zgodnie z zapowiedzią, wczoraj nagrzeszyłam, i to sporo ale nie mam jakichś specjalnych wyrzutów sumienia
trzy piwa, mała tortilla i całkiem spora butelka szampana (dzielona na 5 osób)
dziś grzeszenia ciąg dalszy, jako że mam trochę nauki, byłam zmuszona kupić colę, która działa na mnie najlepiej po imprezowym szaleństwie
mam ochotę poćwiczyć, ale muszę się pouczyć, a najbardziej przeraża mnie to, że często jest tak, że mam ochotę poćwiczyć, nie mam ochoty się uczyć, chociaż mam wszystko idealnie rozplanowane w czasie...niedobrze, zwłaszcza, że sesja się zbliża...
śniadanie: trzy szklanki coli i ok. 7 tekturek Wasy
trochę fasolki bretońskiej z połową bułki
woda mineralna niegazowana
90 minut jazdy na rowerku
miseczka płatków fitness z mlekiem
nie chce mi się uczyć!!!
a dziś kończę ostatnie naście w życiu
obiecuję sobie, że na przyszłe urodziny będę miała już swoją wagę, w sensie, że nie będę do niej chudła, tylko będę ją utrzymywać
och och jak bardzo chciałabym zobaczyć szóstkę z przodu na święta raczej nierealne, ale co, pomarzyć nie można?!
a swoją drogą niezła jestem, parę postów temu pisałam, że zadowoliłyby mnie 3 - 4 kg, a teraz z grubej rury walę, że 7 kg ale cóż, apetyt rośnie w miarę jedzenia
Zbyt ładna dla brzydkich, A dla ładnych za brzydka
Za gruba dla chudych, A dla grubych za chuda.- czekoladoholiczka
Zakładki