-
Jestem, jestem Tylko jakoś ostatnio swojego posta zaniedbałam. Ale dietkuje dalej. W święta dałam sobie mocny luzik, w Wigilię było pewnie koło 2000, w pierwszy i drugi dzień świąt w granicach 1200-14000, czyli raczej się nie ograniczałam i jestem z tego powodu bardzo zadowolona. Dziś weszłam na wagę, pokazała 555, czyli bez zmian , a właściwie jakieś o,5 kg mniej, więc dobrze jest
Ale bardzo się cieszę, że to świąteczne jedzenie jednak się kończy, bo ja chyba na codzień wolę jogurty, a ciasta i pierogi tylko raz na jakiś czas.
A ty, Marlenko, się nie martw - będziesz miała nowe postanowienia noworoczne
-
do nowego roku ...to ja licze ze odzyskam wage przeswiąteczną
-
He, jaką sobie piękną wagę wpisałam: 555 Troszkę się rozpędziłam z tymi piątkami
Dziś raczej nie mam powodów do zadowolenia z siebie, ale jutro też jest dzień
Marlenko, damy radę Tylko musimy się bardziej zmobilizować.
Zawsze mnie dziwiło, dlaczego tak wolno chudnę. Dziś znalazłam link do strony, na której można obliczyć zapotrzebowanie kaloryczne - wyszło mi mniej niż 1400 kalorii dziennie. Trochę mało. A skoro jeden stracony kilogram to 7000 kalorii mniej, to nic dziwnego, że idzie tak opornie... no i do tego mało ruchu i zdarzające się wyskoki
Ale nie martwię się - lepiej powoli ale na zawsze
Buźka!
-
dasz linka na ta stronke ?
-
Ech, próbowałam wkleić, ale coś koślawo wychodziło Więc po prostu wejdż sobie na taki nowy post w "Chcę schudnąć", nazywa się chyba "pomóżcie schudnąć" albo coś w tym rodzaju i tam właśnie ten link ktoś podał- poprawnie I będziesz mogła sobie sprawdzić
Pozdrawiam!
-
Aloha!
Właśnie sobie przypomniałam, że ostatnio coś zaniedbuję ten mój pościk, więc może w końcu coś napiszę, bo będe go musiała nie wiadomo gdzie szukać.
Hmmmmm, więc tak : z dietą bardzo dobrze, już czuję się trochę mniej najedzona po tych świętach i dużo mi z tym lepiej. Tylko, że już drugi dzień nie dociągam do tysiąca, bo po prostu nie daję rady - wczoraj było koło 900, dziś 800 z hakiem. Ale to już ostatni raz, słowo harcerza Miałam dobić jakąś czekoladką, ale znając mnie od jednej by się dopiero zaczęło, a jakbym się rozkręciła... byłaby wpadka jak ostatnio... więc ostatecznie wolałam nie ryzykować.
Siedzę w domu i właściwie to nic mi się nie chce - ani wyjść, ani zabrać się do nauki... trzeba się chyba mocniej zmobilizować.
Opuściła mnie wena, więc chyba już skończę tę bazgraninę.
Mam nadzieję, Marlenko, że u Ciebie już troszkę lepiej i momo wszystko nie dajesz się zimowej depresji.
Trzymaj się cieplutko, buźka
-
Aloha!
Właśnie sobie przypomniałam, że ostatnio coś zaniedbuję ten mój pościk, więc może w końcu coś napiszę, bo będe go musiała nie wiadomo gdzie szukać.
Hmmmmm, więc tak : z dietą bardzo dobrze, już czuję się trochę mniej najedzona po tych świętach i dużo mi z tym lepiej. Tylko, że już drugi dzień nie dociągam do tysiąca, bo po prostu nie daję rady - wczoraj było koło 900, dziś 800 z hakiem. Ale to już ostatni raz, słowo harcerza Miałam dobić jakąś czekoladką, ale znając mnie od jednej by się dopiero zaczęło, a jakbym się rozkręciła... byłaby wpadka jak ostatnio... więc ostatecznie wolałam nie ryzykować.
Siedzę w domu i właściwie to nic mi się nie chce - ani wyjść, ani zabrać się do nauki... trzeba się chyba mocniej zmobilizować.
Opuściła mnie wena, więc chyba już skończę tę bazgraninę.
Mam nadzieję, Marlenko, że u Ciebie już troszkę lepiej i momo wszystko nie dajesz się zimowej depresji.
Trzymaj się cieplutko, buźka
-
Aloha!
Właśnie sobie przypomniałam, że ostatnio coś zaniedbuję ten mój pościk, więc może w końcu coś napiszę, bo będe go musiała nie wiadomo gdzie szukać.
Hmmmmm, więc tak : z dietą bardzo dobrze, już czuję się trochę mniej najedzona po tych świętach i dużo mi z tym lepiej. Tylko, że już drugi dzień nie dociągam do tysiąca, bo po prostu nie daję rady - wczoraj było koło 900, dziś 800 z hakiem. Ale to już ostatni raz, słowo harcerza Miałam dobić jakąś czekoladką, ale znając mnie od jednej by się dopiero zaczęło, a jakbym się rozkręciła... byłaby wpadka jak ostatnio... więc ostatecznie wolałam nie ryzykować.
Siedzę w domu i właściwie to nic mi się nie chce - ani wyjść, ani zabrać się do nauki... trzeba się chyba mocniej zmobilizować.
Opuściła mnie wena, więc chyba już skończę tę bazgraninę.
Mam nadzieję, Marlenko, że u Ciebie już troszkę lepiej i momo wszystko nie dajesz się zimowej depresji.
Trzymaj się cieplutko, buźka
-
Nie wiem, co się dzieje, ale wszystkie napisane dziś posty wyskoczyły mi po dwa razy, a najpierw pojawiła się informacja o jakims błędzie
A ja się nie lubię powtarzać.
-
hej dziewczyny
mogę do was dolaczyc? bo juz normalnie nie daje rady chce schudnac, chce przejsc na diete a nie potrafie sie zmobilizowac, jakos niktmnie nie motywuje a jeszcze gorzej - tylko podsuwaja slodkosci.... zreszta nie musza nawet - caly czas je jem i przestac nie moge (pozostalosci po swietach.... nie pamietam kiedy tyle czekolady zjadlam..)
to jest juz straszne i sama sie tym przejmuje....
mam 170 cm i w wakacje mialam juz 65 kg... a teraz znowu (po swietach..) 77... straszne, zaczynam nienawidzic na nowo lustra trace optymizm....nie chce tak, ale potrzebuje jakiegos wsparcia, pisalam w kilku postach ale jakos bez echa.... moze tu znajde pomocna dlon??
pozdrawiam, aha, mozecie podac ile macie wzrostu i wagi, wiek i do jakiej wagi dążycie?
ja jak juz wspomnialam, 170 cm wzrostu, 77 kg, 23 lata marzy mi się 60-62 kg
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki