Jak dla mnie to właśnie nie bez sensu. Jeśli dieta ma być katorgą to nie widzę dla niej sensu.
Uważam, że od czasu do czasu można sobie pofolgować.

Ja sobie założyłem, że raz, dwa razy na tydzień mogę zjeść coś co będzie słodkie. Znaczy się totalnie zrezygnowałem ze słodyczy typu: batony, czekolady, draże itp. Ale czasami zrobię sobie parę plastrów białego sera z marmoladą, albo kawałek chałki z tym samym.

No i ok 4 razy/tydzień rower stacjonarny. W ten sposób waga znika stopniowo, ale nieprzerwanie

No i nie mam odczucia, że się katuję...