awersja ja stosuje dietę Mosley'a- tzn 5:2, czyli 5 dni w tygodniu jesz normalnie, 2 dni 'porcje głodowe' tzn ogranicza się kalorie do 500. W 2 albo 1 posiłku. Podobno takie posty korzystnie wpływają na zdrowie
Te 5 dni to tez nie tak że zjadasz 3000 czy 5000kcal, tylko z umiarem wg zapotrzebowania( albo ciut mniej). Myślałam, że może będzie tak, że po dniu niemal głodówki, będę się rzucała na wszystko bez opamiętania, ale nie- żołądek się kurczy czy co i nie mam ochoty tak wpierdzielać.
A co do diety( zrozumiałam, że stosujecie dietę Dąbrowskiej?)- jeśli ma być męką, to lepiej ją zmienić. Ja kiedyś próbowałam, ale miałam takie wzdęcia, że nie było rady- przerwałam. Ekhm... Nie szło w pracy wysiedzieć...
Wydaje mi się, że ten non stop post( bo ta
dieta to w sumie post), jeśli nie masz innej motywacji niż schudnięcie, jest niemal nie do utrzymania( chyba że masz super silną wolę. Ja np nie mam). Wielu ludzi stosuje ją ze względu na zdrowie( guzki etc) i wtedy motywacja jest inna, silniejsza. Koleżanka ją zrobiła całą ( tarczyca) , nie schudła prawie nic, ale obwody jej poleciały bardzo. Na miesiąc. Bo po miesiącu wychodzenia z diety i przechodzenia na normalne żywienie- wróciły prawie do stanu wyjściowego. Ale z tarczycą twierdzi, że lepiej
Siądź, zastanów się ( realnie) czy dasz radę czy jednak coś zmienić.
Zakładki