto z mięsem). Co jak co, ale takie jedzenie to żadna przyjemność.. równie dobrze można wszystko zmielić i zjeść jako taką papkę - co za różnica?
Mój grzech marsowy zrozumiałam i dlatego z godnością przyjmuję kopa.
Co do cery - to chyba właśnie też ten brak naturalnego światła robi swoje.. Chociaż pomimo pozorów ja cały czas w świetle przebywam.. W dzień jak śpię (chociaż zasłony mam solidne, grube, zamszowe) a w nocy sztuczne światło z jarzeniówek - więc naświetlona jestem
. W odpowiedzi na Twoje pytanie - to pracuję już tak prawie półtora roku. Nie wiem czy to wpływa jakoś na moją psychikę.. chyba bardziej bym się męczyła, gdybym miała za dużo wolnego czasu. Mam okresy przygnębienia, nieracjonalnego smutku.. łapie czasami doła, ale generalnie jestem zadowolona, nie żyję w stresie, mam przy sobie ukochaną osobę. Tęskni się czasem za domem, ale to normalne. Najgorzej jest podczas świąt.. ale i to jakoś przeżyję. Nie wiem też czy chciałabym wrócić ponownie do dziennego trybu pracy.. We wrześniu miałam szkolenia - właśnie podczas dnia - i strasznie męczyłam się, głośno, jasno..
uff.. ale się rozpisałam .. pozdrawiam Triskell
:katharinkaa Tak, Anglicy wpadli na to by właśnie takiego Marsa z czekolady z orzeszkami wpakować w panierce do oleju. Nie potrafię sobie nawet wyobrazić jak to może smakować. No cóż - Anglia - dziwny kraj..
Co do jesieni - ja uwielbiam jesień.. zwłaszcza taką Polską Złotą JesieńLubie powłóczyć się wtedy po parku, uwielbiam te kolorowe liście na drzewach i mgłę o zmierzchu
A nastrój czasem sam przychodzi - nie wiadomo skąd i po co.. Mam nadzieję, że takie okresy chandry będą nas omijać. Pozdrawiam cieplutko.
:buttermilk Tak, chipsy na chlebie to jest też ewenement - jak oni to wymyślili?A co do kuchni irlandziej - to właśnie się zastanawiałam, czy ona bardzo różni się od angielskiej. Wspominałaś wcześniej, że przez pewien czas byłaś w Londynie - może masz jakąś skalę porównawczą, bo ja niestety do Irlandii jeszcze nie dotarłam
Pozdrawiam i dziękuję za odwiedzinki
:Korni Z szefostwem to różnie bywa.. ja sama od przełożonych też czasami niekorzystny feedback dostaję, ale zawsze dodadzą coś pozytywnego, by nie dobić zupełnie.. Mi chyba tych polskich nawyków sporo zostało, bo jak wyrażę swoje niezadowolenie - to dobitnie, ale podoba mi się angielski styl obcowania z pracownikami. Co najbardziej mi się podoba - wszelkie urazy, niejasności są wyjasniane, niekiedy wykrzyczane i następnego dnia wszystko wraca do normy, jak gdyby nigdy nic.. w Polsce (co dostrzegłam w mojej krótkiej, ale za to burzliwej karierze zawodowej) urazy potrafi się nosić przez wiele dni, czasem jest to definitywne ochłodzenie stosunków. Eh, zresztą to temat rzeka.. za dużo też chyba uogólniamMykam już spać.. papa
Zakładki