Seszele, ciesze sie ze wpadasz znowu w rytm i gładko ci idzie! Tak trzymaj!
Absolutnie zgadzam się ze po skutecznym odchudzanku i tak ciągle krąży widmo utycia i dlatego historia nie kończy sie z chwilą, gdy waga pokaże wymarzone kg.
Pisząc co napisalam mialam na mysli przekonanie, ze choc dbac i uwazac trzeba juz zawsze, to warto się poświęcić.
Bo z nami właśnie czesto jest taki scenariusz wiecznego dietkowania i często większego gadania - a wałki tłuszczyku są jak były. W efekcie frustracja i niezadowolenie. Nie lubimy siebie i swojej sylwetki, ale jednoczesnie nie mamy w sobie na tyle silnej woli i samozaparcia, zeby faktycznie raz a porządnie doprowadzic się do poządanego stanu. I tak przez pół albo całe życie. A wystarczy tylko rok poświęcic - niech bedzie potem dietkowanie, ale jak odmienne od dotychczasowego! :
- przynajmniej wychodzimy z innego pułapu - juz nie jestesmy zakompleksionymi męczęnicami z wałkami tłuszczu tu i tam, ale szczęśliwymi posiadaczkami ładnej figurki - łatwiej i przyjemniej ją utrzymać niż zrzucać juz nagromadzone kg, prawda?
- przez okres rozumnego odchudzania - czasem wprawdzie w bólach, ale wyrabiamy sobie jakieś zdrowsze nawyki jedzenia, ruchu itp. - jak juz wpadniemy w rytm, łatwiej jest go utrzymać po odchudzaniu, pewne przyzwyczajenia po prostu pozostają; nie jest tak?
Kobietki, tak sobie piszę moje przemyslenia...Dla mnie dietkowanie to nie tylko fizycznosc - mnóstwo zależy od nastawienia psychicznego i wewnętrznego przekonania. Jeśli zanudzam to sorki , ale w końcu komu mam to mówić jak nie wam Dzięki temu i dzięki waszemu wsparciu mam motywacje i sile do dzialania. Nie jestem idealna i też potrzebuję czasem kopa
buziaki!
Zakładki