No dobra trzy ośmiominutówki (abesy, legi i strecz ) i jeszcze 10 minut pump it up. Rozgrzewka się znaczy. I chyba przyjmę w nim taką strategię, że będę robiła po kolei. Wciąż od początku. Bo jak cały czas nie mogę załapać co oni robią i wpaść w rytm, to się zniechęcam i męczę psychicznie. Jak załapię to mi lepiej. A na przykład na tej rozgrzewce to już się prawie wyrabiam.
Inna trudność z nim, to to, że czasami mam dni bez poczucia rytmu. A wtedy to już porażka, wbić się w takie ćwiczenia. OK, nie marudzę. Idę poczytać co u Was.
A jutro mierzenie. Chyba uda mi schudły. Takie mam wrażenie.
Zakładki