Zakupy do bani. Nic nie było...to znaczy były dżinsy ale tych to akurat nie potrzebuję. Nie chciało mi się za bardzo chodzić, zniechęciłam się po pierwszym sklepie.
Przyszłam do domu, wołam moją sunieczkę, która powinna być w ogródku a jej nie ma. Już sie przestraszylam,że uciekła ale za sekundę pojawiła sie cała w pląsach i rozradowana, przywitała się i znów czmychnęła na tył ogródka.
Polazłam, patrzę, a ta małpa jedna upolowała ptaszka wielkości gołębia i zżera go!!!! Fuuuuuuuuuuuujjjjjjj.. obrzydlistwo !!!!!!!!!!
Zawołałam ją i odciągnęłam od biednego stworzenia, ale temu ptaszkowi już nic nie pomoże, jeszcze dychał, ledwo. Aż mi się słabo zrobiło.. dzwonię do męża i wrzeszczę, że głupia suka i tak dalej..a on na to,że co ja ptaka męczę, trzeba było pozwolić suce,żeby go zagryzła do końca.
No taktycznie, nic mu już nie pomogę,mogę tylko skrócić cierpienia.
Wypuściłam sucz... i teraz , jak tylko sobie pomyślę, co ona tam robi, to mi się wszystko cofa... Błeeeeeee
Mały horrorek!
A moje koty zwariowały i przynoszą mi do domu zagryzione nornice i myszy...ciężka zima idzie czy co?
Zakładki