-
jejku, naprawdę gratuluję
chciałabym tak... no ale mi się nie uda, bo nie sportuję wcale. ale w sumie założyłam te 1000, a zjadam dużo mniej, co mi nadal nie pasuje i będę tak marudzić, aż mi ktoś w końcu powie, że wynik tutejszego licznika należy pomnożyć przez 4... ;p
-
Hej ludzie gdzie się podziewacie?
To bardzo fajny wątek, nie porzucajcie go!!!
Prosze się tu natychmiast meldować!!!
-
głupio mi tak odpowiadać samej sobie, więc tylko patrzę i czekam aż ktoś coś powie
czy to bardzo duży grzech, że zjadłam po 18, a konkretnie po 19:30?
rano zjadłam tylko muesli z mlekiem, potem nic, dopiero wieczorem kolację. wcześniej się nie dało, a byłam już głodna i do rana bym nie wytrzymała...
proszę o rozgrzeszenie...
a waga idzie w dół zielonek tego nie rejestruje, ale może już niedługo, o ile się nie zatrzymam... chciałabym, żeby to zatrzymanie nastąpiło dopiero poniżej 60, ale obawiam się, że może się przydarzyć już niedługo...
a myslicie, że domowy chleb z mąki żytniej i pszennej jest równie niedobry, jak kupne białe pieczywo?
bo planuję upiec takowy, wprawdzie istnieje prawdopodobieństwo, że się nie uda i pozostanę przy chrupkim po wsze czasy, ale gdyby tak jednak się udał...
-
Fajny klub, tez mogłabym kiedyś do niego należeć, bo wzrostu mam 166 cm, a ważyłam 73,6 kg Ale i tak będę tu zaglądać. Co do licznika kcal na diecie - ja mu ufam w miarę, a jak mam wątpliwości, to sprawdzam w tabelkach i wprowadzam moja wartość A jeśli chodzi o zmieniaczki - czasami się skuszę na młode ziemniaczki z przyprawą do ziemniaków - polecam, o niebo lepiej smakują niż z jakimś tłustym sosem I myślę, że ziemniaki, w rozsądnej ilości i bez kalorycznych dodatków takie złe nie są dla diety.
-
u mnie ogólnie nigdy nie jadało się dużo ziemniaków.
jak ludzie robili po 5 (czy 50) kilogramów zapasu ziemniaków na zimę, to my robiliśmy ich pół kilo...
w związku z czym tylko od czasu do czasu mnie na nie nachodzi. a jak już, to gdzieś tak 4 malutkie i do tego kefir. i ciągle się zamykam w jakichś 700 kcal dziennie... więc chyba nie jest źle.
-
Witam.
Heh malamimbla szczerze Ci życzę, żeby Ci ten chleb nie wyszedł bo chyba nie byłoby najlepiej dla Twojej diety gdyby stało się inaczej... Pewnie, że chleb domowej roboty jest dużo lepszy i zdrowszy od kupnego bo nie zawiera żadnych sztucznych spulchniaczy, konserwantów, aromatów i ulepszaczy ale kalorycznie to chyba niewiele sie od siebie różnią...
A poza tym o takich rzeczach się nie pisze!!! Ja od tygodnia nie miałam w ustach normalnego pieczywa i takiego mi smaka narobiłaś na gorącą, pachnącą kromeczkę prosto z pieca, że mogłabym Cie chyba udusić
Gdyby nie to, że to Twój wątek chętnie bym Cię z niego wyrzuciła
A tak na serio to myslę, że jak nie będziesz tego chlebka piekła codziennie to nic sie nie stanie. Pewnie, ze nie jest on mile widziany w diecie ale to nie znaczy, że mamy go całkowicie unikać do końca życia. Ja np uprzyjemniam sobie dietke słodyczami a najcześciej lodami...
Ważne żebyś uczciwie sobie wliczyła ten chlebek do tysiaczka i wszysko będzie ok.
Udanego pieczenia!!!
-
No i mam ten sam problem. Nie dobijam do 1000. Staram sie bardzo ale zawsze mi brakuje ok 200 a nawet czasem 300 kcal. Szczerze sie przyznam, ze wieczorkiem czuję nawet satysfakcję z tego powodu, ze zjadłam mniej ale trochę się boję jak to sie skończy. Efekt jo jo przerabiałam juz chyba z milion razy. A z drugiej strony tak bardzo chciałabym juz być szczuplejsza Ale oniecałam sobie solennie, ze tym razem będzie powoli ale skutecznie. Na razie schudłam 2,7 kg a to chyba nieżle. Kiedyś potrafiłam zgubi prawie 5kg w ciągu tygodnia i pewnie stąd teraz moja 20kg nadwaga...
Chętnie porozmawiałabym w cztery oczy z tym, który wymyślił efekt jo jo!!!!!
-
chlebek będzie jednorazowo i zaraz się za niego zabieram.
ja pamiętam, jak po kilku miesiącach bardzo poważnego odchudzania (zeszło prawie 15 kg) zjadłam bułkę. nawet nie musiała być superświeża, żeby być pyszną
a co do niedobijania do tysiąca, to nie robię tego z premedytacją po prostu w ciągu dnia nie jestem w stanie zjeść więcej. po śniadaniu nawet już pękam (dwie kromki chrupkiego). fakt, że później by się capnęło jakiegoś batonika, ale raz jak sobie sypnęłam muesli, to była to połowa całej dawki dniowej, jak się później okazało (a muesli taaaakie dietetyczne niby ;p )...
wiem, że jak sobie raz pozwolę na zjedzenie cegoś jak nie będę naprawdę głodna, a tylko pod pretekstem, że za mało kalorii wcinam, to będzie coraz łatwiej podjadać.
a ciągle zakładam, że kilka kalorii do wyniku licznika dodać trzeba. miałam wprawdzie to posprawdzać z inną tabelą, ale jakoś ciągle nie wychodzi...
-
oj a ja nie ufam wadze zato ufam centymetrom ktore bardzej pokazuja jak sie chudnie ...
-
Ja am pod ręką kilka tabelek kalorycznych i zawsze porównuję wartości żeby się upewnić. Zazwyczaj te wartości się pokrywają a jak nie to różnica jest niewielka, w granicach 3 kcal na 100 gram. I waga chyba też dobrze działa więc ma nadzieję, że liczę dokładnie. A jak to się dzieje, że wychodzi tak mało?
Gorzej z liczeniem spalonych kalorii. Tych w ogóle nie da się odgadnąć. Np tu na stronie diety.pl podają, że w czasie jazdy na rowerze z prędkością 20km na godz. spala sie ok 600 kcal. W innej tabeli znalazłam warość prawie 800 kcal (do obliczenia wartości trzeba tam podać swoją wagę więc troche to bardziej wiarygodne bo przecież każdy spala w innym tempie)
Za to mój rowerek w który się ostatnio zaopatrzyłam, codziennie po godzinie pedałowania 20 na godz. uparcie pokazuje, że spaliłam ok 300 kca...
No i jak ja mam cokolwiek policzyć? No i racja że według niektórych liczników podczas spania, odpoczywania, ogłądania tv i czytania książek można spalić nawet 2000 kcal. Nonsens. przecież wtedy nie byłoby ludzi z nadwagą
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki