Strona 10 z 12 PierwszyPierwszy ... 8 9 10 11 12 OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 91 do 100 z 118

Wątek: Ciotka zjadła Jolkę, Jolkę trzeba oddać

  1. #91
    Ciotka_Fitalia jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    18-06-2016
    Mieszka w
    Warszawa
    Posty
    81

    Domyślnie Odp: Ciotka zjadła Jolkę, Jolkę trzeba oddać

    No i ciotka sobie wykrakała. Nie dość, że nie spada, to wzrosło o kilogram do dwóch.
    Dramat.

    Ciotka mogłaby udawać, że nie wiadomo skąd, ale prawda jest taka, że ciotka jest zmęczona. Zrzuciła 17 kilo i to jest dużo, to jest 3 miesiące stałego myślenia o jedzeniu, koszernego gotowania i się-pilnowania. I nie, żeby świadomie, ale tak podświadomie, to ciotka się trochę sabotuje. I a to kotlecik nieduży zarzuci, a to jakaś kanapka na obiad, bo 'jakoś nie ma nic innego', a to wody się nie chce pić bo jakby zimno i w zamian kolejne kawki z mlekiem, a to wyjątkowo dziś windą a nie schodami - i te wszystkie małe, malutkie decyzje kumulują się w zastoju wagi.
    Wczoraj domownicy mieli ochotę na lody. Ile ciotkę kosztowało, żeby sobie nie nałożyć, to tylko ciotka wie. Stała ciotka nad tym pudełkiem a w głowie rozgrywała się znajoma pieśń lodu i ognia pt przecież to tylko kawałek, przecież nie zaszkodzi, a do tego przecież tyle dziś chodziłaś.

    Tak było.
    W końcu ugotowała sobie ciotka jajka w koszulkach, zrobiła wypasioną surówkę (z dodatkiem prażonych ziaren słonecznika) i jakoś tam rozeszło się po kościach. Ale jest trudno. Ciotka właśnie postawiła sobie butelkę z wodą koło biurka i ma zamiar wymęczyć te półtora litra.
    Ciotka jeszcze nie wie, czy poradzi sobie z wieczornym głodem i jak. Ale może teraz ciotka spróbuje kolacji węglowodanowych - bulgur w pomidorach, z ciecierzycą? Albo coś.

    Z tego co ciotka widzi, na forumie nikt nic nie pisze, co pewnie oznacza, że reszta jest zbyt zajęta natłokiem obowiązków (czytaj - też popłynęli i mają naprawdę dobre wymówki). Ciotka ma nadzieję, że wrócą z dobrą wagą i bez problemów.

  2. #92
    Ciotka_Fitalia jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    18-06-2016
    Mieszka w
    Warszawa
    Posty
    81

    Domyślnie Odp: Ciotka zjadła Jolkę, Jolkę trzeba oddać

    Dziś:
    trochę warzyw na śniadanie
    kanapka z pasztetem (pasztet chudy, sama robiłam, z mięsem, soją i warzywami)
    bulgur z warzywami z patelni i ciecierzycą
    Woda - kończę półtora litra
    Kawa - jedna... a nie, dwie. Dwie kawy.

    Ruchu brak, nie licząc schodów.
    Waga stoi, ale ogólnie czuję się ogarnięta i nie odbija mi, chyba ciotka wraca na dobry tor.

  3. #93
    Ciotka_Fitalia jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    18-06-2016
    Mieszka w
    Warszawa
    Posty
    81

    Domyślnie Odp: Ciotka zjadła Jolkę, Jolkę trzeba oddać

    Jak przeżyć jesień odchudzając się.
    Bo kryzys ciotka raczej ma już za soba, odpukać.
    Otóż, tu porada ciotki dobra rada- należy jesień zaakcetować i wziąć na klatę. Jesień to nie pora na lekkie sałatki z cytryną i odrobiną oliwy. Jesienią, żeby nie zwariować, należy jeść jedzenie jesienne - warzywa korzenne, bulwy, kapustę kiszoną.
    Ostatnio ciotka zrobiła sobie puree z dyni, batata, marchewki i pietruszki. Warzywa gotowane na parze, zmiksowane blenderem na puree (z łyżeczką oleju kokosowego, solą i pieprzem). Jako, że to same warzywa (oprócz łyżeczki oleju, ale ciotka nie eliminuje jej bo witamina A z marchewki), to w zasadzie się do kalorii nie liczą. Jako dodatek do ryby na parze i surówki - bardzo smaczne i sycące i, ciotka ma nadzieję, nietuczące.
    Gdzieś tam z tyłu głowy słyszy ciotka głosy o podejrzanie wysokim IG.
    Sprawdźmy.

    Batat - 50
    Marchewka - 80!
    korzeń pietruszki - ? pewnie też jakos wysoko
    no i dynia - 75.

    Ale z drugiej strony - obniżyła ciotka całość jedząc to z surówką o niskim IG. I do tego ten łosoś.

    Hm, no dobra, umówmy się, że to puree to nie jest potrawa na codzień. Ale z trzeciej strony - lepsze takie, bardzo ogólnie zdrowe jednak puree i trzymanie ciotki w ryzach niż popłynięcie w kanapki po kolacji czy ciągłe dojadanie bo samą surówką z rybą się człowiek nie najada w takie zimno.

    Waga jakby się waha, ale generalnie stoi. Ciotka bierze na klatę że postoi pewnie z tydzień albo i dwa, dopóki się ciotka nie przyzwyczai do jesieni.

    Woda - wczoraj mało, dziś idzie super.

    Reszta współosadzonych na forumie to się chyba na dobre wypisała. To sobie ciotka pogadała do siebie i robotów googla.

  4. #94
    Awatar fatslim
    fatslim jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    08-09-2008
    Mieszka w
    Rzeszów
    Posty
    39

    Domyślnie Odp: Ciotka zjadła Jolkę, Jolkę trzeba oddać

    a ja polubiłam ciotkę bo widzę, że na tym samym etapie jesteśmy i z podobnego zaczynałyśmy

    Jak przeżyć jesień? hm kupiłam sobie rowerek stacjonarny bo nie będę sama sobie kitu wciskać, że w zimny, deszczowy dzień ruszę zad na siłownię, kupiłam skórzaną kurtkę ( używaną) bo nagradzać siebie trzeba ( nie jedzeniem!)

    Poprawiać sobie humor nie jedząc, oczekiwać od siebie więcej, podziwiać zmniejszające się fałdki, oglądać motywujące programy i cieszyć się, że TYLE już się udało . Ja dopiero teraz widzę jak żałosne były moje wymówki do tej pory więc rozumiesz nie mogę ich już użyć

    Nie daj się tłuszczowi, słabości i kaloriom!

  5. #95
    Ciotka_Fitalia jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    18-06-2016
    Mieszka w
    Warszawa
    Posty
    81

    Domyślnie Odp: Ciotka zjadła Jolkę, Jolkę trzeba oddać

    Siema Fatslim! Wirtualna piąteczka!

    U ciotki nadal idzie, powoli ale w dobrą stronę. Jeszcze kilka dni i ustabilizuje się na dobre ten mój pierwszy cel. Który na kilogramie przed metą postanowił zafundować ciotce zastój, kryzys i w ogóle. Ale już się wskazówka buja po lewej od setki więc naprawdę, lada chwila.

    Ciotka grzecznie je. Po kryzysie (ale dajcie spokój, żadne tam fastfoody czy słodycze, ot nieogarnięcie i podjadanie, co to w ogóle za kryzys, gdyby nie to, że taki niepowstrzymany powoduje rzucenie diety na dobre to ten) najpierw poszła ciotka w bulwy i korzenie, nie patrząc specjalnie na ilości, ale jak już było dobrze, to się ciotka pozbierala na dobre i jedzie dalej.

    I naprawdę, jakiś ruch więcej ciotka powinna, bo same schody to chyba za mało. Ale myśli sobie ciotka, że może jak jeszcze z dycha spadnie, żeby jednak tych stawów nie obciążać setką.

    I tak to. Walka trwa. Zmiana trwa też, bo ciotka pracuje nad zmianą stylu odżywiania na dobre, żeby nie jojo itd.

  6. #96
    Ciotka_Fitalia jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    18-06-2016
    Mieszka w
    Warszawa
    Posty
    81

    Domyślnie Odp: Ciotka zjadła Jolkę, Jolkę trzeba oddać

    I tak oto narzekając i marudząc osiągnęła dziś ciotka swój pierwszy duży cel wagowy. Jest minus osiemnaście, jest poniżej setki!

    Następny cel ciotka ma w głowie, suwak zaktualizuje pewnie jutro. Dziś się ciotka napawa pierwszym (nie)małym zwycięstwem.

    No!

    ============
    Ciotka sobie dopisze, bo może.

    Obiad dziś - jajecznica z 2 jajek z połową awokado, pomidor, pół czerw. cebuli, trochę sałaty. I kolacja - jakieś 200g fileta z indyka na parze, razem z 1/3 batata, marchewką, kawałkiem brokuła. Do tego surówka.
    Normalnie wzorcowo!
    Za to wody mało. Zimno jest, kurcze. Pić się nie chce.
    Ostatnio edytowane przez Ciotka_Fitalia ; 12-10-2016 o 18:16

  7. #97
    Awatar fatslim
    fatslim jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    08-09-2008
    Mieszka w
    Rzeszów
    Posty
    39

    Domyślnie Odp: Ciotka zjadła Jolkę, Jolkę trzeba oddać

    GRATULACJE!!! ja czekam na te magiczne 99,9 na wadze, a jak już przyjdzie to przysięgłam sobie, że nigdy więcej się tak nie spasę i po latach odchudzania nareszcie przyszła ta determinacja i zawziętość o której niemal marzyłam. Jak przychodzi kryzys i zaczynam szukać jedzenia to przy otwartej lodówce potrafię sobie powiedzieć "zamknij te drzwi ty głupia ci...o" działa .
    A na serio są dni kiedy jest cholernie ciężko i tylko te stracone kg ( i mniejsze portki na dupie) dają siłę, aby trwać.
    Od rana u mnie leje, oczywiście zaraz przeszła ochota na siłownię, zjadłam grzecznie śniadanko, włączyłam tv, usadziłam zad na rowerku i grzecznie godzinkę machałam nogami

    Damy radę! nigdy więcej setki!!!

  8. #98
    Ciotka_Fitalia jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    18-06-2016
    Mieszka w
    Warszawa
    Posty
    81

    Domyślnie Odp: Ciotka zjadła Jolkę, Jolkę trzeba oddać

    Do forum się ciotka wbić nie mogła chyba z tydzień a tu kilo spadło kolejne. Walka trwa, czuj duch!

  9. #99
    Awatar maggi104
    maggi104 jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    21-01-2014
    Mieszka w
    szczecinek
    Posty
    31

    Domyślnie Odp: Ciotka zjadła Jolkę, Jolkę trzeba oddać

    No cóż, pora się przyznać... waga 106
    Ale, nie pisałam, bo ciężko przyznać się choć to dość częsta przypadłość...
    Mam depresję od 3 lat, tj od urodzenia syna. Długo by pisać co i jak, ale problemy się nawarstwiają i jest coraz gorzej. Przeczytałam cały internet na ten temat i wszystko wskazuje na wysoki poziom kortyzolu, objawy w 99% takie jak przy zespole Cushinga. I chyba nigdy sobie z tym nie poradzę.
    Nie umiem nie zajadać stresu, choć codziennie mam postanowienia. Masakra

  10. #100
    Ciotka_Fitalia jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    18-06-2016
    Mieszka w
    Warszawa
    Posty
    81

    Domyślnie Odp: Ciotka zjadła Jolkę, Jolkę trzeba oddać

    Cytat Zamieszczone przez maggi104 Zobacz posta
    No cóż, pora się przyznać... waga 106
    Ale, nie pisałam, bo ciężko przyznać się choć to dość częsta przypadłość...
    Mam depresję od 3 lat, tj od urodzenia syna. Długo by pisać co i jak, ale problemy się nawarstwiają i jest coraz gorzej. Przeczytałam cały internet na ten temat i wszystko wskazuje na wysoki poziom kortyzolu, objawy w 99% takie jak przy zespole Cushinga. I chyba nigdy sobie z tym nie poradzę.
    Nie umiem nie zajadać stresu, choć codziennie mam postanowienia. Masakra
    3 lata w depresji to strasznie długo! Leczysz się? Jeśli nie, to gorąco polecam wizytę u psychiatry i dobranie odpowiednich leków! Ja brałam antydepresanty przez jakieś 2 lata i powiem, że wyprostowały mnie bardzo. Teraz nie biorę, miewam lepsze i gorsze dni ale generalnie funkcjonuję całkiem przyzwoicie. Pamiętam, że miałam wcześniej wrażenie, że jestem całkiem zaplątana, zasupłana w jakiś węzeł. Potem powoli zaczęłam wyciągać pojedyńcze nitki i jakoś poszło. Ale nie jest lekko.


    U mnie ostatnie dni właśnie ciężkie są bardzo. Niby nic się nie dzieje, ale jakoś tak nieogarnięta jestem, jem bez sensu, w halloween nawet zjadłam 2 czekoladki. Ciągle mi zimno (albo jem za mało białka albo mam tu zimno w otoczeniu, heh), piję za mało wody, zamiast jeść w miarę regularnie co te 3 godziny, przesuwam sobie pory posiłków wydłużając przerwy (co na dłuższą metę powoduje ataki wieczornego głodu, które wprawdzie zaspokajam jakimiś serkami wiejskimi zwykle, ale i przedwczoraj np zjadłam 2 kromki świeżo upieczonego chleba), nie mam pomysłów na posiłki i ogólnie każdy dzień od rana to kolejny dzień walki. Jak się zmuszę do szklanki wody od rana, to jeszcze jest szansa, że te 1,5 - 2l wypiję. Jak nie dam rady rano przed śniadaniem, to już cały dzień będzie na sucho, bo 2 kawy czy 3 to się jakoś nie liczy.
    I tak jest ze wszystkim. Teraz zbliża się 11, idę zrobić drugie śniadanie. Na samą myśl o warzywach gotowanych na parze i piersi z indyka jakoś mi dziwnie. Ale dam radę, kolejna mała bitwa wygrana.

    Waga stoi i cieszę się, że nie rośnie.

Strona 10 z 12 PierwszyPierwszy ... 8 9 10 11 12 OstatniOstatni

Zakładki

Zakładki
-->

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •