pójdę do lekarza...tylko tak podświadomie(obym się myliła) czuję, ze niewiele to da: moja lekarka jest bliską koleżanką mojej mamy, kobieta sama jest pokaźnych rozmiarów i chyba nie zrozumie...dla niej co zdrowe-to i waży 'przywoicie'.pech na całej linii.
co do innego lekarza-na prywatnego mnie nie stać,to już fantazje tylko. a inny lekarz nie wiem, czy mnie przyjmie-karta przecież, no i nie jest rodzinny czy jak to się zowie.
natłok myśli, zastanawiam się co zrobić i jak to rozegrać.co zrobić, by zacząć walczyć o normalne życie!
pójdę jutro do tej lekarki-mimo wszystko spróbuję.jeśli nie będzie chciała słuchać poproszę o skierowanie do drugiego.najgorsze jest to, że jestem niepełnoletnia(jeszcze do stycznia) i do wszystkiego potrzebni są rodzice.
teraz chyba bardziej niż kiedykolwiek potrzeba mi wsparcia, bo w kciuki nie wierzę- Iwan Bezdomny zwariował mimo kciuków
dziękuję Margolko-przeczytałam Twój temat o odchudzaniu i wysłałam zgłoszenie na Twoje forum, muszę próbować walczyć o siebie bo nikt tego za mnie nie zrobi.
Aniołku-dzięki, że jesteś i za chęć pomocy i wsparcia duchowego.na razie trzymam się, ale nie wiem co będzie jutro, po powrocie od lekarki...
Gosiu-wspólne bojowanie jednoczy, jak tylko naszkicuję sobie w myślach plan rozmowy z lekarką na jutro to spróbuję pomyśleć, co zrobię w razie porażki...
dziękuję Wam, jesteście naprawdę wspaniałe!
Zakładki