-
kurcze ściągnęłam te filmiki i nie ma obrazu , tylko ten na brzuch ma obraz a reszta ma tylko dźwięk
jest weekend czyli dietka tak sobie, ale ćwiczyłam i to się liczy dziś tez planuję, w trakcie meczu moze jak będę ćwiczyć te uda trochę zmaleją
miłego dnia
-
witam po weekendzie
koszmarnym pod każdym wzgledem, sobota jako tako, ale niedziela do bani,
zaczęło się od tego że pokłóciłam się z Grześkiem, i całą niedzielę albo się nie odzywaliśmy albo się kłóciliśmy, nie udawało nam się dogadać wogółe
więc byłam zła wkurzona, smutna, wszystko na raz, ćwyczyć nie ćwiczyłam, chwilkę hula hop z 20 minut a potem miałam skakać ale się pokłóciliśmy znów i wyszłam do innego pokoju i ryczałam nie miałam siły ćwiczyć, cały dzień nie potrafiłam znaleźć sobie miejsca i co chwilę coś jadłam, nawet nie liczyłam kalorii bo to nie miało sensu
wiem że to było głupie wszystko
w końcu wieczorem jakoś się dogadaliśmy i jest ok, ale niedzielę zmarnowałam pod każdym względem
-dzień cały z Grześkiem( a mamy całe tylko niedziele dla siebie) zmarnowany na kłótniach
-zero diety
-prawie zero ćwiczeń
-uczyć się też nie mogłam, a chciałam dokończyć rozdział pracy
po prostu tragedia
dziś jest lepiej, z Grześkiem ok, zaraz zabieram się za pracę, no i zdążyłam już zaliczyć 30 minut hula hop, reszta ćwiczeń po poludniu
mam nadzieję że u Was lepiej na pewno tak było
-
Hej Inezzko
Wpadłam wpuścić promyczek słonka w Twój nastrój
Kochana, ja wiem, że Ci ciężko... wszystko na głowę sie wali... czujesz się bezradan i w ogóle... wiesz... rozumiem, co przeżywasz z Grzesiem... ja już się nauczyłam po prostu żyć chwilą i łapać szczęście z każdego spędzonego razem czasu, bo za chwilkę mój maż może być nie do zniesienia... ja taki weekend miałam ostatnio... nie ten... ale tydzięń temu... pokłóciliśmy się w sobotę i tak się to ciągło, że prze resztę weekendu nie miałam siły na nic Ale... kochana... dziś znów jest słoneczko na niebie... znów masz nadzieję w sercu i męża, który Cię kocha.
Pomyśl kochanie, ile małżęństw nie widzi swojego problemu, ile małżęństw traci swój cenny czas... przecież nie wiesz, czy czasem nie widzisz osoby po raz ostatni... rano... wychodząc do pracy... kochana... cieszę się jednak, że się pogodziliście i wszystko wraca do normy... jeszcze przez jakiś czas będzie sztywno... ale gwarantuje Ci... będzie dobrze...
Jesteście młodym małżeństwem... wszystko przed Wami
A co do diety... nie przejmuj się już tym, że szczególnie nie trzymałaś dietki w weekend... wiesz... ja uważam, że to czasem jest zdrowe... zjeść coś... nie liczyć kalorii... oczywiście od czasu do czasu... a nie co dziń
Kochana... slicznie Ci idzie... dajesz rady z tym hula-hopem Mi wczoraj Tomcio powiedział, żebym już na skakance nie skakała... bo mnie serducho wieczorem kuło... ale to nie przez to, tylko przez nerwy... ale on oczywiście tego nie widział
No nie ważna... Inezzko... kochaniutka... główka do góry i nie litujemy isę nad tłuszczykiem Ruszaj się... choćby na krzesełku, jak piszesz pracę
Sciskam Miłego dnia
-
miłego dnia inezzko!!
trzymaj sie dzielnie i wykorzystaj dobrze dzień - ja też spróbuję.
pozdrawiam cię mocno.pa
-
wiecie co doszłam do pewnych wniosków moze dla Was niemądrych
dieta jest dla mnie za trudna, więc postanowiłam nie stosować typowej diety, postanowiłam że będę po prostu mniej jadła
dużo śniadanie i tak to spalę
mniejszy obiad
i małą kolację
w między czasie jakiś owoc czy warzywko
ogranicze najbardziej kaloryczne rzeczy
no i ćwiczenia:
30minut hula hop to jest super i nie chcę rezygnować, zwłaszcza że też można się spocić
skakanka spróbuję pomału dojść do 30 minut, no chociaż 25
ćwiczenia na nogi, ok 15 minut, jakieś przysiady, wymachy itp.
kiedyś jeszcze w średniej szkole tez się podobnie odchudzałam, nie wiem ile wazyłam i ile schudłam bo nie miałam wagi ale coś spadło, bo odchudzałam się do pewnych spodni, ciotka mi wtedy przywiozła dzinsy, fajne markowe a tu d**a gruba i na udach zostawały
jadłam wtedy śniadania coś w szkole i ok 15-16 obiad-duży, potem się uczyłam i wieczorkami ćwiczyłam trochę brzuszków i na nogi ok 25 minut i schudłam
teraz tez tak spróbuję, najważniejsze to ćwiczyć
bedzie czasem problem ale dam radę
dziś w południe miałam dosć kompa i pojechałam po siostrzeńca do szkoły i zaliczyłam 4 kiloski na rowerku w tym 2 z 6-letnim klockiem na bagażniku
powoli mi ta praca idzie, ale kolega ma podobny temat i tez robi w javie więc korzystam z jego pomocy a właściwie to on mi pisze program
-
widzisz ?? a od razu ci mówiłam - szukaj pomocy na uczelni, u mnie to chłopaki to aż się prosili, czy w czymś nie pomóc.....wiadomo, trzeba było trochę rzęsami pomachać, ale to wystarczało...hihihi.
inezza, to co piszesz, te założenia - to jest też dieta.wazne , aby próbować.może akurat tobie brakuje porządnego śniadania .
dobrze , że ćwiczysz, ja ostatnio nie mam kiedy, bo dużo domowych obowiązków, a terz jeszcze choroba mnie trzyma.
pozdawaim i miłego wieczoru.papatki
-
wiesz milushka tn kolega ma po proastu podobny temat i korzystam z tego, zwłaszcza, że on wie jaka jestem sierota i nic nie umiem, on się zaczął tego uczyć przed wakacjami a ja jakieś 3 tygodnie temu , więc wiadomo że lepiej to umie, a ja po prostu chce to skończyć i zapomnieć o tej informie
milushka mi trzepotanie rzęsami nie pomoże , przeskadza mi obrączka na palcu
po południu miałam tylko 30 minut ćwiczeń
poskakałam 10minut na skakance-mam jakieś skurcze łydek i nie daję rady dłużej ale może dojdę do formy, a potem 20 minut męczyłam brzuch i moje nogi
hulać mi sie nie chciało bo rano to robiłam ale może jeszcze potem chwilkę
musze postawić na ćwiczenia, bo dieta 1000 to nie dla mnie, im bardziej się ograniczam tym bardziej mi się chce jeść
kiedyś jak jadłam duże śniadania to było lepiej i chyba trzeba do tego powrócić, poza tym wkurza mnie to liczenie kalorii
może jak codziennie poćwicze z godzinkę to coś z tego będzie, raczej odrzucam środy, chyba że rano hula hop bo na więcej nie ma czasu w lecie miałam super, cąły dzień nic nie robiłam, tzn rano sprzątałam gotowałam potem ćwiczonka, czasem wypady rowerowe z siostrzenicą ona na bagażniku, było super, pewnie i bez diety bym chudła tyle ćwicząc, czasem jeździłam z kosiarką po podwórku przez kilka godzin a teraz tylko siedzę przed kompem albo w książkach
najbardziej to bym chciała nie przytyć przez zimę
miłego wieczorku
-
Inezzko... jak zwał tak zwał.. to, co Ty nie nazywasz dietą - tak jak milushka powiedziała - jest dietą... a wiesz o czym sobie pomyśłałam że Twój rozdygotany i rozkojarzony umysł już na samo słowo "dieta" mówi "NIE" dlatego, nie idzie tak dobrze, jakbyś sobie tego życzyła
Popieram natomiast te Twoje założenia, co do odżywiania. Znasz pewnie takie przysłowie: "Śniadanie zjedz sam, obiadem podziel się z przyjacielem, a kolację oddaj wrogowi" wiesz, co ono oznacza... Kochana, jeśli tylko wprowadzisz w swój rytm dnia po kawałku te zasadę - wygrasz... wygrasz z tłuszczem i kilogramami i ze swojąsłaba wolą... a mały grzeszek w postaci kratki czekoladki od czasu do czasu... może raz w tygodniu... nie zaszkodzi
No i jestem zadowolona, kochana, że lepiej już z tą pracą i znalazłaś w koledze pomocną dłoń A tak a propos... czy obrączka na paluszku przeszkadza we flirtowaniu Ja jestem mężatką już sporo czasu, ale odkąd pamiętam, na studiach, właśnie z informy pomagali mi koledzy... bo ładnie poprosiłam no, ale to inna historia
Życzę udanego pisania pracy i zmiany na wadze
Powodzenia
-
czesc Inezza
znalazlam minutke wkoncu i wskoczylam na twoj wątek nie wiem kiedy znowu mi sie uda ale postaram sie robic to czesciej
Wiesz.... po tym jak przeczytalam ze ty dalej walczysz to stwierdzilam ze ja tez moge i zaczelam od niedzieli
nie jest to jakas dieta i nie jest to 1000- jak planowalam, ale poprostu nie jem slodyczy i ogolnie mniej jem- narazie.... a potem jak sie z tym wszystkim "znowu" oswje to 1000 zastosuje- a przynajmniej chcialabym...... bo 1000 to dla mnie tez ciezki jest bo glodna chodze ale przynajmniej schudlam tak ostatnio, no nie...
a co do cwiczen to u mnie krucho, tyle co troche spacerku mam ze szkoly do domu no i ostatnio staram sie 10min dziennie hula-hopem krecic -oby cos dalo i oby mi sie nie znudzilo
doty22 twoj sukces jest mobilizujacy ile ci zajelo pozbycie sie tych kg?
masz racje co do tego powiedzenia
-
MarieAntonine wiesz... zaczęłam dokładnie 28.09.2006 a teraz mamy początek grudnia... a więc zajęło mi zgubienie 11 kg w trochę więcej niż 2 miesiące... wiem, co powiesz, że wróci waga... że jo jo... tak.. tak.. moja droga... może i wróci... ale ja mam na niego haka i wiem, jak się bronić, żeby nie wróciło
Pozdrawiam i dziękuję za zauwazenie mojej poniekąd skromnej osoby
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki