Zatem rachunek sumienia... Na dobry start
Poprzednio zaczynalam od 65,5 z celem na 57. Dieta - 5 zdrowych porcji dziennie, staralam sie by owoce byly tylko rano, wieczorem kolacje bialkowe, pozostale posilki zgodnie z zasada garstkowa - garstka weglowodanow zlozonych, bialka i warzyw. Sport: silownia x3 plus cwiczenia z mel b w domu. Waga pieknie zeszla o 3 miesiace szybciej niz planowalam - na wiosne! I do lata (czyli 3 miesiace) trzymalam sie w miare w ryzach. Ale! Wakacyjne grile, piwo, lody... I poszlo.
Teraz sie przeprowadzilam, jeszcze nie mam kuchni, pracuje od wrzesnia wiecej i to wszystko zlozylo sie na moje wymowki. Ze nie mam jak zdrowo jesc, nie mam tez czasu na cwiczenia. Az na wage powrocilo 65 kg. A teraz to juz 66,5. Nigdy nie bylo wiecej!
Az powiedzialam dosc! Mam parowar, a skoro brak czasu na silownie to zawsze pozostaja cwiczenia w domu.
Teraz celem jest 55, ale co wazniejsze - utrata ok 10-15kg tluszczu i wyrobienie choc 2kg miesni. Czas? Moze te wakacje, moze nastepne... Ale tak, by nie bylo efektu jojo - powoli i z glowa!
Zaczelam od tego, by jesc sniadania, wrocic do 4 posilkow (docelowo5), odstawic alkohol, uzywac schodow, zastapic 3 i 4 kawe zielona herbata.
Cos jeszcze moge wprowadzic niewielkim kosztem? Jak bedzie za duzo na raz to sie poddam.
Zakładki