Zachęcam do odchudzania. Mam 64 lata, podobną wiekowo żonę o smukłej dziewczęcej sylwetce (60-latki też bywają piękne!). Pięciokrotnie leżałem w szpitalu na migotanie przedsionków sercowych. Kolejne w moim życiu odchudzanie rozpocząłem i ze względów zdrowotnych i dlatego, że kocham moją żonę.
Startowałem w ubiegłym roku z pułapu 104 kg przy wzroście 170 cm (niegdyś 173, ale człowiek maleje), podczas gdy moja żona od lat ma wagę 45 kg przy wzroście 162 cm. To pokazuje, jaki między nami był fizyczny kontrast (bo duchowo jesteśmy sobie zawsze bliscy).
Strażnik Wagi pokazuje, jak przebiegało moje odchudzanie w ubiegłym roku, a jak po przerwie w tym roku. W roku 2005 stosowałem dietę 1000 kcal i w krótkim czasie straciłem 17 kg. Ale już we wrześniu było mi ciężko i zaprzestałem odchudzania, licząc się jednak ze wzowieniem diety po kliku miesiącach. Termin sie jednak odwlekał, a ja nawet przytyłem 1 kg. To na szczęście niewiele, to jeszcze nie jo-jo.
Bodźcem, który mnie dodatkowo zmobilizował, był kolejny pobyt w szpitalu na przełomie kwietnia i maja. Otrzeźwili mnie kardiolodzy. Po utracie owych 17 kg, przy wadze 88 kg miałem się niemal za szczupłego. Wyszedłem przecież z grona otyłych i wszedłem do strefy ludzi z nadwagą. Ale lekarzebyli bezlitośni. W karcie wypisowej jako jedną z chorób zapisali mi otyłość i zalecili dietę redukcyjną 1200 kcal. Cóż było robić?
Wziąłem się do roboty w 3 dekadzie maja. Jadłem mniej niż zwykle, ale trochę bezładnie liczyłem kalorie "na oko" i do 10 sierpnia straciłem stosunkowo niewiele - 6 kg. Dopiero wejście na stronę dieta.pl zracjonalizowało moje wysiłki. Prowadzę dzienniczek kalorii i dzienniczek spalania i staram się codziennie "zaoszczędzić" 1000 kcal różnicy między spożyciem i zużyciem. Mimo częstego przekraczania 1200 kcal dziennie udało mi się stracić 6 kg wagi od 11 sierpnia do dziś.
Z początkiem września wyjechaliśmy na 2 tygodnie do Szczawnicy, podobnie jak w poprzednim roku. Czułem sie jak młody bóg: lżejszy i znacznie mniej zmęczony, niż w porównywalnym okresie ubiegłorocznym. Ale pobyt musieliśmy skrócić: w ubiegły czwartek wróciliśmy do Krakowa. Dotąd jestem na zwolnieniu z powodu nieżytu nosa i gardła i zapalenia oskrzeli (ale bez gorączki). To chyba taki uboczny skutek odchudzania. Choć jem zawsze dużo warzyw i białka, zmniejszona ilość pokarmów jakoś oddziałała na mój system odpornościowy. Teraz jem nie więcej, niż poprzednio, ale siłą rzeczy prowadzę oszczędny tryb życia. W czasie tej choroby raczej nie stracę dużo na wadze, bo "zysk" kalorii nie przekracza 500 kcal dziennie.
Dość optymistycznie wygląda moja szybka redukcja wagi przy nie głodzeniu się i nie gimnastykowaniu (lubię za to długie spacery). Jest ona zapewne skutkiem zawsze dobrego, łatwego trawienia, cechy nieczęstej u grubasków.
Na zakończenie 2 zdjęcia:
1. Przed kuracją
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
2. Obecnie
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
Warto było? Chyba tak!
Zakładki