Witajcie
Zgłaszam się do dzisiejszego raportu:
- dietkowo ok. chociaż znów zjadłam plasterek sera z wędliną. Ale w limicie zmieściłam się
- ruch był - godzinny spacer w rodzinnym gronie (czyli mój mąż i mój labrador )
Ostatnio mam awersję do jogurtów. Jak widzę jogurt to mam odruch wymiotny. Więc w pracy zamiast Bakomy pitnej wcinam zestaw: grahamka + jabłko + ogórek.
Muszę wymyślić coś na jutro, bo znów mi zbrzydnie
Sylwka, Fruktelka - ja mam lenia przed każdym aerobikiem i basenem. Ale jak już się zbiorę to nie żałuję
Malafrena - rano też nie dałabym rady. Kiedyś na studiach jeszcze, na 4 roku wzięłam sobie 3 w-fy (bo musiałam kiedyś zrobić). Miałam rzut beretem na w-f z Wittigowa, ale i tak nie mogłam dojść na co trzecie zajęcia
Dorotko - trudno pogodzić się z jo-jo. Człowiek zdążył poczuć się dobrze w nowej figurze, a tu znowu klops. Ale trudno. Stało się i trzeba znów walczyć.
Battuś- ja na szczęście płacę co miesiąc. Zapisałam się w grudniu i byłam raz, potem w lutym znów byłam raz. Od kwietnia chodzę systematycznie i muszę wytrwać
Miłego wieczoru
Zakładki