-
Jest ok. Udalo nam sie dosc szybko wynajac mieszkanie, po wielkich bojach, nerwach i nekaniu urzednikow udalo nam sie odzyskac prawie wszystkie nasze rzeczy i teraz pomalu sie urzadzamy. Jest mi dobrze. Mam przytulne, jasne mieszkanko, ktore dziele z czterema chlopakami, wiec pewnie boje o sprzatanie beda nieuniknione
Podobno schudlam. Jak wrocilam, to ludzie pytali, czy bylam na jakiejs diecie i jak to zrobilam, ze jestem taka "skinny". Chodzenie po gorach jest zajebiste. Podzialalo na mnie jak detoks. Ale teraz jestem juz w Londynie 2 tygodnie i widze jak sie staczam. Frytki na sniadanie i morze kawy. Zle. Pod wzgledem jedzenia jest u mnie gorzej.
Pod wzgledem wygladu jest u mnie lepiej. Nawet nie chodzi o to, ze odzyskalam ubrania i mam wiecej do zalozenia niz 3 koszulki na krzyz, ktore zabralam w gory. Moja skora wyglada ok, czuje sie dobrze, jestem zrelaksowana, wrocilam do kosmetycznych nawykow, tak niedawno uzyskanych. Tu jestem zadowolona.
Od paru miesiecy o wiele mniej tez sie stresuje, moja praca jest przez to dla mnie latwiejsza. Odczuwam to jako wielki postep w zadbaniu o siebie. Nie czuje sie tez ciagle przemeczona. Tutaj duzy, duzy plus.
W pracy dostalam awans. Bede szkolona na supervisorke.
Ale najwiekszym osiagnieciem ostatnich czasow jest jednak moja duchowosc. To dluga historia, wiec moze innym razem
Buziaki dla wszystkich :***
-
Przeczytalam trzy ostatnie stronki, ale cos czuje, ze w nocy poczytam troche wiecej.
Frytki na sniadanie, coz czasem trzeba ale mam nadzieje, ze w krew Ci to nie wejdzie (ani w biodra :P). Po co zasmiecac swoj organizm... Ale humor widze dopisuje czyli jest super .
A mieszkania z czterema facetami to nie wiem czy zazdroscic czy wspolczuc
-
fryty to juz mi dawno weszly w krew: to przez nie mialam pare lat temu anemie. Ale teraz lepiej sie odzywiam i bardziej dbam o siebie i staram sie ograniczyc ilosc fast foodow.
Zaczelismy sobie z moim chlopakiem gotowac i codziennie jemy domowy obiad. Mniam mniam.
A z czterema facetami mieszka sie calkiem niezle, tylko czasem zmywac po sobie nie chca. a tak to raczej kazdy siedzi w swoim pokoju przed swoim komputerem. Czasem jeszcze slychac, jak Mario na gitarze gra...
Ide zoaczyc, co u ciebie, Emerald. Skad tego kotka wytrzasnelas? To Twoj?
ps. w Warszawie byl kiedys taki pub Emerald. A moze jeszcze jest? Naprzeciwko Muzeum Narodowego. Chodzilismy tam na wagary
-
Kotow ci u mnie dostatek ale ten akurat znajomej . Chyba powinnam powiedziec, ze u moich rodzicow bo ja tez obecnie "na emigracji". Mam nadzieje, ze moje sie nie obraza, ze cudzego kota na avatarka wybralam .
Zaczelam czytac ten watek i bardzo mi sie podoba pomysl z dbaniem o siebie. Bo nadwaga jest czesto (choc nie zawsze) wynikiem niedbania o siebie. Pisze o sobie bo Ty akurat jestes szczupla. I fajnie, ze sie tym watkiem dzieli sie kilka dziewczyn. To takie pierwsze wrazenia.
Reszte poczytam jutro bo czas spac. Chyba tez zrobie sobie postanowanie: chodzic spac o przyzwoitej porze. Bo notorycznie nie dosypiam i to ma swoje skutki.
Bardzo milo, ze chcesz do mnie zagladac
-
przeczytalam caly Twoj watek, bardzo ciekawie piszesz.....
powodzenia zycze! i do zobaczenia!
sweet dreams
-
Dzieki, dzewczyny i zapraszam jak tylko macie ochote.
Kiedys myslalam, ze niedbanie o siebie jest oznaka sily. Ze niby mam wazniejsze rzeczy na glowie, wypelniam misje, nie zajmuje sie przyziemnymi sprawami... a teraz mysle, ze nieumiejetnosc zadbania o siebie jest oznaka slabosci, porazki. I juz staram sie nie epatowac informacjami, jak to ciagle jesem zmeczona i nie mam czasu na siebie, i juz nie patrze wspolczujaco - rozumiejacym wzrokiem na osoby, ktore ciagle mowia, jak bardzo sa zmeczone praca. Kazdy sam sobie wybiera droge jaka chce isc i jak chce spedzic swoje zycie.
iedze, ze kiedy jestem wypoczeta, zmienia sie kolosalnie jakosc mojego funkcjonowania i jakosc zycia po prostu.
Buziaki
ps. aha. Dzisiaj jadlam zdrowo.
-
Aha, obiecuję:
OD JUTRA ROBIĘ BRZUSZKI!!!
-
Jest, kurde, git. Ćwiczyłam pół godziny dziś, w tym 8 minut ABS. Czuję się lepiej :P
Mierzyłam się dzisiaj i myślałam, że to bedzie katastrofa, a tu miła niespodzianka:
biust: 81
Pod biustem: 71,5
talia: 66
brzuch: 76
biodra: 83
uda: 54,5
łydka: 34
Jest nieżle, widać to chodzenie po górach naprawde pomogło mi troche zrzucić. Wpasowałam się dzisiaj w moje jeansy, w które juz sie pomału przestawałam mieścić i kurde - nie odpuszczam!!
Do końca listopada zejdę do moich najlepszych wymiarów, w których czułam sie i wyglądałam tak dobrze:
biust: 80
pod biustem: 71
talia: 64
biodra: 80
uda: 53
łydka: 33,5
A było to... 12 marca I ważyłam wtedy 51,5.
A do końca roku przekrocze te wymiary w tę bardziej pożądaną stronę. I macie mnie trzymać za słowo, mobilizowac i kopać po tyłku! Ok?
Spadam do pracy. Wpadne wieczorem. Miłego dnia!
-
Ale jestem zadowolona... :P
-
Trzymamy za slowo, mobilizujemy, a kopanie po tylku na pewno potrzebne nie bedzie Widze, ze swietnie Ci idzie . Kiedy ja wcisne sie w swoje stare ciuchy... z reszta pewnie i tak zanim schudne to juz niemodne beda
Ja tez zawsze mowilam, ze jestem zbyt zajeta i zmeczona zeby dbac o siebie ale to po prostu wymowka. Krem na twarz to pol minuty a z oliwka czy balsamem to w piec minut mozna sobie poradzic... No ale latwiej tracic czas na zupelnie bezsensowne sprawy i narzekac na brak czasu.
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki