Ja myślę, że życie po diecie nie moze się znacznei różnić niż w jej trakcie - czeka nas całe życie pilnowania sie...
Triskelluś - buziaków moc przesyłam i życzę udanego tygodnia
Ula
Ja myślę, że życie po diecie nie moze się znacznei różnić niż w jej trakcie - czeka nas całe życie pilnowania sie...
Triskelluś - buziaków moc przesyłam i życzę udanego tygodnia
Ula
Triskell, wyjechałaś już?? jak nie to też chętnie poznam ten słynny numer komórki...
STARY WĄTEK | NOWY WĄTEK --> PODSUMOWANIE ROKU 2008
"Nie rezygnuj nigdy z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie."
Usiaczku, z jednej strony zgadzam się z Tobą, że życie po diecie nie różni się wcale tak bardzo od życia na owej diecie, tzn. faktycznie trzeba się kontrolować. Ale z drugiej strony, jak pisałam u Luny, jest znacznie łatwiej. Bo to kontrolowanie polega po prostu na zachowaniu umiaru, ale już w znacznie większych ramach. Pozwalam sobie na żywieniowe grzechy wszelakie, ale ważne, by nie stały się one codziennością. Bo co innego zjeść coś niedietowego na imprezie, a co innego wsuwać codziennie wieczorem słodycze jako zagryzkę do oglądanego filmu. Wszystko jest kwestią umiaru i rozsądku. W tej chwili, ze względu na wyjazd za 4,5 dnia, zupełnie nie mamy pieniędzy. Pyszne jedzonko na podróż pojechało już z naszą kierowcą (i całe szczęście, nie kusi, by się do niego włamać ), a my kombinujemy z tego, co jest w szafkach i lodówce. Były więc i zupki chińskie (zwane przez nas Chinese Delight), wczoraj zjadłam chyba z kilka kilogramów śliwek (bo dostałam z ogródka znajomej), a dziś na obiad nie napiszę, co zrobiłam, ale napomknę, że łatwo to zrobić z posiadanych w domu tanich produktów, a nazwa "tego" kończy się na "-śniki". Ale znowu - to kilka dni, a po diecie nie ma już tej presji, by każdy tydzień był sukcesem i ważne po prostu, by takie "kilka dni" nie stało się normą. Naprawdę, po diecie jest fajnie.
Wczoraj miałyśmy ostatni przed wyjazdem występ, na otwarciu nowej księgarni w Olympii. Brały udział tylko 4 z nas, a ja po raz pierwszy miałam okazję tańczyć do muzyki na żywo. Ciekawe doświadczenie, ale fizycznie dość męczące, bo zespół grał przez dwie godziny i trzeba było stać i klaskać i czekać na coś, co znamy i do czego tańczymy.
Tak czy owak, oto kilka zdjęć - z samego tańca:
ze stania i klaskania:
i z buszowania między regałami:
taka cała w brokacie byłam świecąca:
i brzuszek trochę od śliwek wydęty :
rock star:
a tu już byłam tak zmęczona, że marzyłam o tym, żeby usiąść:
Triss, masz rację... ja teraz właśnie zrozumiałam jedno że teraz gdy i ja i Usiak jesteśmy na diecie to musimy każdy dzień zozpatrywać osobno i się nad nim nie ruzczulać jeśli coś nam się nie uda...musimy dążyć właśnie do tego, alby każdy dzień był naszym małym sukcesem...Zamieszczone przez Triskell
wyglądasz super!!!
a co do tego testu to ciekawe czy faktycznie jesteśmy takie podobne do siebei...zaraz cię będę czytać
jak zwykle piekne zdjecia i piekna kobieta
pozdrawiam poniedziałkowo
Ło matko jaka ty jesteś fajnie szczupła - normalnie rewelacyjnie wyglądasz - zaraz chce mi sie dalej dietowac jak widze takie sukcesy, dobrze ze jak schudłas nie zostawiłas watku i dodajesz nam sobą tyle enerigii, dzieki temu widzę sens w odchudzaniu się. Pozdrawiam i życzę miłego tygodnia
Ty jestem: TAKIJA z 116 chcę mieć 64
36 lat – 164 cm wzrostu
Start 03.07.2006 – 116 kg – BMI 43,13 – otyłość
Planowana meta 03.09.2007 – 64 kg
Ostatnie ważenie: 5.09.2006 – 108 kg – BMI 40,15
POWOLI, POWOLI NAWET SŁOŃ DOJDZIE NA METĘ
Takijko, żebyś Ty widziała, jak mi się radośnie pyszczek śmieje, gdy takie rzeczy czytam. Już to, że jestem zadowolona ze swojego obecnego wyglądu (czego nie mogłam powiedzieć o sobie sprzed diety) jest wielką nagrodą. Ale fakt, że jeszcze do tego kogoś motywuję, to nagroda co najmniej tak samo wielka i ważna.Zamieszczone przez TAKIJA
Triss- ja bym chciała mieć taki brzuch jak Ty- "wydęty" bo ja jak mam wydęty to...aż głupio siedzieć .
Fotki bardzo ładne i się zastanawiam czy to czasem nie jest Twój strój codzienny, tak często go masz na sobie ;p
Dziekuje za tak duzo pozytywnej energi.Bardzo jest mi teraz potrzebna!!!
Slicznie wyszlas na zdieciach.Tryskasz energia.
Pozdrawiam!!
Hehe, Nan, codzienny to może nie, ale ulubiony. Choć tym razem mieniący się pomiędzy fioletem a niebieskim welon miałam udrapowany na spódnicy po raz pierwszy. A poprzednim razem (we wtorek) występowałam w zupełnie innym stroju, ale nie było na występie męża (mojego nadwornego fotografa), to nie było i zdjęć.
Zakładki