Urszulko!, byłam wczoraj w sklepie meblowym, bo szukam szafy. Na gwoździu przy wejściu wisiały miarki, a nad nimi napis :"Zmierz swoje marzenia". Bardzo się ucieszyłam, złapałam miarkę i do kieszeni. Po przyjściu do domu zorientowałam się, że miarka ma 1 (słownie: jeden ) metr. A ja mam wszystkie główne wymiary dużo powyżej setki. Najpierw się zmartwiłam, a po chwili śmiałam się do rozpuku. No, bo przecież moim marzeniem jest mieć wlaśnie poniżej metra
Bożenko, sobotę spędziłam w plenerze. Udalo mi się mało zjeść. Trochę grałam w piłkę (lekka siatkówka). Trochę zmarzłam, co też uznaję za gimnastykę, bo jak się trzesę, to zużywam więcej energii. W niedzielę odsypiałąm, więc też chudłam, bo nie jadłam w tym czasie. Po południu szukałam bezskutecznie szafy. Od dzisiaj wydłużam drgę do pracy. Zwykle wysiadałam przystanek wcześniej, teraz to bedą dwa przystanki do przejścia w tym samym czasie. A spóźnić się nie mogę, no bo nie.
Honoratko, szukam w moich notatkach o tym marszu, bo kiedyś zapisałam, jak się dokopię to Ci napiszę.
Toshi, kijki to fajna sprawa, ale trzeba umieć nimi machać, no i nie pasują do moich zwiewnych spódnic. Ciekawe jak bym wyglądała na środku ulicy z tymi kijami?
Zakładki