Gdyby nie specyfika mojej pracy, to bym jadla inaczej. Nie moge jesc w trakcie terapii, no bo jak to tak przy dzieciach, czy ich rodzicach? Dlatego sniadanie musze zjesc w domu i to o porze, ktora mi nie odpowiada. Potem przerwe na lunch mam na ogol o 12:00 albo 13:00 (wczoraj wszystko mi sie przesunelo az na 15:00 ), do domu najwczesniej docieram o 19:00, ale to sie zdarza 2-3 razy w miesiacu, na ogol jestem duzo pozniej. Jesli chce pocwiczyc, to robie to rpzed zjedzeniem kolacji, zeby spalac tluszcze, a nie weglowodany z jedzenia, wiec mi tak wychodzi, ze kolacje zjadam najwczesniej o 20:00, czesto grubo po 21:00. A co zjadam, to widzicie z jadslopsiow - to nie sa jablka
Najgorsze jest jednak to, ze coraz mniej mam czasu i coraz bardziej jestem zmeczona sama praca. Wczoraj bardzo mi sie nie chcialo poplywac, ale sie zmusialm i przyznam,z e bokiem mi to wyszlo. Bylam zwyczajnie wykonczona, spiaca, zmeczona, bolaly mnie jakies dziwne miesnie (jakies dzikie miesnie biustu - bolalo mnie tak jakby na mostku)... i tak sobie mysle, ze nie ma sensu takie zmuszanie sie do cwiczen, po ktorych zle sie czuje
Przyszly tydzien zapowiada mi sie jeszcze gorszy, wiec raczej cwiczyc nie bede. Dotad mialam tak, ze jak cwiczylam to po poczatkowym zmeczeniu, juz po wzieciu prysznica bylo mi db, nastepowala euforia, a teraz zwyczajnie jestem zmeczona Za duzo pracuje, wiem, ale... No, same wiecie. Byle do konca roku...
Zakładki