wczoraj pojechalam z mezem po spodnie. wszystkie tak juz na mnie beznadziejnie wisza ze czulam sie fatalnie. kupilam sobie w carrefour-rze po 20 zł za pare. ciesze sie z nich barzdo. nie sa luzne . przylegaja i podkreslaja mi figure. dobrze. teraz ciesze sie na sama mysl ze za jakis czas one tez mi beda wisiec.ale maja fajnego kwiatka na tylnych kieszeniach. i coraz wiecej osob zaczyna mi mowic ze schudlam. wczoraj kumpel nawet w zartach mnie ochrzanil ze schudlam ze mu znikam sprzed oczu. nie chcialam zjesc z z wszystkimi kielbasy z grilla. fajnie uczucie . ludzie z osiedla sie na mnie dziwnie patrza. ale ... bniech patrza .teraz to i nie oprzeszkadza. wiem ze nie mysla juz "ale gruba" tylko " jak ona schudla" i to jest fajne. nie osiadam na tzw laurach. bo wiem ze chce i powinnam jeszcze sie odchudzic. przekroczyc ta magiczna szostke z przodu. do tej pory udawalo mi sie chudnac do obecnej wagi. i musze troche pomeczyc organizm zeby przypomnial sobie jak to jest kiedy wazy sie te 65 do 68 kilo. pozdrawiam!
Zakładki