Powiem tak: Dotarlam do 7-miu dni bez slodyczy, ale liczenie musze od jutra zaczac od nowa!
Bylam dzis zalatwiac taki jeden papier, ktory potrzebuje aby bewerbowac sie do szkoly a tym samym znalezc stanowisko na praktyke. Wszystko trwalo godzine. Budujace bylo to, ze sobie poradzilam i wszystkie instrukcje, gadania zrozumialam. Ale mialam przy tym STRESSS jak cholera! Jak przed egzaminem! Swoja droga byl to dla mnie swego rodzaju egzamin, bo mial mi dac odpowiedz czy potrafie samodzielnie cos osobiscie zalatwic (tzn droga slowna a nie korespondencyjna). Egzamin owy zdalam, ale jak przybylam do domu zjadlam PIERNIKA (2 male pierniczki) i LODY (jakies 3 galki) i troche CHIPSOW czyli moje liczenie sie nie liczy. Musze zaczac liczyc od poczatku, bo innaczej wiem ze bede sie oszukiwala - bede wliczac slodycze w np. kanapke, a nie chce tak robic
Jutro mam w planie jeden urzad jeszcze zalatwic - mam nadzieje, ze obejdzie sie bez takiego stresu...
Dzis mialam na obiad lasagne z miesem mielonym, kalafiorem, pora, serem i odpowiednim sosem. Ale lasagne z kalafiorem nie polecam. Moj experyment nie byl zbyt trafny. Tzn JA tak uwazam.
Zakładki