-
ja Cię nie wyśmieję... bo ja mam to samo też strasznie marnuję czas który mogłabym przeznaczyć na coś o wiele bardziej wartościowego (np. zawsze chciałam się nauczyć szwedzkiego, moje chęci skończyły się na zakupieniu ksiązek ) ale nic nie potrafię z tym zrobić
-
oj :P miewałam nieraz takie fazy jakby epoki lodowcowej ale po pewnym czasie moje samopoczucie robiło sie jak przemielone zielsko przez krowe i stawałam na nogi. Szkoła się skończyła, niby mam wolne do września, ale nie mam zamiaru się lenić :P teraz nauka do matury a potem od czerwca praca stosuję taką tatykę. Rano wstaje nei pozniej niż o 9, jem śniadanie, siadam do komputera, odwiedzam was na forum itp. po dwóch godzinach od śniadania zaczynam ćwiczyć, hula hop i tam inne, potem biore prysznic albo kąpiel taki codzienny poranny rytuał :P Kiedys to spałam do 11, do 13 w pizamie przy komputerze a potem obiad i jak jedna wielka rozleniwiona kluska :P
szkoda zycia, nie marnujmy go
buziaki :*
-
i ja pozwole dopiasc sobie pare slow....ale ze pierwszy raz u Ciebie jestem, przedstawie sie: Magda czasem leniuszek czasem lakomczuszek ale walczacy!!!!
i u mnie jest podobnie...choc teraz juz jest lepiej...wstaje chetnie ok 7 i probuje ok 8-9 siedziec przy nauce..bo jak dobrze zaczne dzien to i go dobrze koncze...a jak zaczne jak fujara to mi sie juz nic nie chce...wlasciwie przez ostatnie dni za dlugo siedzialam przed kompem( ale nowy internet, nowy powrot na forum- wybaczam sobie) ja rowniez nie cierpie marnowac zycia a mam ku temu predyzpozycje...
wiec do roboty
pozdrawiam
reaktywowana ja
http://forum.dieta.pl/viewtopic.php?t=60973&highlight=
-
Ej, dziewczyny!
Popatrzmy na rzecz inaczej: jak nie teraz to kiedy?
Jest wiosna, natura budzi się do życia, podjęłyśmy mega-decyzję - w końcu schudnąć, zacząć dbać o siebie. Dlaczego mamy się ograniczać tylko do naprawy naszej fizyczności?
Wstałam dziś o6.50, nieprzytomna byłam jak nie wiem, ale zwlekłam się z łóżka, wypiłam szklankę ciepłej wody (żeby pobudzić jelita, nie wiem, czy to to, czy po prostu mój balonik już dojrzał, ale pomogło) i rozłożyłam koc na podłodze. Po szóstce weidera byłam już obudzona. Zrobiłam zatem moje ćwiczenia na tyłek (przy okazji te ćwiczonka trenują uda). Całość zajęła mi ok.30 minut. Potem poszłam pod prysznic, starając się nie zasypiać jak zwykle ale zrobić co trzeba (włosy umyć, nałożyć odżywkę, peeling kawowy, po wyjściu z wanny krem na twarz) i wrócić do pokoju - udało mi się w 17 minut (trochę przysnęłam ), nałożyłam balsam ujędrniający w 4 minuty, nałożyłam koszulkę nocną, żeby w spodnie balsam nie wsiąkł i do kuchni, zrobiłam śniadanie, kawa się parzyła, więc się ubrałam i tadaaaa, jestem umyta i ubrana, z śniadaniem na kanapie, nie przed komputerem. 8:15 i po śniadaniu Wysuszyłam włosy i uwaga, od przebudzenia do stanu gotowości do wyjścia zajęło mi wszystko co dla urody i dobrego samopoczucia potrzebne 1h30min, w tym, podkreślę, 30min gimnastyki. Ostatnie półtorej godziny spędziłam czytając fascynującą książkę i pijąc czerwoną herbatę. Czuję się świetnie. Rześka, bez wyrzutów sumienia pt. "marnuję życie". Pomyślcie, dziewczyny, ile dni mija tak czysto bezowocnie, że aż człowiek myśleć nie chce, bo tylko się dołuje. Szkoda młodości!!!
I jeszcze raport z linii frontu:
Waga nie drgnęła. Nie wiem, co robię źle. Ćwiczę od 3 dni, więc to nie przyrost mięśni. Wymiary bez zmian. Może jem za mało/za dużo? Może powinnam zjadać dziennie równe 1200kcal, a nie raz 1057, raz 1172 itd?
-
Miło Cię poznać Magda
-
Dziewczynki, rzućcie proszę okiem na mój wykres spożycia, czy jem zbyt nierównomiernie? Może wahania mam za duże? Na początku byłam na 1000kcal, potem starałam się trzymać bliżej 1200.
Wykres spożycia 1-30 kwietnia 2008
12
1065,4 kcal
13
904,1 kcal
14
956,4 kcal
15
1064 kcal
16
1127,5 kcal
17
1184 kcal
18
1005,5 kcal
19
1217,15 kcal
20
1194,5 kcal
21
1351,24 kcal
22
1078,75 kcal
23
1191,9 kcal
24
965,2 kcal
25
1159,4 kcal
26
1188,25 kcal
27
828,5 kcal (zjadłam więcej, pojechałam do domu i nie wpisałam do dzienniczka)
28 (w domu)
29
1084,6 kcal
30
-
nie wiem co jest nie tak ale wiem ze mam podobny problem. W kibelku nie byłam juz od dobrych paru dni. Pod koniec tamtego tygodnia waga wkoncu drgneła na 56 ( po 2tyg zastoju na 57!) i w tym tygodniu raz miałam dzien rozpusty i juz 1kg spowrotem do przodu czyli 57 teraz się oczyszczam by jutro zobaczyć spowrotem 56 bo na 55 nie mam co liczyć. Strasznie mozolnie to idzie, nie raz mialam chwile zwątpienia a dietkuje prawidłowo oprocz tego jednego dnia. Nie wiem moze to kwestia tego ze nie odchudzamy się z duzej wagi np. 80kg i moze dlatego tak ciezko idzie.
dziś zjadłam jakis pobudzajacy jelita jogurt i jeszcze jabłko sobie starłam. licze wkoncu na wizyte w toalecie
-
no wiesz. wydawałoby się , ze takie wahania spożycia nie powinny mieć znaczenia, ale u Ciebie róznica dochodzi do 250 kcal,więc moze faktycznie spróbuj ustabilizować się około tych 1200 kcal. moze dopychaj się wieczorami chudym twarogiem? niemal czyste białko na noc nie zaszkodzi. Byc moze po dwóch dniach z niecałym tysiacem trzeciego dnia, gdy organizm dostanie 1100, to już przezornie sobie odkłada tę małą zwyżkę
nie wiem jak u Ciebie kibelkowe sprawy, ale jezeli jest problem, to w samych jelitach można podobno zmieścić nawet do 10 kg (!) 'balastu', wiec jeżeli te sprawy się uregulują, to mozna szybko polecieć z wagą.
a ile solisz? moze zatrzymujesz wodę? moze pijesz za mało?
albo, Twoj organizm generalnie odkłada troszkę zapasu, bo byłaś chora i nawet jeśli tego nie czujesz, to ciało potrzebuje energii żeby się zregenerować.
nic więcej nie przychodzi mi do głowy.
-
A jak się oczyszczasz????
Hmmm, może warto byłoby sobie raz w tygodniu robić dietkę oczyszczającą - owocową. Tylko owoce i woda/zielona herbata.
Jeśli dziś nie pójdziesz do toalety to spróbuj jutro rano wypić na czczo trochę przegotowanej, ciepłej wody. U mnie efekt się pojawił, nie wiem czy to koniecznie tego zasługa, kto wie.
Mam też ochotę spróbować tego namaczania na noc suszonych śliwek i jedzenia ich rano na czczo. Tylko muszę gdzieś śliwki upolować.
Wrrr, wredne zastoje
-
Soli dodaję tylko trochę do obiadku, kanapek z warzywami nie solę. Wizyty w toalecie są problemem. I to zasadniczym. Piję dużo zielonej i czerwonej herbaty.
Spróbuję ustabilizować się na 1200.
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki