Napiszę Wam go w piątek (u Was to już pewnie będzie sobota).
A Wy dziewczyny spotykajcie się i umawiajcie razem na ćwiczenia. W kupie raźniej (ale Wam zazdroszczę)
Napiszę Wam go w piątek (u Was to już pewnie będzie sobota).
A Wy dziewczyny spotykajcie się i umawiajcie razem na ćwiczenia. W kupie raźniej (ale Wam zazdroszczę)
Otylanna i jeszcze mi powiedz ze do tego samego klubu chcesz sie zapisac co ja.. to juz w ogóle pełnia szczęścia.
Jak będę na Radzymińskiej to się będę uważnie rozglądać.. pomachaj mi jak mnie zobaczysz
Triskell no szkoda, że tak daleko jesteś.. ale rozumiem.. wyjazd za mężem
Może i ja powinnam się tak udać
Znowu jem... ostatnio to ja ciągle jem, ale wszystko pod kontrolą. Chrupie warzywka właśnie żebym miała siłę na gimnastykę.
Chciałam sie pochwalić że dziś 4 dzień bez słodyczy. Oby tak dalej
Joasiu chciałabym się zapisać na Inflancką, bo jest stosunkowo blisko ode mnie (pewnie ze 25 min. spacerem). Postaram się machać jak będę przejeżdżać Radzymińską, ale zazwyczaj mam ręce zajęte kierownicą
Witam wieczornie,
już się obrobiłam ze wszystkim, fitness, pozniej pelling kawa, rewelacja, ktora z Was sie jeszcze nie skusila, to naprawde POLECAM, rewelacja, kremiki tak samo jak wczoraj i czuję się już troszkę zmęczona, a po fitness energia mnie rozpierala.
Od momentu gdy nie pije kawy, biegam spac jak niemowlak po 22 już myślę żeby głowę do podusi przyłożyć.
Za mało dziś chyba wypiłam płynów, pogubiłam się, ile butelek w domu to każda rozpoczęta, piję ze wszystkich, zgroza.
Jutro wyjezdzam do mamy i proszę wspierajcie mnie telepatycznie, pokusom mówię stanowcze NIE, ale to tutaj.. a co bedzie w domku? brrrr, aż się boje myśleć.
Zniknął wątek o pielęgnacji skóry, albo to ja ślepota jestem i nie mogę go znaleźć, idę na poszukiwania mądrośći w waszych wąteczkach.
Dziękuję znowu wszystkim za śliczne słówka..
aaaaaaaa i Otylanno idę posłać słonika do zmniejszenia. Starej skleroztyczce się przypomniało
Witaj
Bedziesz miała ciezka probe przed soba taka wizyta bedzie proba sił ale nie daj sie
Wierze w Ciebie , ze dasz sobie rade i pamietaj , ze tak nie wiele cie dzieli od wyniku 2 cyfrowego
pozdrawiam cieplutko
i trzymaj sie dzielnie aaaaaaaaaaaaa i masz duzo pic!!!!!!
Weroniczko, dziekuję za wsparcie, TY o mnie myśl jutro i w sobotę i mow tak.. zostaw to, nie jedz, na pewno nie ejstes glodna
Chyba zaopatrze sie w swoje jedzonko, mysze tylko wykombinowac jakis powod.. powiedziec jej ze sie odchudzam czy nie? Ot i dylemat.
Ale ja nie lubie sie zbytnio opowiadac. Duza juz jestem , a wlasnie o wiele za duza .... cos kolo glowy mi uroslo duzego tak, tak to tulow nozki i raczki
Wode pije, w pracy herbatka, w samochodzie woda, na zajeciach woda, w domu woda ... mam nadzieje ze choroby morskiej od tego nie dostanę
Ahoj zeglarze!!!
Asiu myślę, że Mama zrozumie (moja by zrozumiała ). Ale jeśli jej nie powiesz to za kilka tygodni może się z kolei miło zdziwić, jak zobaczy szczuplejszą córcię
Tak czy inaczej nie daj się ponieść i przykro mi, że ze słonikiem nie wyszło
Powiedz mamie o odchudzaniu .W końcu zauważy ,że się odchudzasz i będzie zamartwiać się, że wpadasz w anoreksję .A tak są szanse ,że dogadacie się i będziesz miała sojusznika w swojej mamie !Czego życzę !
buziaczki
Hi Ajoanna, ja swojej powiedziałam, i teraz jak może tak mi pomaga, choć ostatnio nową dietkę mi podesłała - 9 jajek przez min. trzy dni. To miłe, że się o mnie troszczy ... na swój sposób. :P Cieplutko pozdrawiam. :P
Ajaczko kochanie,
za stara juz chyba jestem na anoreksję, mam 31 lat i nigdy ta choroba mi nie grozila, nigdy nie odchydzalam się sposobem.. nie jedzac.
Odchudzałam się jak większość z Was, najpierw wielki zapał, mobilizacja niemalże taka wojskowa, motywacja była rózna, raz mniejsza raz większa.
Jednak najwięcej schudłam, odchudzając się pod okiem specjalistki od odchudzania Pani Beaty Będzińskiej w Łodzi. W ciągu jednego miesiąca schudłam 8 kilo, jednak na ówczesne czasu to była za droga kuracja dla rodziców portfela. (Rzecz miała miejsce w podstawówce).
Ja odkąd pamiętam byłam wielkim grubaskiem. Juz w przedszkolu nosiłam smakowitą nazwę pączek w maśle. Jako dziecko nie jadłam kaszy z normlanej butelki, tylko z takiej ciężkiej, żebym czuła co trzymam w ręku. Gdy butla była za ciężka już wtedy się buntowałam i rzucałam ją o podłogę, doskonale protestując że to dla mnie za mało.
Moja biedna mama cóż miała zrobić... ulegała mojemu terroryzmowi jedzeniowemu.
W podstawówce tez byłam cwaniutka, ponieważ wychowywałam się na wsi, a wracając ze szkoły po drodze przechodziłam obok domu babci, więc najpierw tam zachodziłam, zjadałam obiadzik, a potem do domku i drugi.
Szkoda, że moja mamuś miała zawsze za miękkie serduszko do takiego rozkosznego grubasa jak ja. Czasami miała napady, np. nie dawała mi późno jeść, albo zganiała z łóżka na ćwiczenia.
Będąc nastolatką, wiadomo, chłopcy na grubaśną chociaż usmiechnięta dziewczynę nie zwracali uwagi, więc ja zamiast coś z tym zrobić, zamknęłam się w domu w świecie tysięcy książek. A sadełko stale rosło.
Szkoda, że po Łodzi nie zachowałam zdrowego rozsądku i jadłam co oczywiście.. placuszki, racuszki, drożdzówki.. wszystko co z mąki jest mniaaaam.
Jej nawet jak teraz o tym piszę to ślinka mi leci.
I tak przeszła szkoła średnia, studium, praca, studia.
Malałam i rosłam, malałam i rosłam, tylko oczywiście malałam mniej, rosłam więcej.
Próbowałam rózności, dieta cambridge też jest mi znana, ale teraz na sam widok torebek mam odruch zwrotny Przebyłam nawet cała kopenhaską.. nie oszukując z niczym, niestety dla mnie się to skończyło dną moczanową
Wiem, że nigdy nie będę szczupła. Ja nawet teraz ważąc tyle, na tyle nie wyglądam.
Każdy lekarz się dziwi i daje mi przynajmiej o 10kg mniej niż mam.
W sumie nieźle, bo mogę oszukiwać.
Ale ani Was, ani siebie nie oszukuję. Naprawę ważę tyle co na suwaczku.
Podjęłam walkę z moimi nawykami (niestety strasznymi) i z moim lenistwem.
Teraz już nie chcę zajadać wszystkich problemów, nie chcę jeść tyle, że aż żołądek boli. Tak tak miewałam takie napady, że potrafiłam zjeść jednego dnia tyle pewnie co wielka świnka
Gęba, nie nie, nie buźka tylko gęba mi sie nie zamykała, stale coś przeżuwałam.
Ale żeby marchewczkę bądź jakieś warzywko to nie, tylko ciasteczko, czekoladkę, orzeszki słowem wszystko czego taki grubas jak ja nie powinien. Płakałam z powodu swojej wagi nie raz. I co robiłam? Żarłam wtedy jeszcze więcej.. a te dietki które stosowałam odkładałam w kąt.
Zobaczymy czy walka, którą teraz podjęłam nie będzie kolejnym fiaskiem.
Tak bardzo się tego boję.
Miałam ochotę dziś się zważyć, ale nie zrobiłam tego. Wiecie z jakiego powodu?
Bałam się, ze waga ani drgnie, boję się wtedy sama swojej reakcji, jak zareaguję na kryzys.
Przecież jest tak, że waga nie zawsze spada. Nasz organizm się broni przed tym, zamiast pozwolić latwo opuścić zbędne kilogramy.
Dziś dzień refleksji, może dlatego, że pada deszcz. Może dlatego, że mam 31 lat a w swoim zyciu nie wiele zmieniłam.
Scenariusze lubią się powtarzać, mam tego świadomość
Życzę wszystkim odchudzającym wiary w siebie i wiary w powodzenie tego naszego wspólnego wysiłku.
Walka trwa!!!!
Zakładki