-
Ale ten przespany dzień mi pomógł.
Tera już nie myślę przez cały dzień wyłącznie o jedzeniu i prawie nie podjadam między posiłkami.
Nie widzę osobiście, żeby coś większego zmieniło się w moim wyglądzie, ale np. moja nauczycielka stwierdziła, że martwi się o mnie, bo tak szybko chudnę, że znikam jej z oczu i mam trochę przystopować.
Chciałabym tutaj zaznaczyć, że nie mówiła tego ani tonem sarkastycznym, ani żeby mnie pocieszyć
-
To już coś
Tylko żebyś w drugą stronę nie przesadziła, bo to też niezdrowo. Zwłaszcza w tak młodym wieku.
-
W tym własnie mój problem, bo ja działam krańcowo..
Poza tym moja motywacja gdzieś mi uciekła, i nie mogę jej znaleźć.
Zawsze kiedy widzę jedzenie myślę sobie, że w sumie prędzej czy później bym je zjadła.
A "lepiej prędzej niż później".
I jakoś tak to wychodzi.
Jak to zwalczyć?
-
Ja stale zaczynam się odchudzać od dwóch lat odkąd syncia urodziłam Obecnie myślę że niezle mi idzie od paru dni takie nieplanowane odchudzanie
Dla mnie motywacją jest aerobic i widok tych szczupłych dziewczyn które mimo to ćwiczą a poza tym wyobrażam sobie (jeśli mam ochotę coś zjeść) ile wysiłku kosztuje mnie stracenie tych kalori które zjem w ciągu paru minut i zadziałało, tylko mało cierpliwa jestem tzn. od razu chciałabym efekty widzieć ale myślę że za miesiąc dwa schudnę
-
Jak zwalczyć, pytasz? Odrobiną zdrowego rozsądku. Jeśli nikt cię do jedzenia nie zmusza, nie rzucaj się na żarełko sama z siebie, wierząc, że czym prędzej, tym lepiej. Wcale nie lepiej. Najlepiej kontrolować to, co się je. Ale nie należy też popadać w obsesję i odmawiać sobie jedzenia w ogóle. Zdrowy rozsądek to klucz do zdrowego jedzenia. A skrajności pal licho!
-
Jejuuuuuuuu..
Dzisiaj w nocy przeszłam sama siebie, zjadłam 1000 kcal 'a propos nauki' a potem nadal byłam głodna!
Zjadłam pierogi i zaraz po ich odłożeniu wzięłam chleb z nutellą!
Rzygać? Nie rzygać?..
Chyba zacznę na siebie krzyczeć..
Zdrowy rozsądek jest u mnie zredukowany do minimum, dlatego tak się boję tej krańcowości.
I cierpliwość też.
Niektórzy mi powtarzają że nie dojrzałam do odchudzania, chyba zaczynam im wierzyć.
Dół..
-
Idę na rower, wracam o dwudziestej trzeciej.
Ale najpierw obejrzę film, co mnie tak doskonale zmotywował, na jakieś pięć dni.. chyba zacznę oglądać w kółko :P
-
Może mają rację, może nie dojrzałaś. Może powinnaś poczekać z odchudzaniem. Bo niedojrzałe odchudzanie może się źle skończyć. Anoreksją albo bulimią, dla przykładu. Wybacz, to mocne słowa, ale czasem innymi się nie da wyrazić tego, co ma się na myśli.
A co to za film cię zmotywował?
-
Ten film to "Richy Guitar", o takim jednym facecie, który chciał zrobić karierę jako gitarzysta, ale nic mu w życiu nie szło. Rzadko kto go oglądał, bo to niemiecka produkcja z lat '80. Co mnie tak w nim zmotywowało, opowiem może następnym razem.
A odnośnie tego odchudzania.. Ja sobie spokoju z tym NIE DAM, bo
słuchając mojej rodziny nie idzie nie chudnąć, chociażby z wściekłości na nich.. Na każdym kroku szyderstwo :/ Nawet przy jedzeniu obiadu. Bo co jak co, ale tekst "Jedz, jedz, żebyś przypadkiem nie schudła" który słyszę ledwo usiądę przy stole, nie dotykając nawet sztućców, jest co najmniej wredny. A kiedy po przerwaniu jedzenia, słysząc taki tekst, wynoszę talerz, zawsze słyszę "No żartowałem! Ty to w ogóle poczucia humoru nie masz!" - i do nich nie dociera, że mi jest po prostu przykro z tego powodu!
Podobnie z oglądaniem telewizji. Widząc te wszystkie laski kręcące tyłkami na MTV czy Vivie, w których tak się lubuje mój brat, krzywię się strasznie, bo myślę, że mogliby czasem puścić coś mądrzejszego. Na co odzywa się ojciec: "Ty to chyba masz jakieś kompleksy. Gdybyś trochę schudła, sama bys pewnie tam tańczyła!"
I sam fakt, że mówią do mnie per "Grubasie", mimo że gruba nie jestem.
Mam nadwagę, ale grubasem się nie czuję. Zresztą, nie widać tego po mnie AŻ TAK.
Przepraszam, ale musiałam to powiedzieć, bo to mnie zaczyna tak denerwować, że chyba po prostu z domu ucieknę! Autentycznie nie dają mi żyć. I jeszcze twierdzą, że te wszystkie szyderstwa to dla mojego dobra, a ja jestem po prostu przewrażliwiona.
Co ja mam z nimi zrobić? Wytłumaczyć im się nie da, już próbowałam..
-
No, jeśli tak, to...
Nie słuchaj. Zamknij się na nich. Traktuj ich, jakby byli powietrzem. Bo innej opcji w tej sytuacji nie widzę.
Swoją drogą, dziwi mnie, że rodzina, która właściwie powinna cię w mądry sposób wspierać, zamiast tego cię pogrąża. Że ludzie z założenia tobie najbliżsi nie zauważają nawet, jak straszną krzywdę ci wyrządzają. Dziwi mnie i przeraża.
Zignoruj ich i idź przed siebie. Z uniesioną głową!
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki