Troche widzę siebie też tutaj. Nie wiem czy powodem u mnie jest niska samoocena, raczej czerpanie samooceny z zewnątrz zamiast samej siebie. Cóż, grzeczne dziewczynki, które bardzo chcą dogodzić wszystkim wokół tak mają. Taka jest moja teoria w każdy razie

Fakt, że po każdym etapie obżarstwa wyzywam się od obrzydliwych kretynek. Nigdy nie wymiotowałam (chociaż - wstyd się przyznać - próbowałam, ale mój organizm jest mądrzejszy i się nigdy nie dał sprowokować).

Chciałabym w końcu schudnąć, utrzymać wagę i nauczyć się mieć normalny, zdrowy stosunek do jedzenia. Nie traktować go ani jak bóstwa przyjemności, ani diabelskiego pomiotu czyhającego tylko na chwile słabości.