-
a ja wyjeżdżam i przyszłam się pożegnać
do usłyszenia za 2 tygodnie...
-
Czyli "Wiwat ferie!" Julcyk? Baw się dobrze
Dzisiejsze ważenie - 96,5 kg .. Czyli 1,5 kg mniej To lepiej niż zakładałam, bo liczyłam na spadek wagi 1 kg tygodniowo. Zatem melduję posłusznie, że plan tygodniowy wykonany w 150%
Tydzień dość spokojny. Pod koniec co prawda mam momenty osłabienia, zawrotów głowy, ale po tak stresującym tygodniu nie zwalałabym tego na dietę. Tzn nie tylko na dietę - bez niej byłoby podobnie, może tylko nie byłabym głodnawa. Bez węglowodanów można przeżyć, ale tęsknię za owocami. Chociaż mały grejfrucik .. .. Ale spoko i bez paniki - wytrzymam.
-
Moja przyjaźń z nadwagą miała swoje dobre strony. Nauczyła mnie akceptacji siebie samej niezależnie od wagi i wyglądu. WIEM jaka jestem i kim jestem. To co na zewnątrz to tylko opakowanie! Niespecjalnie lubię oglądać się w lustrze, to fakt. Ale nie dokuczam sama sobie - inni robią to znacznie skuteczniej
Pozytywne nastawienie do samego procesu zrzucania wagi ma KOLOSALNE znaczenie. Nie ma to jak pozytywne emocje, budzące nieuświadamiane pokłady sił i samozaparcia. A to Forum takie właśnie jest - wspierające, pełne sukcesów, pozytywnych emocji, pięknych komentarzy Nie raz nie dwa czytam i ryczę ze wzruszenia A że oglądam równolegle Igrzyska mam ochotę kilku osobom rozdać medale
Jak już gdzieś pisałam - nasze odchudzanie jest jak piosenka. Spadek wagi to zwrotka .. jojo to refren .. Niektórzy śpiewają solo, inni w chórze. Chór lepiej brzmi Więc śpiewajmy same zwrotki, a refreny zostawmy anorektykom - im się przydadzą bardziej
Wielu udanych zwrotek życząc wszystkim lecę do Tesco - po cukinię
-
Miri, dawno mnie u Ciebie nie było, aż żałuję
W pierwszych słowach mojego listu WIELKIE GRATULACJE!!!
1,5 kg to śliczny wynik, a przy tym niewątpliwie bardzo motywujący! Tylko pamiętaj, balsamuj się, balsamuj, balsamuj!!!!!! Koniecznie, bo będziesz potem płakała (mimo głębokiej samoakceptacji), że skóra nie wytrzymała! Olejki też przecież masz.. więc co to za problem zawinąć się w folie i buch przed telewizorek, żeby Olimpiadę pooglądać?
Poza tym - miałam to napisać w obcym wątku, ale chyba Twój jest najwłaściwszym miejscem - strasznie lubie Cię czytać, uważam, że jesteś osobą niezwykle mądrą i doświadczoną, która nie przeżyła tych swoich lat bezrefelksyjnie. Podziwiam
Zazdroszczę też samoakceptacji. Ja nie mam jej za cholerę, niestety, choć jakimś cudem udało mi się zapanować nad autoagresją i już z tego bardzo się cieszę. Może byłoby to i cenne doświadczenie, ale mam nadzieję, że samoakceptacji siebie takiej, jaką teraz jestem, nigdy nie będę musiała się uczyć - że schudnę teraz, wreszcie skutecznie i że nigdy więcej w zyciu nie tknę czekolady. Mam nadzieję? Nie, ja muszę być tego pewna. Choć jak w piosence - czas nas uczy pogody, choć to, qrde, refren... No dobra, śpiewałam go po raz ostatni
Smacznej cukinii, trzymaj się cieplutko!
-
Rozhihotałam się po Twoim wpisie Hybris - poruszasz moim brzuszkiem skuteczniej, niż wszelkie inne (nie wykonywane przeze mnie) ćwiczenia! To ja bardzo proszę częściej mnie nawiedzać! UWIELBIAM Twoje wpisy
.. I tym uroczystym akcentem kończąc wymianę wzajemnych peanów wracamy na ziemię ..
Byłam w Tesco. Powybierałam sobie zielsko czyli moją ukochaną cukinię i takie inne.
I .. zakupy się dla mnie skończyły. Zasłabłam. Normalnie klasycznie z mroczkami przed oczami, z głuchnięciem i nóżkami z waty i to bardzo podłej jakości. Posiedziałam sobie na ławeczce doholowana tam przez Mamę .. wypiłam sok grejfrutowo-pomarańczowy (zabroniony ) .. doczekałam aż Precious dokończy zakupy (dobrze że zrobiłam listę) i do domku. Tu stek z indyka na patelnię, cukinia marynowana i sok wielowarzywny. Ale przecież poszłyśmy do sklepu po zjedzeniu zupki! Nie rozumiem. Ale ... Żyję.
Pomysł foliowania na Olimpiadę baaardzo mi się podoba Lepszy niż foliowanie na noc, bo mi źle spać. To ja znikam mieszać tajemnicze mikstury
Mam jeszcze jeden pomysł, ale .. no zobaczymy .. jutro opiszę jak mi sie uda ..
-
witam Cię [/b]Mirelko Fajnie i ciekawie sie ciebie czyta.Troche Ci wpółczuje że twoja waga nie zabardzo chce iść w dół ale cierpliwości.Mój tata sie kiedyś odchudzał i przez pierwsze 3 tyg. nie shódł prawioe nic.Był załamany że dieta i ćwiczena nie przyniasły efektu.Musiałyśmy sie z mamą nieżle napracowac żeby go przekanać i nakłonic do dalszego stosowania diety i ćwiczeń.Poskutkowało bo juz w połowie 4 tyg.mojemu kofanemu tatusiowi ubyło 4 kg.!!!!! Każdy ma inny organizm.Ja zawsze chudnę 1 kg na tydziń.Ja stosuje diete 1000 kcl.Mam dopiero 16 latek ale jak czytam o tym co ty jesz i jakie masz nawyki zywieniowe to może cie to zdziwi ale moja mama tez tak ma.Je mało,nie lubi słodyczy ale lubi podjadać wieczorkiem.tak po 21.00 A wtedy to juz przyrost wagi murowany.Zapewniam Cie że tabletki nie mają kalorii.A do schudniecia niezbedne sa ćwiczenia.Musisz je wykonywac bo inaczej twoje wyniki beda marne.Może to dlatego nie shudniesz bo wogóle nie ćwiczysz. Spróbuj na poczatek 15 minut powykonywac jakieś najprostsze ćwiczonka. Zrób 10 brzuszków,10 przysiadów pare skłonów.Pojeżdzij troche na rowerku.Ja tez mam rowerek i to pomaga.Zwłaszcza jek sie ktoś dobrze spoci bo wtedy z naszego organizmu ucieka tłuszczyk w postaci potu i taksyny w nim zawarte.same tebletki i dieta nie wystarcza.A więc Mirelo jeżeli chcesz byc laska to bierz sie za cwiczenia!!
Pozdrawiem i trzymam za ciebie kciuki
-
Oj Agaciorko - czytając Twój post mój brzuszek wykonał serię podskoków radosnych ..
Chyba za szybko przeleciałaś przez moje posty
1. Ależ ja chudnę! Jestem tu z wami od dwóch tygodni i mam za sobą 2,5 kg co przy braku ćwiczeń jest rezultatem bardzo dobrym.. no może DOBRYM. JA jestem zadowolona, bo takie tempo spadku wagi założyłam - 1 kg tygodniowo.
2. Ależ ja ćwiczę! Biegam (palcami po klawiszkach), skłaniam się (ku diecie SB), ruszam się (psychicznie do boju), skaczę (na krześle czytając niektóre posty), podnoszę ciężary (zakupy), pedałuję (pieszo do metra).
3. Ależ nikt mnie "laską" nie nazywał od 35 lat! Wybacz ale teraz mi to już nie grozi niezależnie od wagi - ja już raczej przy "kosturku" zostanę .. hihi :P
Cmok!
.. 16 lat .. eh ... Czy ktoś to jeszcze pamięta?
"Szesnaście lat i siedem dni
I znowu kwiecień świeżą przyniósł zieleń
Szesnaście lat i siedem dni
Niby niewiele jedank bardzo wiele
Nie dziwcie się, nie bądźcie źli
Że w moich myślach taki straszny zamęt
Szesnaście lat i siedem dni
I od tygodnia serce zakochane"
Czego życzę wszystkim (niezależnie od wieku) na jutrzejsze Walentynki
-
Mozliwe że sie pomyliłam bo przeczytałam tylko te postosy kture były na poczatku . A laska możesz byc nawet miając 100 lat!! pozdrawiam i zycze dużo sukcesów. Uciekam ćwiczyć papa
-
Zachęcam do zapoznania się:
Regulamin Forum Dieta.pl
-
Całkiem niezły dzień. Rankiem jeszcze osłabienie dało mi się we znaki i do pracy raczej dopełzłam niż doszłam, ale po kawie było stopniowo coraz lepiej.
Robię sobie w pracy salatki na bazie kapusty pekińskiej i Marek-wegetarianin oblizuje się na sam widok .. a kysz! On też to samo jada, ale mu się nie chce pociachać, więc je po kolei. I bez dodatku oliwy czy tp. Do tego chleba całe bochenki z sojowymi mazidłami (ależ to śmierdzi! ) lub białymi serkami. Nie pija herbaty (ani nic ciepłego), bo musiałby myć szklankę. po surówkach też talerzyk by wypyciał, więc wyciąga paprykę albo kalafior i chrupie. I jabłka. I siódmą kanapkę z serkiem. Fakt - jest szczupły. Ale wiecznie mu zimno i do niczego nie ma energii. Tak powolnego człowieka, niechętnego wszelkiemu wysiłkowi - nie znam. No chyba, że chodzi o jazdę na rowerze Tu jest aktywniejszy. Sam zwiedza Europę na rowerze. Fajne hobby Ale po wycieczce zapada w letarg w pracy ..
Bigos przy pomocy cukinii uratowany. Ależ walnęli bandycką cenę za moje ukochane warzywo - 16 zł za kg! Ale sobie kupiłam trzy A co! Precious wcina babcine gołąbki (odpadam - z ryżem) a ja stek z indyka z bigosikiem, który bezpieczny w lodówce, bo ona nie tknie cukinii UFF!! A jak zrobię sobie michę salatki z kapusty pekińskiej, papryki i selera naciowego to też ocalę przed jej paszczęką - nie cierpi selera. W ŻADNEJ postaci. Wybierze najmniejsze źdźbło i odsunie "chcieli mnie otruć!"
Wczoraj zrobiłam sobie frytki z selera. Takiego normalnego, bulwiastego. Pokroiłam po obraniu na takie cienkie paseczka jak frytki, obgotowałam króciutko i na patelnię na olej. Posypałam ziółkami do grilla. Smażyły się chyba z 5 minut - zupełnie nie smakuje to jak seler Precious zjadła jednego "jak na seler to nawet nawet, ale dzięki nie"
Biegam czytać dalej teorię SB. Nie mylić z SB (zbieżność nazw przypadkowa)
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki