nieprawda, wcale latwo sie nie mowi. Czytaj to, co napisalam - cenniejszy z punktu widzenia odchudzania jest spacer szybszym krokiem (albo normalnym, jesli kondycja jest zerowa), ktory potrwa 40 minut, niz 2 sklony prowadzace do zadyszki. Nie chodzi o to, zeby pol godziny szalec na rowerze, wrecz przeciwnie. Zapytajkogos, kto zna sie na fitnessie, jak to sie dzieje ze organizm zaczyna spalac tluszcz.
Sorry, nie chce nikogo urazic, sama zaczelam cwiczyc dopiero po 23 zrzuconych kilogramach, wczesniej nie czulam sie na silach - chodzilam wtedy na dlugie spacery. I bylam przekonana, ze robie dla siebie cos waznego. Potwierdzila to moja trenerka, ktora za podstawe mojego odchudzania w klubie dala mi chodzenie po biezni nachylonej pod katem 4 proc. w tempie 5,8 km na hodzine - a wiec po prostu marsz.
I nie jest prawda, ze liczy sie kazda minuta. Jesli cwiczenie jest nieefektywne, czlowiek sie meczy i zniecheca
Zakładki