Misio, a kiedy następne ważenie?
zgadzam się z Becią- przed okresem zawsze waży się więcej
trzymam kciuki za spadek wagi
Kurcze, pamiętam jak ja się dręczylam, przed okresem, ze mi przybyło 2 kilo;/
Ja tez mam nadzieję że romka nie paliła ręki tak jak bohater innego świata)) A tak wogóle to wracam po dlugiej maturalnej nieobecności Co do wagi też radze się zważyć po okresie wtedy zawsze jest mniej) Pozdrawiam:*
P.S gratki za wygrany przypadkiem konkurs))
Witaj Misiu
Wpadam po długiej nie obecności i gorące buziaki zostawiam na dziś i jutro
A ja też swojej wagi się boję i omijam ją szerokim łukiem
Happysad, jakże dobrze Cię widzieć znowu Z tego co wiem, powracasz z tarczą, nie na tarczy Gratulacje wieeelkieee.
Rec, właśnie dlatego jestem zadowolona, że nie posiadam wagi, przynajmniej mnie nie straszy z kąta i nie napada skamlącym wzrokiem, kiedy akurat przechodzę obok
Chusteczko, Gosiu, Linkinko, następne ważenie to ja mam nie wiem kiedy z tego powodu, że (jak napisałam wyżej) nie mam wagi.Wagę posiada moja mama, do której jadę dopiero 8 czerwca... Może to i dobrze, stwierdziłam, że jakbym miała wagę w domu, to bym dostała paranoi. Ale ten 8.czerwca to też będzie przed okresem, hhihihihi Eeeech, może gdzieś dorwę wagę wcześniej.
Mam dziś taki dziwny humor... chyba trochę mi smutno, tak sobie myślę....dochodzę do różnych wniosków nie zawsze dla mnie dobrych... nie wiem, gdzie jest moje miejsce, kim chcę być, co chcę robić... tak mi jest dekadencko. W głowie mam jakieś nokturny Chopina... jesień mam w głowie i samotne wędrówki wśród złocistych liści
Jesieni, o matko, która rdzawą dłonią
pieścisz nasze serca słodkim, złotym bólem...
Kocham jesień, to moja aura, czuję się w jesieni tak swojsko, dobrze, domowo, zgodnie z serduchem. Tak, jakby cały świat podzielał moje myśli...
A teraz słucham Lao Che z nowej płyty. Kawałek nazywa się Hydropiekłowstąpienie...
Ech Misio...ja dziś tez mam taki nastrój dziwaczny...ale moja pora to właśnie ciepełko...wiosna i lato...a dziś nic mi sie nie chce...
Buziaczki zostawiam i jak ślimak "mknę dalej"
Oj widzę że wszystkie jakieś bez życia dziś jesteśmy .nie wiem złe fluidy czy jak [/b]
Nie, złe myśli na temat własnego faceta....
Myśli złe na temat faceta odeszły w dal.
Aktualnie zajmuję się rozpamiętywaniem tego, co zaszło pół godziny temu. Mianowicie własna osobista podłoga zaatakowała mnie drzazgą, która dokumentnie wbiła mi się w stopę w miejscu dla stopy i procesu chodzenia raczej strategicznym. Drzazga ta, o grubości ok 2 mm i długości 1,4 cm wlazła mi w stopę przybiwszy do niej (jak gwóźdź do ściany) skarpetkę. Skarpetkę ściągnęłam, bo drzazga się troszkę skruszyła.
Przyznaję, że z bólu miałam ochotę odgryźć sobie nogę. Do pogotowia bym nie doszła, ba, nawet na dwór by mi się nie udało wyczołagać. A nawet jeśli, to dokuśtykałabym na jednej nodze do torów i rzuciła pod tramwaj.
Tak więc zdobyłam z zamrażarki (w życiu bym nie przypuszczała, że w jednopokojowym mieszkaniu zamrażarka może znajdować się tak potwornie DALEKO) parę kostek lodu, znieczuliłam się nimi i przy pomocy cążek dokonywałam automakabry. Po jakichś 10 minutach wycia udało mi się złapać drzazgę cążkami. Wyciąganie tej małej kur** okazało się przeżyciem o tyle ciekawym i ekstremalnym, że nigdy wcześniej nie widziałam jak to jest, kiedy masz wrażenie własnoręcznego rozszarpywania sobie mięska.
Wyciągnęłam. I właśnie wtedy okazało się, że mam bardzo ładną krew w ilości bardzo znacznej, która coraz bardziej uroczo ozdabia podłogę. Zostawiałam ślady jak bohaterowie tanich horrorów o odgryzaczach odnóży. Ale je starłam, bo widziałam na filmie i na Discovery też mówili, że rekiny do krwi ciągną.................................
Właśnie to Wam chciałam powiedzieć......
Twój ostatni post mnie rozwalił jejku, ja też chcę tak umieć pisać no! mam nadzieję że już ze stopą wszystko ok i nie boli a złe myśli i zły humor trzeba przeganiać bo szkoda życia
Zakładki