Dalej nie ruszyłam tyłka. Po prostu koszmarnie mi się nie chce. I wiem, że jak zacznę to mi się zachce. Ale nie chce mi się zaczynać
W dietmanie proporcje BTW to mnie ogólnie zszokowały, bo na przykład sparkpeople ma odwrotne. Tzn dietman zaproponował mi połowę, albo lepiej z tłuszczów, a sparkpeople daje więcej na węgle. Ogólnie chyba wcześniej też się spotykałam z teoriami, że większość kalorii w normalnej diecie pochodzi z węglowodanów...W każdym bądź razie nawet doszukiwałam się na stronie jakiegoś ukrytego popierania diety optymalnej j
Dałam sobie 1,5 g białka na kg ciała. To z pewnością. Ale poza tym to już nie wiem co jest mądre i jak powinno być Ale zaraz jeszcze poszperam w tym temacie.
Mawika, wiesz, ja ogólnie jestem przeciwko wszystkim dietom. Weight Watchers pewnie jest skuteczna w dużej mierze, przez jakąś tam formę zorganizowania. A jak wiadomo towarzysze niedoli mobilizują. Już kiedyś gdzieś na tym forum pisałam, że uczestnicy forów odchudzaniowych chudną skuteczniej. A Ci, którzy po ukończeniu diety na forum pozostają, mają znacznie mniejsze prawdopodobieństwo jojo niż Ci, którzy schudli i sobie poszli. Po prostu wsparcie ułatwia, czasami trzeba się wyżalić, czasami potrzeba żeby ktoś nas pocieszył, czasami trzeba kopa w tyłek. I to dają różne grupy wsparcia, bo w otoczeniu codziennym zazwyczaj trafiamy na ciotki i przyjaciółki, które działają wg zasady "skoro ja nie mogę być szczupła, niech moi przyjaciele będą grubi"
A punkty, czy kalorie- w sumie jeden diabeł, dalej myślisz co jesz, gdzie się to znajduje w jakiejś tabelce i na ile jeszcze możesz sobie pozwolić. Można liczyć cokolwiek, IG, tłuszcz, węglowodany i tak na jedno wyjdzie. Dam sobie głowę uciąć, że dieta po przeliczeniu z punktów na kcal, dalej wyszłaby niskokaloryczna i pewnie o niskim IG
Znów się mądruję Ale wg mnie, żadna dieta nie jest skuteczna. Nie może być skuteczne nic, co ma się kiedyś skończyć. Skuteczne jest jedynie uświadomienie sobie popełnianych błędów i zmiana stylu postępowania.
***********
No dobra ruszyłam tyłek, marnie bo marnie, ale jednak. 15 minut skakanki. Niech będzie, od reszty odpoczywam. Czas na regenerację, bo czuję mięśnie. A jak czuję to jest dobrze i niech sobie rosną w siłę spokojnie, nie będę ich maltretowała
O tu jest o tym wieght watchers www.kobiety.pl/index.php?option=art&id=6695 , nie widzę dokładnie nic, czego nie można by zrobić licząc kcal. Oszczędzanie punktów na zaplanowane szaleństwo, zdobywanie luzów dodatkowym wysiłkiem. Przeciez to samo można zrobić kcal. Ciekawe, czy faktycznie łatwiej się je liczy. A masz Mawika, te ich tabele?
Zakładki