-
Nie wiem ile trwa pierwsza faza Montignaca, ale powiem Ci ze mnie to napewno zajmie dluzej niz trzy miesiace. To chyba wszystko zalezy od ilosci kilogramow, ktore masz do zrzucenia i naprawde nie ma co liczyc na cuda. Ja to normalnie niecierpliwa zaczynam sie robic bo juz bym chciala byc szczupla, a przeciez jesc przestac nie chce. Tak ze ja sie nastawiam na dlugoterminowe odchudzanie... ech!
-
Witaj, niestety z tym czasem to masz rację jeśli policzyć optymistycznie, że 0,5 kg na tydzień to żeby zrzucić balast 22 kg trzeba 44 tygodnie to wypada koniec zrzucania ok 27 stycznia 2008 łomamuśku,,, po co mi to było ... taka świadomość długofalowewgo celu dobija buuuuuu, a ja podobnie jak Ty jestem dosyc niecierpliwa albo jak wpadam w dołek to sobie mówię że to wsystko o kant stołu i sie zaczynam obżerać jak dzik bez opamiętania, załamka po prostu ....
O nieeee!!!!! nie chcę o tym mysleć i wiedzieć.... a sio, sio....jak alkoholicy dziękują za każdy dzień zwycięstwa nad nałogiem; to i ja tak bedę i bedę patrzeć wstecz i cieszyc się z tego, że już tak ładnie schodzą kiloski mmmmm ... nadziejo gdzie jesteś, potrzebuję optymizmu i radości, spokoju i snu, szukam zieleni w trawie i nut w śpiewie słowika i radości w słońcu... Optymizmu mi trzeba nie dręczenia się, życia radości i zwycięstwa i drobnych wygranych bitew w drodze do celu...
Ale kopa w d... to poprosze dzisiaj może grzecznie ze słodyczkami ale zamiast jednej lampki winka czerwonego były 3... ... i jak tu wytrwać jak takie kusiciele wkoło... Jutro będzie lepiej, jutro bez cukru i wina, sam śpiew pozostał...
Pozdrawiam i trzymajcie kciuki za słodyczową walkę
PS. chyba sobie kupię miecz, albo pożyczę od syna i będę przeganiać wroga słodyczowego precz...
AgaB
-
Na tak, czasami wino w ilosciach jednej lampki wystarczy, a czasami to tak ladnie wchodzi ze i prawie cala flaszeczke mozna wypic niespodziewanie. Montignac cos tam mowi o tym winie ze jak juz schudniemy to bedziemy sobie mogly na takie zdrowe czerwone pozwalac. On rowniez lubi ten trunek i sobie go nie odmowi, bo po co? Dlatego jak z zoltym serem powalcze, tak z winem nie bede.
A co Ty taka biedna z tym spaniem? Pewno sie martwisz milionami spraw, a to tak nie mozna. Ja sie martwilam, zalamalam i zajadalam. Mialam wszystko gdzies i siedzialam w domu zazerajac sie kanapkami i czym tam wlezie. Nawet zaczelam miec klopoty ze spaniem rowniez. Teraz juz jest lepiej, wytlumaczylam sobie, ze przeciez jezeli nie moge czegos zmienic to nie ma sensu sie o to martwic. Szkoda nas, szkoda czasu i tylko miejmy nadzieje ze wszystko sie bedzie dobrze ukladac.
No wiec za nadzieje, optymizm i radosc! Zeby Ci sie dobrze spalo i zebys miala spokojna glowe. Slodyczom mowimy nie!
Trzymaj sie Aga, nie daj sie... Przeciez dopiero sie rozpedzamy. Wiesz jakie bedziemy sliczne, seksowne i pociagajace? Pij duzo wody z cytryna, oczysc sie. Wiesz, to jest dobry czas na schudniecie. Po czterdziestce juz tylko bedziemy dbac o linie a nie walczyc z tluszczem. Przepowiadam nam zycie w szczuplym ciele i tak sie stanie.
Wiem jak wazna i istotna jest rownowaga psychiczna u kobietek. One tak latwo moga sie zalamac. My znajdziemy w sobie sile i nie damy juz nikomu satysfakcji co by nas tam po cichu obgadali, zesmy grubaski.
No chyba ze lubilabym siebie taka jaka jestem, ale nie lubie... Wiec walczymy i nie rezygnujemy.
Zgoda?
-
Hejo, witam serdecznie o poranku w pracy przed kompem Zaczynamy nowy zupełnie świeży dzień , jeszcze nie było wpadek, walki i jest nadzieja że dzisiaj będzie porządnie i bez łasuchowania... Słodycze precz, a kysz, kysz... muszą poczekać az będę motylem, skowronkiem, słowikiem... A dzisiaj ide na tańce i nasz trener zorganizował faceta co to salsę nam pokaże jupijupijaj ...
A ze spaniem to ja jakoś tak sobie zrobiłam chyba sama, bo to sie ciągnie od czasu liceum... U mnie w domu jak sie rodzinka kręciła to nie dało się pracować, bo ciągle ktoś odrywał mnie od pracy, od nauki, i tak w sobie wyrobiłam nawyk, że jak wszyscy juz śpią to ja zaczynam się uczyć, czytac, odpisywać na listy, odpoczywać... Ale doszło do tego że chodziłam spać o 00.00 i wstawałam np. o 7.00 a później już było coraz gorzej bo potrafiłam położyć się o 2.00 w nocy i wstać o 6.00 do pracy i tak to się za mną ciągnie już parę ładnych lat... Byłam nawet u lekarza z tym problemem, co moge zmienić, jak sobie pomóc, bo się wykończę... No i podała mi parę rad, jak się stosuję to daję radę położyć się najpóźniej o północy... W szkole ten problem nie był taki widoczny bo przecież godziny lekcji były różne i zawsze kiedyś tam mogłam odespać, ale jak zaczęłam pracować od 7.30 do 15.30 i codziennie wstawać o 6.00 a treraz mam trochę bliżej to o 6.20, to organizm nie wyrabiał i napady słodyczowe coby jakoś funkcjonować miałam bardzo często... Potrafiłam pisać tekst na kompie i zasnąć na klawiaturze w pracy, to było nie do opanowania... I stąd trochę ten problem tuszy, zero metabolizmu, zawsze na dopalaczach, kawa i cukier, bo inaczej nie dało się żyć, jak w jakimś letargu,,, No i postanowiłam od tego zacząć swoje odchudzanie.. Pilnuję godzin snu, żeby chociaż te 6 godzin pospać... Zaczęłam się obserwować, jak funkcjonuję, gdy pośpię naprawdę 6-7 godz. i to było niesamowite... jasny umysł, bez chęci na słodkie, nagle problem zmniejszył się o połowę... teraz jeszcze nawyki... siedzenie w kuchni późnym wieczorem z książką , czasopismem, pamiętnikiem, listem, czy po prostu siedzenie bez celu powodowało, że sięgałam do lodówki, a to naleśniczek, a to śledzik, a to kabanosek (mój następny nałóg), a to kromeczka z nutelką,,, i to o godz np 00.00 albo 1.00 w nocy... a sadło rośnie... nocne jedzenie, podgryzanie, wczesne wstawanie, permamentne zmęczenie i osłabienie, zero metabolizmu w związku z tym i równia pochyła dla mojej tuszy...
A jeszcze mam dwoje dzieci, każde z nich wstawało w nocy i mnie budziło, a to się boją albo żeby się posunąć, bo one chcą spać z nami, albo siku, albo pić... Syn ma 10 lat i już baaaardzo sporadycznie mu się zdarza wpaść do nas bo koszmar albo się wybudził i zimno. Natomiast moja 5-latka to jeszcze od czasu do czasu chce wymusić spanie z nami i budzi mnie, tak jak dziś w nocy, a ponieważ ja zdecydowanie już nie zgadzam się na spanie dzieci ze mną, więc musiałam wstać i odprowadzić ją do jej łóżeczka, zapalić małą nocną lampkę i poleżeć przy niej, to już zakłóca sen, wyrywa mnie z niego i jestem dzisiaj do bańki i po prostu zasypiam prawie na siedząco, muszę się więc pilnowac podwójnie, bo w takim stanie tylko do słodkiego ciągnie,,, a przecież mam zapasy tłuszczykowe, więc niech organizm sobie sam wyprodukuje z białek glukozę, a co
I jeszcze jedną rzecz zauważyłam, jak się wyśpię to nie wpadam w stany depresyjno-melancholijne, nie ma napadów cholerycznych i nie wrzeszcze na wszystkich, jak to potrafiłam zrobić jak byłam niewyspana, to i rozdrażniona i nie do wytrzymania... Ojć zmiany, zmiany i to może na lepsze, przynajmniej innym przyjemnie ze mną żyć, weselej, spokojniej i bez niespodzianek emocjonalnych i wybuchów wulkanu hihihi... Bo życie z wulkanem to ja znam aż za dobrze, i postanowiłam oszczędzić tego mojej rodzinie, więc walczę o sen, walczę coraz bardziej skutecznie a to pomaga mi walczyć o zgrabną figurę... Powodzenia koniec kawki w pracce, do roboty wracam...
-
No czesc Aga. Odebralam Twoje pisanie w taki sposob, ze wine za Twoja nadwage trzeba zrzucic tylko i wylacznie na klopoty ze spaniem. Zabrzmialo to wyszystko dosyc groznie i powaznie.
Trzeba sie zastanowic, co oprocz slodyczy i cukru ma wlasciwosci pobudzajace. Oczywiscie zakladam, ze Twoj cukier we krwi jest w porzadku i nie masz go ani za duzo ani za malo.
W ogole jestem ciekawa, jakie sposoby na sen zaproponowal Ci lekarz, chyba nie zadne leki? Moze faktycznie juz jest czas na zmiany przyzwyczajen. Twoje dzieciaczki sa juz starsze, Ty musisz wstawac wczesniej rano i powinnas byc swieza i wypoczeta, przez to produktywna. Plus, chudniesz.
To ze slodycze dodaja energii moze i jest racja, ale szybko po takowych energia spada to jeszcze nizszej niz byla przed ich dawka.
Co jadasz zwykle na sniadanie?
-
Hejo, dzieki za odpowiedź. Moje kłopoty ze snem są w dużej mierze przyczyną nadwagi, ale konsewkwencją braku snu było podjadanie... Od jakiegos czasu jak pisałam unikam kuchni i staram się iść spać przed północą... I zaczyna coś się dziać... Ale snu musze pilnowac bardzo i tego co robię wieczorem... Jak siądę do kompa to mogę zapomnieć która godzina, do książki nie siadam tylko najlepiej kładę się do łóżka z książką i to pomaga, bo łóżko usypia... A co mi powiedziała Pani doktor, że leki to nie jest droga do sukcesu, tylko najlepiej się wyciszac po całym dniu, ciepła kąpiel, ciepłe napoje, nie przegapić znużenia organizmu i wykorzystać je do zaśnięcia,,, rzeczywiście jak przetrwam wieczorem moment takiego letargu i nie położę sie wtedy spac to już moge siedzieć do rana, ale jak położę się od razu to śpię jak dziecko i jeszcze poradziła że jeśłi już naprawdę nie mogę sobie poradzić to kupić syrop ziołowy uspakajający np "Passiflor" i jedną łyżkę stołowa przed snem, ale to już naprawdę w ostateczności (jeszcze nie korzystałam, więc chyba sobie zaczynam radzić)... Ale nie tylko brak snu jest porzyczyną tego stanu...
Ogólnie jestem osobą o dużym wewnętrznym napięciu i chodzę po tej ziemi w lekkim ale nieustającym stresie, teraz już nie jest tak źle jak jeszcze parę lat temu, jednakże to wewnętrzne napięcie czasem jest większe a czasem mniejsze i daje o sobie znać... A sposobem na to było doładowanie np. czekoladą, słodkimi kremowo-czekoladowymi ciasteczkami, co to rozpływają się w ustach mmmm,,, Teraz to nawet na takie nie spojrzę i nie myślę o nich, szukam innych smaków.
pamiętam że jak zaczęłam pracowac to ogólnie byłam przestraszona całą sytuacją (nie będę wchodzić w szczegóły, bo to długo można opisywać)... Panowała w pracy taka atmosfera, że nawet bałam się wyjść do sklepu po śniadanie a czasem nie brałam nic do jedzenia. Piłam do tego ze 3 kawy i to fusiaste, takie sypane do szklanki i zalewane wrzątkiem (brr, bleee, jak sobie teraz o tym pomyślę to mi niedobrze fuj) Jadłam jak wracałam do domu ok 16.30 i tak chyba z rok i wtedy zaczęłam bardzo powoli, ale nieustająco tyć...Organizm zaczął walkę o jedzenie i wpadłam w pułapkę... Głodówka-obżarstwo... ale się zbuntowałam, bo ja tak mam, zaczęłam wychodzic po jedzenie i jak ktoś się czepiał to mówiłam gdzie byłam i po co... najpierw było zdziwienie a później zrozumienie i do tej pory nie mam problemu, już się przyzwyczaili, że wychodze po jedzenie a nawet czasem i obiad jak jestem głodna, albo sobie zamawiam to mi przywożą, co kiedyś było niemożliwe, więc uważam że tutaj wygrałam, a przynajmniej moje zdrowie i fizyczne, a co dla mnie ważniejsze psychiczne.
Jak widzisz nigdy nie stosowałam świadomie żadnych porąbanych diet, czy świadomej głodówki, uważałam całe to odchudzanie za głupie i niedorzeczne, zwłaszcza że odchudzały się zawsze moje najchudsze koleżanki i te osóbki które nigdy nie były tak naprawdę grube. Ale jak waga zaczęła się zbliżac do 90 kg to się przeraziłam i postanowiłam coś z tym zrobić. Pierwszy raz zastosowalismy z mężem dietę 1500 kcal. ale zabiło mnie ciągłe ślęczenie w kuchni i przygotopwywanie tych wszystkich wymyślnych posiłków, ale schudliśmy wtedy po 10kg, a później były ciąże i 25 kg nadwagi i monti, na którym znowu zdrowo schudłam 10 kg, ale znowu padłam i teraz znowu wracam do montiego i mam nadzieję połączyc montiego, ćwiczenia, brak obżarstwa słodyczowego i sen i schudnąć na dobre...
Pozdrawiam Aga
Ps. o śniadaniach opowiem następnym razem może dziś wieczorkiem bo to następna fascynująca opowieść, mam nadzieję że nie tak długa jak ta tu...
Buźka :P
-
Opowiadaj, opowiadaj... Czytam Cie z zainteresowaniem .
-
Hehe przeczytalam tutaj u Ciebie o tym planowaniu...ile to czasu bedzie trfalo jesli bedziemy chudli 0,5kg na tydzien :P
Ja sobie dzisiaj tak patrzylam ile to bedzie trac i kiedy mi sie skonczy odchudzanie jesli bym chudla 1-2 kg na miesiac Takie tempo sobie wprowadziłam jesli schudłabym wiecej to przeciez wtedy mogłabym sie cieszyc....a nie chce sie zniechecac...
Niestety długo to trwa Ale mam nadzieje,ze jak sie potrudzimy "troche" :P to sie nam bardziej opłaci
-
Aga, odzywajze sie. Tak mi sie wydaje ze moje kolezanki odchudzajace sie gdzies sobie poszly. Napisz co z Toba...
-
Miłej słonecznej niedizeli życze ..pozdrawiam ciepło Wiolka
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki