A skad wiesz, że zgrabne jezeli widać tylko kawalątek...? Poza tym są w czapsach.
Tak, to jestem ja i mój ukochany koń... - morderca :]
Pewnie podpisał umówę z NFZ-etem, że będzie im dostarczał pacjentów :P
A skad wiesz, że zgrabne jezeli widać tylko kawalątek...? Poza tym są w czapsach.
Tak, to jestem ja i mój ukochany koń... - morderca :]
Pewnie podpisał umówę z NFZ-etem, że będzie im dostarczał pacjentów :P
Jestem co prawda krótkowidzem ale ślepa jeszcze nie. Jak mówię,że zgrabne, to masz mi wierzyć a nie dyskutować
Nie denerwuj się i nie złorzecz. Ja też mam zastoje 2 tygodniowe conajmniej a w ogóle chudnę coraz mniej i nie w takim tempie, jak dziewczyny. Rzeczywiście frustrujące ale nie powód,żeby się poddawać Zastanwo się, co może ci hamować chudnięcie. MOże nieregularne jedzenie? Może zbyt duże porcje? Może zbyt szybkie pochłanianie? U mnie szczególnie to ostatnie... ciągle jeszcze pożeram a nie zjadam
Cmooookam mocno na pocieszenie!
Nie wiem... Od jutra serwuję sobie z dwa -trzy dni kapuścianej, żeby to ruszyć, a potem już dietkowo spokojnie czekam na dalsze rezultaty...
Do bólu nóżki dołączył się jeszcze brzuszek :/
dobrze, ze wczoraj bylam na basenie, bo dzisiaj już bym nie mogla
@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@
a do tego jeszcze upał! Pożal się Boże, tyle spraw muszę załatwić dziś na mieście...
Eh, oh, uh...
Dziewczyny ci Wy gadacie :>:>
Waga Wam ładnie leci w dół... obu praktycznie po 20 kg ubyło... nie ma co marudzić
fouille - a u Ciebie ten brak spadku mógł być spowodowany tym, że byłaś przed @ u wielu dziewczyn waga w tym czasie wzrasta. Odczekaj jeszcze chwilke a waga spadnie
Basiu ja też się złapałam na tym, że pożeram a nie jem...
ech... te stare nawyki...
kochana fouille
Bardzo dużo już schudłaś i na pewno zaraz waga ruszy. Sama borykam się z tą samą liczbą od 2 tygodni - zacięło się ale staram się nie poddawać I powiem Ci jedno - moim marzeniem na dzień dzisiejszy jest liczba 102! B U Z I A C Z K I
Z tym bolącym kolanem będziesz latała po mieście??? Hmmm..niedobrze
Pozdrawiam !
nie zgodzę się z Tobą w dwóch kwestiach.Zamieszczone przez fouille
pierwsza to a propos facetów i koni. amatorsko więcej dziewczyn/kobiet jeździ, ale profesjonaliści to głównie mężczyźni. Nie można generalizować. na przykład mój tata jeździ konno.
druga kwestia to a propos "posiadania prawie całkowitej kontroli nad koniem". Jazda konna to dla mnie współpraca z koniem, a nie rządzeniem nim. Jeździec i wierzchowiec są partnerami, dla których podstawa to zaufanie. Ja ufam koniowi, ze mnie nie zrzuci, że jazda będzie bezpieczna, a koń z kolei ufa mi, ze nie zrobię mu krzywdy, że nie nadużyję bata czy ostróg, że będę uważnie go obserwować i widzieć jak reaguje na moje sygnały, itd.
a wagą się nie przejmuj, zważ sie dopiero po @.
źle skończysz jeżeli będziesz ufać konikowi...chyba, że to stara szkapa
Sama trzymasz sie udami i kolanami - jesteś zdana przede wszystkim na siebie.
I musisz ufać swoim umiejętnościom jeździeckim, a nie - chęciom współpracy ze strony konia.
Siedząc na narowistym trzylatku zaufasz mu, że Cię nie zrzuci?
To bardzo strachliwe zwierzęta, przy byle powodzie wpadają w panikę i niosą gdzie popadnie... A niektóre są jeszcze złośliwe - w sumie nie dziwię się, też nie byłabym zbyt zadowolona gdyby mnie osiodłano i chciano wsiadać mi na kark
Co do panowania nad koniem...hmmm.... Dobry jeździec będzie umiał zmusić prawie każdego konia do zrobienia tego, co jeździec sobie zażyczy bez konieczności uciekania sie dio przemocy. Palcaty, ostrogi i baciki są dlą mięczaków
Sama jeżeli ich używam to tylko jako straszaków - czasami wystarczy mieć palcat w garści, by koń stał się potulny jak baranek i szedł jak złoto.
Koń ma w końcu iść tam, gdzie Ty chcesz, a nie - tam, gdzie on sam chciałby pójść.
Kocham konie, ale uważam, że trzeba ustanowic pewną hierarchię, chociażby na pokaz.
(ponieważ wcale nie uważam,ze ludzie sa lepsi od koni)
Koń musi wiedzieć, ze Ty rządzisz. Inaczej wyczuje wahanie, strach, niepewność i będzie robił co mu się żywnie podoba
W każdym razie ja widzę to w ten sposób w chwili obecnej...
Od 6 lat uczę się jeździć i moje podejście wiele razy się zmieniało
Wydaje mi się ono najzdrowsze...moja psychika najmniej na tym cierpi.
No a dostosowywanie się do ruchów konia i zgrywanie się z nim jest świetne
I rzeczywiscie - wtedy czuje się z koniem jedność i bardzo silną więź.
Bo to niesamowite przeżycie...
Aczkolwiek uważam, że jestem troszkę zbyt słaba psychicznie i mam za mało wiary w siebie do tego sportu.
Zakładki