no to teraz nazbieram batów (zwłaszcza że 12h w robocie bez netu, więc będziecie mieli duuuuużo czasu) - ale będą to słuszne kopniaki
nie ma co owijać w bawełnę - zawaliłam
przedwczoraj --> fakt - był 2h spacer na plażę/po plaży, ale co z tego skoro wchłonęłam ok.3000kcal
wczoraj --> totalny bezruch i kalorii znacznie więcej niż dnia poprzedniego - żeby to jeszcze z jakichś wartościowych rzeczy, ale nieee - pooooo co :/ grrr
jestem na siebie wściekła - waga słusznie zareagowała i pokazała 1kg więcej niż na suwaczku. i dobrze. należy mi się :/ nie można grzeszyć bezkarnie.
tak tylko się zastanawiam, po co - skoro nawet mi nie smakowało - ot tak. jadłam. bez żadnego powodu. bez usprawiedliwienia. ehh... cała ja
żeby jednak nie było wątpliwości - od dziś wracam na jedyną słuszną drogę i nie ma zmiłuj się - za tydzień waga musi pokazać co najmniej 100g mniej niż na suwaczku - bo i tak już tydzień zmarnowałam swoim łakomstwem. :/
teraz tylko kombinuję, co wziąć do pracy, żeby przez te 12h sobie poradzić, a jednocześnie nie przesadzić w żadną stronę (dopuszczam dziś jednak nie dobicie do 1000kcal, bo bilans tygodniowy i tak wyjdzie na plus, a organizm nie będzie protestował, że daję mu wreszcie trochę odsapnąć - oczywiście bez przegięć typu głodówka)
Zakładki