-
Hej hej.
Nie zaglądałam ostatnio, bo ciągle nie miałam czasu albo byłam zmęczona, ale teraz już przyszłam.
Najpierw rzecz poprzednia - o rowerowaniu była mowa - ja wcale nie mam tak źle. Myślę, że na 17km, które przejeżdżam do pracy jakieś max.5 jest szosą między autami. A reszta to przyjemna droga - najpierw przez park, potem wzdłuż linii tramwaju (więc światła mam generalnie w nosie), potem bulwarami wiślanymi długi kawał, potem ścieżką nad Rudawą jeszcze dłuższy kawał. Tak więc jest całkiem spoko .
No a co do Twojego wołania o pomoc..
Doskonale Cię rozumiem. Ja też zupełnie nie umiałam stać w miejscu - tylko skrajności są mi znane. Zbiłam tę wagę, a potem jak zaczęło się jedzenie, to na całego. A jojo przychodzi niepostrzeżenie - kiedy każdego dnia coś podjadasz, a sumienie uspokajasz słowami "przecież już tyle schudłam, więc wiem jak to zrobić, jeden kilogram więcej mi nie zaszkodzi, od jutra przejdę na dietę i się go pozbędę raz dwa".. Tylko że każdego kolejnego dnia nie dieta nadchodziła, a żarcie, żarcie, żarcie..
Wczoraj też mnie naszły takie myśli - jakie to jest niesprawiedliwe, że niektórzy w ogóle nie mają takich kłopotów, jedzą co chcą i są szczupli. Niestety, to nasz przysłowiowy krzyż - musimy się pilnować i to niestety przez całe życie, mimo że czasem nie starcza już na to sił.. Ale z dwojga złego ja jednak wybieram wyrzeczenia i ciągłe pilnowanie wagi i jedzenia, niż: otyłość, wieczne problemy ze stawami, puchnące kostki, totalny brak kondycji, pocenie się, sapanie, ciągły brak stosownych ubrań, wstyd kiedy tylko trzeba pokazać się między ludźmi i władza, którą jedzenie ma nade mną.. Jak sama widzisz, za jest o wiele więcej niż przeciw. I nie chcesz do tego wszystkiego wrócić, prawda?
Jojo to jedna z gorszych rzeczy, jakie mnie spotkały - nie przesadzam. Wyrzuty sumienia i potworny żal męczą mnie codziennie - zwłaszcza teraz, kiedy ponownie walczę o to, co zaprzepaściłam tak zupełnie bez sensu. Bo całe to żarcie, które wchłonęłam, nie dało mi nic poza chwilowym uspokojeniem głodu i dodatkowymi kilogramami. A teraz mam szafę pełną ubrań, które są na mnie za małe i czasem chce mi się płakać kiedy pomyślę, że jeszcze w zeszłe wakacje ważyłam ponad 20kg mniej. Ze względu na zdrowie nie tylko fizyczne, ale i psychicznie - nigdy, przenigdy do tego nie dopuść.
Pozostaje codziennie się ważyć i pilnować jedzenia. I bardzo dobrze, że tak poważnie traktujesz kwestię przybycia kilograma - bo to się tak właśnie może zacząć, tu jeden kilogram, tam drugi i nagle robi się ich dwadzieścia. Każdy jest ważny i dlatego trzeba sie non stop pilnować. Niestety, tak nam wypadło w życiu, trudno się mówi. Trzeba walczyć o swoje, nawet z samą sobą.
Jeśli chodzi o Twoje problemy jedzeniowe - na te lody w pracy może być ciężko coś poradzić, ale ja bym spróbowała np. środków radykalnych - nie brać zbyt wiele pieniędzy ze sobą. Jak musisz zrobić zakupy, to weź tylko na zakupy, albo w ogóle zrób je dopiero po powrocie do domu, etc.. Albo pomyśl co innego mogłabyś za te pieniądze kupić, co z pewnością nie doda nic do liczby na wadze. Jeżeli ciężko będzie Ci sobie ich w ogóle odmawiać, to ustal sobie jeden-dwa dni w tygodniu, w których będziesz sobie na nie pozwalać. Dwa razy w tygodniu nowy smak do poznania . I nie bierz więcej niż te dwie gałki, a może z czasem zejdziesz do jednej.
Myślę, że stanie w miejscu właśnie na tym polega - nadal kontrolujemy to co jemy, pilnujemy kalorii i dziennego zapotrzebowania, ale żeby nie zwariować pozwalamy sobie na "odstępstwa", drobne grzeszki, które kontrolowane nam nie zaszkodzą - mi się wydaje, że tak właśnie będę się starała prowadzić po diecie. Spróbuj ustalić sobie kiedy i na co byś sobie pozwalała - oczywiście niekoniecznie konkretnie, bo a nuż w innym niż ustalony dniu najdzie Cię na coś ochota. I niech to na przykład będą te lody (albo coś słodkiego może) dwa razy w tygodniu, a poza tym dwa razy w tygodniu większy obiad czy kolacja, niekoniecznie dietowe, i niech to oczywiście będą inne dni niż te lodowe. Po prostu zaplanuj sobie te grzeszki i ich pilnuj, żeby oszukać Twój głód i mieć go pod kontrolą.
Owoce wieczorem są wyjątkowo niewskazane - postaraj się oszukać ten głód czymś innym. Ja staram się wieczorami i po kolacji nie jeść, a jak mnie ssie, to wypijam mnóstwo herbaty i wody - zagłuszam głód aż będę mogła się położyć spać z burczącym brzuchem co prawda, ale zadowolonym sumieniem.
Niestety, co tu dużo mówić - w tym wszystkim najważniejsze jest, żeby być SILNYM. Żeby odmawiać sobie i być przygotowaną na całe życie takiego pilnowania. Żeby na żaden dodatkowy kilogram nie machnąć ręką i stwierdzić "jeden w tą czy w tamtą".
Nie wiem sama co jeszcze Ci poradzić. Trzymam kciuki, żebyś się pilnowała. I bardzo dobrze robisz prosząc tu o pomoc. Pisz pisz pisz, a my wszystkie będziemy się starały Cię wesprzeć. Walcz o siebie Kochana, bo warto.
Tulę ciepło i przekazuję moc energii
C.
A do mnie
TĘDY - walczę od nowa.
-
Przyszłam do pracy, sprawdziłam służbową pocztę i szybciutko na Dieta.pl
JESTEŚCIE NIESAMOWITE !!!
KOCHAM WAS !!!
Czytałam Wasze posty ze łzami w oczach. Pierwszy raz sie cieszę, że nie ma klientów, bo jak bym z nimi rozmawiała taka zaryczana
Wzruszyłam się taka szczerą reakcją i całą prawdą, którą przeczytałam z Waszych literek. DZIĘKUJĘ.
MoNiko, masz rację Jednak muszę liczyć kalorie. To bardzo pomaga i uświadamia błędy. Zaczęłam już wczoraj, tak jak postanowiłam.
Dolinko uświadomiłaś mi, że ja też jestem 'chora". To dziwne, ale tak jak AA my jesteśmy AG (anonimowe grubasy) Tak , jak alkoholik, uważałam, że mnie ten problem nie dotyczy. Że inni chorują , a sobie z tym sama poradzę, bo przecież potrafię. BZDURA !!! Teraz widzę, ile potrzeba siły i samozaparcia, ile dobrych, mądrych rad i wsparcia, aby się powiodło.
Kasiu, tyle mądrego w tych granatowych literkach! I te zdjęcia! Dziękuję Ci za nie. Szczerze mówiąc , spoczęłam na laurach. Już od jakiegoś czasu oglądałam tylko moje "szczupłe" fotki, a do tych "grubych" nie wracałam. A TO BŁĄD!!! Muszę częściej je oglądać i przypominać sobie, że TAKA JUŻ NIE CHCĘ BYĆ. Tak jak sie wtedy wstydziłam siebie, tak dzisiaj wstydzę sie tych zdjęć. Ale z drugiej strony dobrze, że je mam. Ku przestrodze.
Gloorku, dobrze, że nabierasz świadomości, jakie to wszystko jest trudne. Schudnąć i utrzymać wagę. Każdą z nas to czeka, więc ..................nastawmy się bojowo i nie dajmy się. Zrzucić słoninę nie jest łatwo, ale to dopiero tak naprawdę początek walki. Trudnej walki przez całe życie chyba.
Doris, jak miło, że znów mnie odwiedziłaś. Masz rację, najważniejsze jest tu i teraz. Tylko co jak się tu i teraz zawali ??? Trzeba przełożyć wszystko na jutro i postarać się od nowa. I nie mozna zawalać dnia za dniem, bo powstaje łańcuch trudny opanowania. Dlatego poprosiłam o pomoc, póki jest jeszcze czas, póki widzę co sie ze mna dzieje, a nie ma jeszcze większych skutków ubocznych.
Cauche Twoje doświadczenie jest dla mnie nieocenione. Przeszłaś przez to, przed czym ja się tak staram ustrzec. I zrobię za Twoją radą to, że frykasy będą tylko czasami i z jakiejś okazji. Nie mozna sobie pozwalać codziennie to więcej. Najpierw coś zjadłam i nie przytyłam, na drugi dzień sobie pozwoliłam i waga nie drgnęła i tak parę dni testów. Potem przybywało po 200g, "ale to przecież wahnięcia wody w organizmie" - AKURAT! Zrobiło się 66kg. To jak ustawione domino. Jak ruszysz pierwszą kostkę, to zaczyna się lawina i trudno to zatrzymać. Bardzo sie boję jojo, dlatego tak dziko reaguję. Wracam do odchudzania. To łatwiejsze. I już nie powiem, że skończyłam, bo jak wszystkim powiedziałam to głośno, to mi się w głowie poprzestawiało, odpuściłam, choć myślałam, że nie.
Muszę pilnować każdego pół kilograma. Tak jak cieszyłam się z utraty wagi, tak samo martwi mnie wzrost. Każdy kilogram jest ważny, bo zrzucenie kosztuje tyle wysiłku.
A teraz raport dnia wczorajszego:
Najpierw menu:
X wasa zytnie kromka 9,42g 3 75,00
X Serek wiejski LACPOL srednio 100g 1,5 172,50
X Pomidory surowe średnio 100g 5 85,00
X Metka średnio 100g 0,2 79,80
X Szynka wędzona wieprzowa średnio 100g 0,1 39,20
X Winogrona czarne średnio 100g 3 240,00
X Jogobella light opakowanie 150g 1 90,00
X Cukier czubata łyżeczka 10g 3 120,00
X Ogórki surowe średnio 100g 2,5 25,00
X Grochowa talerz 250ml 1 192,00
W sumie kalorii: 1 118,50
Wasa z dodatkami na śniadanie
Grochówka na kolację o 18stej
A reszta w pracy.
Do tego przeprosiłam wczoraj orbitreka. Zdjęłam mu ciężar z ramion (bo służył ostatnio jako wieszak ) i poromansowaliśmy w dobrym tempie 60 minut. Czułam się spełniona.
DZIĘKUJĘ WAM WSZYSTKIM ZA SŁOWA I WSPARCIE. TO DLA MNIE BARDZO WARTOŚCIOWE
-
Witaj Jesi
Wpadłaś na mój wątek wiec postanowiłam odwdzieczyć się tym samym. Widzę że dziś masz juz lepszy humor i wszystko wraca do normy. Ja tez uważam że jak się człowiek odchudzi to powinien juz do końca życia na diecie zostac. Najgorsze jest to jak w moim przypadku gdy się uwielbia jedzenie Ja do osiągnięcia celu mam jeszcze daleko więc aż tak się tym nie martwię. trzymam za Ciebie mocno kciuki żeby Ci się udało. buziole i miłego weekendu zyczę.
-
uffffffffffff....
widzę ,że Jesi nasza wraca do siebie!!!!!
tylko dlaczego tak mało tych kal
aby zbić ten jeden kilogram
zapewne
JESI BŁAGAM ZMIEŃ TYTUŁ NA STARY!!!!!
I mam jeszcze jedną myśl- z tego co sie porozglądałam to niewiele dziewczyn jest na forum z misją utrzymania wagi ...TOBIE SIE TO UDAŁO !!!! i to był świetny ruch!!!! no nie???
-
Witajcie dzisiaj dobre duszyczki
Jeeejku, jak mam mało czasu !!!
Nadrabiam zaległości, gotuję obiad, latam na miotle i na szmacie.
Wpadłam tylko powiedzieć, że nastrój coraz lepszy, waga dzisiaj 65,1kg :P i zmienię ten straszny tytuł, tylko później.
Potem też napiszę więcej i Was poodwiedzam
Teraz jeszcze czeka mnie łazienka, akwarium, pieczenie ciasta, koszenie trawnika, o ile deszcz nie lunie, bo wisi na włosku i prasowanie, które cały tydzień piszczy na kupce, żeby się za nie zabrać :P
Będę potem. Na pewno . (chyba że burza nie pozwoli :P )
POZDRAWIAM !!!
-
Jesi przesyłam buziaki i pozdrowienia.
miłego dnia
-
ale fajnie,ze waga sie nawróciła!!!!
miłych lotów
do wieczorka!!!
-
Jesi, bardzo się cieszę, że kryzys ominęłaś i sobie radzisz.
A waga już na pewno niedługo pokaże wagę z tego tickerka pilnującego, więc będzie ok. Bylebyś się pilnowała
Buziaki, C.
A do mnie
TĘDY - walczę od nowa.
-
OCZWIŚCIE ,ZE TO JOJO MA SIĘ BAĆ JESI, NO NIE!!!!
bardzo mi się podoba ten tytulek ..wieloznaczny :P :P :P
-
No. Jestem. Usiadłam wreszcie.
Nawet miałam zamiar dzisiaj na rower skoczyć, ale..................dzień mi się skończył :P
Cóż. Bywa.
Za to myślę, że i tak kalorii mnóstwo spaliłam, bo sił mi niewiele zostało do życia :P
Oszczędzam kalorie, bo wiecie...............odchudzam się NA SERIO.
Wczoraj pisałam sobie wszystko, ale zostawiłam trę kartkę w pracy. Myślę jednak, że było mniej więcej tak samo kalorycznie, jak przedwczoraj. Dzisiaj też podobnie, no może 1300kcal. Nie wrzucam tego do dzienników, bo mam strasznie wolnego neta i wolę w tym czasie Was odwiedzić, a nie wertować strony liczników kalorii.
Dzisiaj zjadłam:
śniadanie:
chleb razowy z ziarnkami "Kołodziej" - 3 kółka
ser żółty salami 1 plasterek
ser topiony wędzony z szynką 2 plasterki
szynka wędzona 2 plasterki
plaster pomidora na każdej kanapce
II śniadanie
arbuz (nie cały! kawałeczek ) , brzoskwinia, kawa z cukrem (1łyżeczka) )
obiad
zupa pomidorowa z ryżem 250ml, 100g piersi z kury got.
podwieczorek i kolacja
jeszcze powyższa zupa pomidorowa, :P , bo była pyszna, wszyscy jedli z makaronem, a ja uwielbiam z ryżem i pierwszy raz od kilku lat zrobiłam sobie osobno taką jak lubię, dlatego tak ją potem jadłam :P Ale przez cały dzień nie było jej więcej niż litr, chyba nawet mniej.
150 g karpia smażonego
zero słodyczy, zero słodyczy, zero słodyczy
Witaj Kijanko !!! Dziękuję za trzymanie kciuków
Zmieniłam tytuł Dolinko i bardzo się cieszę, że przypadł Ci do gustu Mi chyba też TAK TAK , TO JOJO MA SIĘ BAĆ! Właśnie o to mi chodziło. Dopiero Ty mi zwróciłaś uwagę, że tytuł jest wieloznaczny. Ale to i dobrze. Każdy wyczyta to, co chce wyczytać
A kalorii mało, bo jak pisałam powyżej................przecież się odchudzam
"Misja utrzymania wagi" jak to dumnie brzmi Ale masz rację, jestem jedną z nielicznych i póki co nie mam zamiaru zamykać wątku. Jak widać przeżywam rozterki, być może ku przestrodze innym, którzy zakończą odchudzanie , przyda się to moje pisanie. Sukces schudnięcia nie równa się sukcesowi utrzymania wagi. Dlatego zostaję tu z Wami i walczę teraz o normalność. Podejrzewam, że skończenie odchudzania w głowie, w sercu i na forum, kończy również szybciutko bycie szczupłym. Kilogramy raz dwa wracają. Dlatego trzeba tu być, trzeba przeżywać, pisać i walczyć, żeby sobie z tym poradzić i ustabilizować wagę. Najgorzej spocząć na laurach i od razu sobie odpuścić. NIE MOŻNA !!!!!
Bożenko! Jak miło, że mnie odwiedziłaś !!! Dawno Cię nie było!
Cauche będzie o.k. Musi być. W poniedziałek wskakuję na tickerek pilnujący, a potem posuwam się w prawo
63 dobrze brzmi
Lecę do Was.
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki