Jak chcę się rozwinąć na kompie to mi forum non stop krzyczy, że mam się zalogować, grrrrrrrr
A w komórce pisać swój wywód nie bardzo. Ale jestem, czytam i podziwiam
Jak chcę się rozwinąć na kompie to mi forum non stop krzyczy, że mam się zalogować, grrrrrrrr
A w komórce pisać swój wywód nie bardzo. Ale jestem, czytam i podziwiam
dziś na wadze (tak, ciotka znowu waży się codziennie) pokazało się oczko! -21 od wagi maksymalnej!
Koleżanka ciotki, która biega maratony i ciotce kibicuje, zaproponowała że będzie z ciotką razem chodzić te 5 km co rano - pogadamy sobie, ona będzie miała rozgrzewkę przed swoim rozbieganiem się a ciotka swoje 5km spacerku.
Poza tym - znowu jest ciężko z dietą. Mama była u ciotki na tydzień - gotowała trochę i ciotka przy mamie jakoś wymięka i tylko by jadła. Drugą garść orzechów, kotleta, łyżkę masła orzechowego bez cukru i soli takie rzeczy - nie żeby zaraz tabliczkę czekolady czy ciasto.
Jak jest ciężko z dietą, to i ciężko się chodzi i wszystko. Wczoraj na przykład ciotka odpuściła z lenistwa. Ale dzisiaj w tym mrozie 43 minuty były, więc ok.
W ogóle ciotka ma nieustający problem z gotowaniem. Ciotka ma tego dość. Dość gotowania dla rodziny (całe szczęście, że dziecko je w szkole chociaż) i dla siebie. Planowania, zakupów, ciągłego wstawiania i wyjmowania ze zmywarki, marnowania w kuchni całych długich godzin życia. Najchętniej wykupiłaby ciotka pakiety diet pudełkowych dla całej rodziny. Gdyby nie cena.
Dziś zapowiada się całkiem dobry dzień, niech tego nie schrzani
Waga pokazała zdecydowane 96 z wahnięciami w lewo, co oznacza, że spada. Spacer był. Na śniadanie jajecznica z cukinią i 2 minikromki z szynką. Normalnie byłyby 2 kanapki, ale chleb kupiony wczoraj po południu po kolacji chłopa i jego kanapkach do pracy i śniadaniu dziecka i jego kanapkach do pracy skurczył się do 2 maleńkich kromek przy piętce, która jest niejadalna przecież. Do tego szklanka wody, poranna porcja magnezu, kawa i można żyć.
Wczorajsza kolacja - dla nich penne bolognese - makaron pełnoziarnisty, a co, dla mnie odłożony kawałek mięsa przed zmieleniem (udziec z indyka) duszony z fasolką szparagową i warzywami z mieszanki chińskiej. Samo się robi, tylko trzeba mieć garnek z grubym dnem. W ogóle garnek i patelnia ceramiczna z grubym dnem to podstawa obecnego mojego gotowania. Nie przypalają się rzeczy, ładnie za to wytapiają i gotują we własnym sosie. No i garnek do gotowania na parze! Ale nie urządzenie, tylko garnek. Parowar elektryczny miałam, oddałam - był kompletnie niepraktyczny, durną szparagową gotował godzinę (na parze na gazie może z 10 minut?), zajmował pół blatu i żarł prąd jak opętany. Jedno, do czego się nadawał doskonale i do czego faktycznie go używaliśmy, to sterylizacja butelek młodego, dopóki nie zaczęliśmy ich normalnie prać w zmywarce.
Dobra, wystarczy tych wspomnień kombatanckich, robota czeka. Miłego dnia!
To dwa lata temu było, nie rok? O rany. No oczywiście ciotka padła. Przytyła prawie wszystko to co straciła. W depresję znowu wpadła. A wszystko przez to że głupie hormony głodu zaatakowały i ciotka cierpiała.
W tym roku znowu podjęła ciotka próbę. Już poszło 7 w dół. Ciotka dużo kardio uprawia, pilnuje kalorii, pije wodę i czyta o tym, co zrobić żeby dociągnąć do celu i utrzymać.
To dwa lata temu było, nie rok? O rany. No oczywiście ciotka padła. Przytyła prawie wszystko to co straciła. W depresję znowu wpadła. A wszystko przez to że głupie hormony głodu zaatakowały i ciotka cierpiała.
W tym roku znowu podjęła ciotka próbę. Już poszło 7 w dół. Ciotka dużo kardio uprawia, pilnuje kalorii, pije wodę i czyta o tym, co zrobić żeby dociągnąć do celu i utrzymać.
Hej. Czytam twój wątek z zainteresowaniem. Od jutra zaczynam dietę. Mało słodyczy i mało węgli. Patrzę na indeks glikiemiczny.
Zakładki