-
Kitola i co pomoglo jak siebie obrzucilas takimi epitetami ...nie sadze.Dziewczyno uwierz w siebie Jestes wspaniala zona i matka i wogole osoba...zacznij to sobie powtarzac jako taka swoja mantre...mam nadzieje, ze pomoze.
kazdy ma swoje gorsze dni...TO NORMALNE
Ale jezeli naprawde nie radzisz sobie sama ze soba poradz sie psychologa, moze naprawde warto. I trzymaj sie Kochana
-
nie ma tego już, skasowalam. Proszę już tego nie komentować.
Misiu no niesstety czasem tak postępuję, że właśnie tak myyślę o sobie
ael już nei będę wam takich rzeczy pisać. Mam nadzieję, ze tylko ty zdążylaś to przeczytać.
-
kitola: nie, jeszcze ja zdążyłam
głupol jesteś i tyle. nie wolno tak o sobie mówić, nawet jak masz doła!
misia ma rację z tym psychologiem. chyba powinnaś iść. albo komuś się porządnie wygadać! nie wiem co się stało, ale pewnie nic na tyle ważnego, żebyś mogła mieć takie zdanie o sobie!
oooops. miałam nie komentować sorry, ale już napisałam.
a co do diety...
plusy:
nie tracisz zapału
osiągnęłaś dużo i pomimo wielu dołków i załamek nie wróciłaś do wagi wyjściowej
masz wpojone dobre nawyki- wiesz co powinnaś jeść, a czego nie
minusy:
nie potrafisz zacząć czegoś co rozpoczniesz (tak jak ja :P i nie dotyczy to tylko diet)
masz słomiany zapał i jak nie widzisz szybkich efektów, to się podłamujesz
działasz na zasadzie wszystko albo nic. myślisz, że jak już zawaliłaś, to możesz zawalić na całej lini
zbyt chętnie łapiesz się jakiś pół-głodówek licząc na szybkie efekty
nie chcesz siebie zaakceptować, a to jeden z warunków skutecznej diety
czasem wydaje mi się, że chcesz sama siebie przekonać do swoich racji... choć wiesz, że możesz się mylić (tu chodzi o dietę :P )
to chyba tyle. mam nadzieję, że czymś Cię nie uraziłam zresztą prawie te wszystkie punkty mogę dopasować do siebie, jak tak się zastanowię :P
aha i to, że jest więcej minusów nie znaczy, że coś jest nie tak. tylko po prostu bardziej się na tych minusach skupiłam, w tym momencie sa chyba bardziej istotne :P
śpij dobrze i pamiętaj, że jutro będzie nowy lepszy dzień :*
-
oj Agassek
nie wiesz co sie stało. Rzeczywiście nic poważnego. Ale mnie to dołuje niezmiernie. Ja wlasciwie mam jedneog nieustajacego dola. I nawet jak tu z wami żartuję, to ryczec mi sie chce. nic na to nie poradzę.
Nie jestem dobrą matką, ani dobrą żoną. MOże jedynie dobrą koleżanką a i to nie wiem czy tak jest, bo dlaczego w takim razie nie mam koleżanek w realu ??
Pozwoliłaś mi sie wygadać. To gadam.
Jestem chora i strasznei slaba, okropnie się czuję. Ale czy to jest powód żeby tak sie złośćić na kube ?? Dzisiaj wszystko co by nie zrobił irytuje mnie jak jeszcze nigdy dotąd. A on przecież robi to co zawsze. Stuka autkami zawsze nimi stuka. Chce aby mu czytac książeczki czy rysować, zawsze chce. Ale dzisaj nie wyrabiam. Siedzę z nim jak kołek w domu od tygodnia. Duszę sie już. I okropnie czuję. Ale to nie jest usprawiedliwienie. Powinnam mieć więcej cierpliwości. On też jest chory, też siedzi w domu od tygodnia. I nie rozumie tyle co ja. Potem siedzi z taką przestraszoną minką i przeprasza mnie jak ja się zezłoszczę bez powodu. Doluje mnie to tak bardzo że odechciewa mi sie żyć.
Kuba ma taki idiotyczny zwyczaj (pewnie niezależny od niego, ale go ma). Zawsze ilekroć go kładę spać, to za chwile wola że chce kupe. A mnie kurwica dosłownie bierze. Czemu on tej cholernej kupy nie chce wcześniej. Adam mnie nie rozumie, o co ja sie denerwuje. To nie jest zależne od neigo. Kupa sobie sama przychodzi kiedy chce.
Ja też siebie nie rozumiem. I on borok potem siedzi na tym nocniku wystraszony, przeprasza mnie, uśmiehca sie do mnie. A ja siedzę obok i mam ochotę sobie gardło poderznąć. Znowu sie wnerwiłam. Po co ?? dlaczego ?? nie radzę sobie ze sobą.
Dlatego pisalam że lepiej by im bylo beze mnie. Bez gderającej matki i żony. Na początku byloby im trochę przykro,ale życie beze mnei byloby przyjemniejsze.
Staram sie,bardzo sie staram nie denerwować tak. I nie zawsze wychodzi. A teraz jak chorujemy to po prostu nie wyrabiam. Nie staram sie usprawiedliwiać. Ale musialam sie wygadać. Wiem co sobie o mnie myślicie.
Że głupia jestem, że moje dziecko na nerwusa wyrośńie. To mnei przeraża. On już jest nerwowy, z mojej winy. Tylko z mojej winy, bo nikt inny nie jest taki głupi jak ja. Potem go przepraszam, i on mi powiedział że nawet jak sie mamusia na niego denerwuje to on i tak mamusie kocha nad życie. Wyszłam i sie poryczałam. ja już sama ze sobą nie wytrzymuje.
pogubilam sie zupełnie.
-
Aha, zapomnialam dodac.
Teraz jestem z małym sama. Tzn. dziadki są u goy, ale nie mogę tam poslać kuby bo są chorzy . Adam byl w Warszawie. I ciągle sama sama sama.
Z reguly mogłam go poslać do dziadków jak juz byląm zmeczona, albo Adam sie popoludniami nim zajmował. A teraz przez kilka dni nic, wszystko sama.
-
:* Skarbie... ja Ciebie rozumiem, wiem ajk to jest być wściekłą a potem jeszcze bardzieś wściekać się za tą poprzednią wściekłość
ja myślę, że Ty potrzebujesz innych ludzi i tyle. za dużo siedzisz w domu sama z Kubą, teraz jeszcze jest za mały na przedszkole... zobaczymy jak to będzie, kiedy zaczniesz pracę. ale powinnaś spotykać się z koleżankami, myśleć o czymś więcej niż tylko Kuba i Kuba. bo jemu to nie pomoże, a Tobie na pewno, jak będziesz miała okazję zająć się sobą i tylko sobą. a to, że Cię cholera bierze jak mały chce kupę... kurde. mój brat zawsze robił przed przedszkolem i zawsze nie mógł zrobić :P codziennie się przez to spóźniali heh. to naprawdę nie jest zależne od niego ale Ty masz prawo być zła. tylko staraj się inaczej to okazywać. co jak co, ale krzyczenie na Kubę nie pomoże, bo jest za mały. zresztą krzyczenie nigdy nie jest dobre a że płaczesz. płacz jest potrzebny i razem ze łzami, spływają z nas negatywne emocje. nad którymi nota bene nalezy panować, czego ja też nie potrafię. i Ty to wiesz...
kurde, co ja Ci głupia tu radzę i piszę... jak sama sobie ze sobą nie radzę. za to w teorii jestem mocna. TY też jesteś
kotek. będzie dobrze, zobaczysz. i gadaj, pisz, ile chcesz.
buziaki. i śpij dobrze. żałuję, że nie mieszkamy bliżej. to bym tak do Ciebie przyjechała i Ci nagadała. tak, że miałabyś już mnie dosyć. no.
a Ty pogadaj z Adamem, może w jeden wieczór to on by się zajął Kubą? nie wiem jak to u Was jest... ale myślę, że na jeden step w tygodniu mogłabyś sobie pozwolić, co?
a jak nie, to chociaż zrobić coś tylko dla siebie...
fajnie jak to wszystko przeczytasz
trzymaj się :* i do jutra
-
witaj kituś :**
co za niemądre rzeczy wygadujesz
najlepiej by było jakbyśmy tak się wszystkie baby zebrały na jakichś kręglach i odstresowały zupełnie.. przy piwku, plotach, zataczając ze śmiechu. Myślę, że właśnie tego Ci brakuje. Brakuje Ci jakiejś odskoczni. Stąd biora się Twoje wahania nastroju słonko.
Jak możesz myśleć, że komukolwiek byłoby lepiej bez Ciebie? Bejbe pomyśl sama..?
przecież to zupełnie niedorzeczne
mam nadzieję, że teraz na zimno zastanowisz się nad tym jakie głupoty gadasz
Kochanie sa pewne granice, a my jesteśmy tylko ludźmi - uważam, że jesteś NORMALNA dziewczyną, która jest najzwyczajniej w swiecie zmęczona, przytłoczona ogromem obowiązków, a przede wszystkim rutyną.
Coś Ci powiem, ja mam takie dni, kiedy nie mogę patrzeć na Michała jak np. je. Po prostu sam sposób jego jedzenia doprowadza mnie szału. A przecież je normalnie, jak zwykle. A ja mam ochote nawrzeszczeć na niego, żeby w ogóle przestał robic cokolwiek, bo każdy jego gest doprowadza mnie do białej gorączki. A przecież baaaardzo go kocham ::**
Kiedys jak Patryk (brat) był mały (jest młodszy ode mnie o 9 lat), zajmowałam sie nim bardzo dzielnie i wszyscy mnie chwalili, że za drugą mamę robię, ale były takie dni, że nie mogłam na niego patrzeć, a jak był w wózku "telepałam" tym wózkiem ile wlezie, a on płakał, bo biedny nie wiedział co sie dzieje. Wtedy jak juz się rozpłakał - nienawidziłam siebie za to, bo widziałam jaki jest malutki, bezbronny, jak na mnie patrzy, a ja jestem taka ..... boże az słów brakuje byłam na siebie tak zła, że chciałam umrzeć, zniknąć. Jak mogłam tak robić, skoro tak strasznie go kocham? Nie wiem. Ale wiem, że to wynik znużenia, nerwów, rutyny, tej przytłaczającej rutyny, która przeradza się w kierat. Wciąż ta sama szara rzeczywistość.
Kochanie to trochę za dużo - pamiętaj, że ostatnio jesteś osłabiona, choroba Twoja i Kuby ciągnie sie od jakiegoś czasu, wcześniej ta grypa jelitowa, wciąż zmartwienie, stres, strach, wciąż jesteś w domu, wciąż zajmujesz się tym samym, dzien jak co dzień, no i jeszcze zostałaś sama na dwa dni.
Słońce każdej z nas nerwy by puściły. Pewnie, że to nie jest dobre. Ale te chodzące wypielęgnowane, zgrabne mamy, którym sie wszystko udaje i które na wszystko mają czas, sa tylko w reklamach proszków do prania. Dupa. Rzeczywistość jest inna. Jesteś wspaniałą mamą, żoną i nasza koffaną kitolką. I doskonale sobie radzisz. A chwile załamania sa na porządku dziennym każdej normalnej osoby.
A dlaczego nie masz koleżanek? powiem Ci. Masz Kubusia, inne więc problemy... nie jest dla Ciebie tematem do dyskusji kwestia sobotniej imprezy, chłopaka Asi, Basi czy fakt, że Jadzia kupiła sobie nową kieckę. Pewnie, że chętnie poplotkujesz, choćby dla odskoczni. Ale dziewczyny, które jeszcze nie mają tej stabilizacji jaką jest rodzina, nie usmiecha się wieczór bez imprezy czy szybki wypad do baru. Ty juz musisz żyć w innych realiach, bo masz dziecko. Musisz je z kims zostawić, musisz zaplanowac obiad i takie tam. Inna rzeczywistość. Taka jest kolej rzeczy, ale to nie znaczy, że Ty jestes gorsza, pokrzywdzona, bo każda z tych dziewczyn prędzej czy później założy rodzinę i tez będą jej puszczać nerwy na każdym kroku, bo człowiek jest tylko człowiekiem.
Nie obwiniaj się Misiu. Nie masz ku temu powodów. Wszystko jest w porządku, tylko brakuje Ci czasu dla siebie. Tej odrobiny prywatności, tej chwilki zapomnienia.
-
Dzięki Agassek za wsparcie. Nawet nie wiesz jakie mi ono jest potrzebne.
Jak poszłam spać wczoraj to się zastanawialam nad tym psychologiem i czy ja nie mam depresji . Ale uznalam że to nie jest depresja. To tylko telewizja tak reklamuje ta chorobę. Ja przecież nie wyglądam jak te kobiety z reklamy Deprimu jestem zawsze zadbana (chociaż gruba). patrzę w lustro i widze ładną kobietę, umalowaną, mam czyste włosy , jestem uczesana, ładnei ubrana. Tylko nigdy uśmiechu nie widzę.
Ale jak tak sie zastanaiwam , hmm, mogę to tak zobrazować> Moje serce jest na dwa podzielone. W jednej części jest szczęście, kiedy patrzę na Kubę, keidy smaże naleśńiki moim chłopakom, itp. A druga jset pusta. Tam nie ma nic poza smutkiem, dołem, przygnębieniem, pogardą do siebie niechęcią do życia, myślami samobójczymi.
Same sprzeczności.
Agassek masz rację, krzykiem nic nie zdzialam, jest zly, wiem o tym. I staram sie najmocniej jak umiem, ale nie zawsze wychodzi.
Teraz jest najgorzej, bo nie możęmy nigdize wyjść przez chorobe. Adam się nim zajmuje zawsze popoludniami. Ale ja się jakoś nie umiem zebrać żeby gdzeiś wyjść, coś zrobić Za dużo wysilku to wymaga. A ja nie mam na to siły. Zero energii.
Sama nie wiem czy to że to piszę, i sie wygadam coś mi pomaga. Chyba tak, bo potem to czytam i widze co tak naprawde czuję i co sie ze mną dzieje.
Coś z tym trzeba zrobić. Ale ja nie wiem co.
Sorry, że zawracam wam glowę swoimi problemami.
-
Ago no jak zwykle .....
Pewnie masz rację, ale to mnie przeroslo. Po prostu za dużó. Aleto co pisalas o tym telepaniu wózkiem. wiesz co czuję. Ja ze złości kiedyś sie pogryzłam. Tak mocno jak tylko umialam. bylam na siebie tak wściekłą ale to nie jest to samo ty byłas dzieckiem, a ja jestem dorosla i nie powinnam się tak złościć. Tego sie nie da wytlumaczyć, ani zrozumieć
Masz dużo racji, ale nic nie może usprawiedliwiac mojego zachowania. Nie biję małego, ale moej złości i awantury
juz i tak jest lepiej, bo jeszcze niedafwno to tak potrafilam sie drzeć że potem mowic nie mogłam na takie małe dziecko
to już przeszłość. Nie robię tego wiecej. Ale i tak czuję się beznadziejnie, i nikt tego nie zmieni za mnie. Wasze słowa są pocieszające, ale nie zmieniają mojego nastawienia do seibie. Ja to sama muszę zrobić. Poczytam jeszcze ze sto razy to co sama napisalam, co wy piszecie. I może wyłoni mi się jakiś ratunek dla siebie.
Na razie. Bo ja tu piszę, a Kuba demoluje pokój.
I jeszcze jedno miła rzecz Kuba z samego rana mi poprawił humor obudził sie i dał mi buziaka
a potem jak patzylam jak z zaangażowaniem zrywa tapety ze ścian to malo ze smiechu nie pękłam mały kochany pomocnik
-
WItaj Aniu!
Wiesz, ja też jestem takim smutasem... Kocham swoja coreczke nad zycie, ale gdybym miala z nia siedziec caly czas w domu to chyba bym zwariowała.
Jestem od tygodnia na zwolnieniu i dostaje *******ca
Potrzeba mi kontaktu z innymi.
Maz wraca do domu i tez niewiele rozmawiamy bo ma pilna prace, a wieczorem jest juz tak zmeczony, ze nawet nie mysli o jakis czulosciach. Ja to wszystko rozumiem, ale brakuje mi strasznie poczucia, ze jestem jego kobietka, ukochana, jedyna (no, poza Marysia )
Dziewczyny dobrzy Ci radza, jesli mozesz to wyjdz choc raz w tygodniu z domu, sama. I rob wtedy co chcesz. fryzjer, step, a moze zwykle zakupy czy chociazby spacer..
A w ogole mysle, ze najlepiej zrobilaby Ci praca..
Sciskam Cie mocno i wysylam Ci zdjecie mojego cuda na maila
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki