Co za okropnym dzień - wszystko idzie nie tak, jak powinno - wstałam dokładnie o 3.50, jak dla mnie środek nocy, ale nic to - z samego ranka przyjeżdża ekipa montująca drzwi w mieszkaniu i się okazuje, że ktoś wprowadził ich w błąd - i przywieźli drzwi o złych wymiarach... najpierw słowna walka z nimi - czekałam na te obrzydliwe drzwi 5 tygodni, bo są sprowadzane, jak się okazuje z Włoch - nic specjalnego, ale ich podwykonawca ze względu na rzekomą opłacalność tam produkuje. Teraz muszę czekać kolejne 5tygodni!!!!!!!!!! Później wpadła ekipa remontowa - całe 2 sztuki ludzi, z 5 zamówionych - ta święta 2 zrobiła tyle, co nic, przy okazji przypadkiem uszkodziła mi się ścianka działowa - a ja jak na ironię nie mam gdzie mieszkać, bo na gołym betonie, bez wody i światła mieszkać nie będę!!!
To temat rzeka, nie chce zanudzać.

Wchodzę dzisiaj na wagę - i co widzę - 67,5kg!!! - prawie o kilogram więcej, aniżeli wczoraj? Się pytam - co u licha??? Gdybym była przed okresem to ja rozumiem, ale jestem dokładnie 7 dni PO! Więc skąd ten wzrost o 0,9 kg? nie mam pojęcia... no chyba, że to, co dotychczas straciłam to była tylko woda, dzisiaj z jakichś powodów została zatrzymana w organizmie.


Poza tym przy okazji zabrał się z nami wujek, taki sympatyczny, samotny 88 letni staruszek - bardzo chciał jeszcze kiedyś zobaczyć okolice w których się wychował, grób gdzie leży jego zmarła żona - nie był już tutaj przynajmniej kilka lat, od kiedy to dzieci oddały go do czegoś na wzór domu spokojnej starości. No i kiedy wracaliśmy - wujek kupił nam lody - dla niego to coś ważnego - bo praktycznie nie ma swojej kasy, więc fakt, że mógł nam coś kupić był dla niego ważny - no i jak miałam mu odmówić takiego loda - co miałam powiedzieć - sorry jestem na diecie - skoro widziałam jego radość z faktu, że wyrwał się z czterech ścian. Zjadłam przy nim z dwa maleńkie gryzy tego loda i oczywiście powiedziałam, ze bardzo pyszny, resztę ukradkiem oddałam kuzynce - ale tak, czy inaczej to te 2 gryzy mam na liczniku.

Dzisiaj przewidziana była ryba - z braku laku zjadłam pangę, ale raczej taki średniej wielkości filet, a nie całą sztukę. Przyjechałam teraz do domu - i okazuje się, że ktoś już przyrządził moje mięsko i brokuły przeznaczone na kolacje - więc dzisiaj mięsa i zielska nie będzie - będą natomiast całe 4liście sałaty z olejem z pestek... jednym słowem LIPA!

Przepraszam za chaotyczne myśli, ale moja złość na świat i siebie wzięła górę :/