Dzieki Ziutka
Wczorajszy jadlospis:
sniadanie: wasa, wiejski, pomidor
lunch: groszek z tunczykiem
kolacja: sushi
Niestety, zero cwiczen.
Tagotta, basen bedzie. Wdrazam sie na nowo po przerwie. Teraz powoli pora deszczowa sie konczy i nabieram ochoty na basen, bo w grudniu tu non stop lalo i po prostu basen nie wydawal sie atrakcyjny.
26.12 opuscilismy Sydney i polecielismy do Melbourne. Tam na lotnisku wynajelismy samochod i od razu pojechalismy na slynna Great Ocean Road.
poczatek GOR
sie sciemniac zaczelo
Wdepnelismy do lasu deszczowego, paprocie byly wielkie, a wyobrazna podsuwala informacje o jadowitych pajakach i innych stworzeniach, ktorych sporo w Australii.
tu juz pierwszych rzut na slynnych dwunastu apostolow
I rzuty kolejne Pieknie tam bylo i zaczynalo sie robic odrobine cieplej, ale upierdliwe stada much psuly bardzo skutecznie caly efekt. Zaskoczeni bylismy iloscia tych stworzen, obsiadaly ludzi gesto, czegos takiego nie widzialam - cale koszulki na plecach oklejone tym paskudztwem, a inne osobniczki lataly do twarzy, co powodowalo, ze wszyscy chodzili i tylko machali lapami opedzajac sie od natretow. Widzielismy kogos w specjalnej czapce z siatka/moskitiera dookola ronda i normalnie zazdrosc brala, ze ktos ma sposob na te cholery.
Muchy naprzykrzaly sie nam caly pobyt poza miastami, ale to co sie dzialo na Great Ocean Road to byl szczyt. Szkoda, bo mialabym ochote pobyc dluzej w tej milej dla oka scenerii, ale sie zwyczajnie nie dalo.
Nastepnie pojechalismy do parku narodowego Grampians.
Tu mapka pomocnicza Great Ocean Road konczy sie w Portland, stamtad pojechalismy do Halls Gap.
Dodam, ze bylismy juz ladne pare dni w Australii, a ja nie widzialam ani kangura, ani koali i zaczynalam sie niepokoic, czy to nie ploty, ze oni tam maja takie zwierzeta.
W koncu wieczorem w Halls Gap trafily sie nam kangury, fajne byly
jak widac ploty im nie robia
a tak wyglada busz australijski
Na zdjeciach az tak wyraznie tego nie widac, ale te drzewa sa cale osmalone, czarne. Ten busz splonal jakis czas temu, a teraz powoli sie odradza. Temperatury wzrosly. Najcieplej bylo w samym Melbourne, ale i tam dalo sie odczuc, ze jak sie rzuci zapalke to sa sekundy, zeby wszystko stalo w ogniu. W Sg jest goraco, ale wilgotno, tam jest goraco i sucho, wieje goracy wiatr, straszne musza byc te pozary.
W Grampians glownie lazilismy po lesie, ogladalismy wodospady i widoczki gorskie. Ladnie tam.
Stamtad postanowilismy pojechac do doliny rzeki Yarra, czyli przez Ararat, Ballarat i Melbourne pojechalismy do miejscowosci Healesville.
Rozbrajaly nas znaki drogowe w Asutralii:
W Yarra Valley zaczelo sie to, co doprowadzilo do katastrofy dietetycznej, czyli zwyczajne obzarstwo.
to jest przekaska podawana przed wlasciwym posilkiem. Porcje tak wielkie jak nigdzie indziej w Australii.
Dowod na to, ze bylismy tam w okresie swiateczno-noworocznym Ludzie w sumie dosc sporo ozdabiaja tam domy
W Healesville jest cos w rodzaju zoo z australisjka fauna, tam po raz pierwszy zobaczylam koale. Oni to zoo nazywaja sanktuarium, ale wg nas dosc smutno tam maja te zwierzeta, bardziej jak w zoo niz w sanktuarium...
Tu link do strony 'sanktuarium' [link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
'moj' pierwszy koala
Wombat, super zwierzatko, takie sympatyczne, ze szok. W Healesville widzielismy tez kolczatki (wczesniej na zwyo, przekroczyly nam ze dwa razy droge), dziobaki, diabla tasmanskiego nie udalo nam sie zobaczyc, bo bylo za cieplo i sie gdzies schowal.
Maz bylniepocieszony z nienaturalnosci tego sanktuarium i postanowil mnie zabrac na Phillip Island, zebym zobaczyla koale w naturalniejszych warunkach. Oznaczalo to caly dzien w samochodzie. Phillip Island slynie z przemarszu pingwinow, ktory odbywa sie po zachodzie slonca. Nie zostalismy jednak na to wydarzenie, bo do hotelu bysmy dotarli po polnocy.
Na Phillip Island (ulubione miejsce weekendowe Melbourne, maja tam plaze, surfuja, zegluja, opalaja sie itd.) maja troche koali. Zbudowali specjalne pomosty, zeby dotrzec do czubka drzew i widziec koale z bliska, bo te instynktownie sie kamufluja bdb i chowaja w szczytach eukaliptusow.
Fajne puchate kulki, nie?
Tu mama z malenstwem
Jednego dnia wybralismy sie na wycieczke polaczona z testowaniem win. Re-we-la-cja Zwlaszcza dla takich alkoholikow, jak my :P
Jezdzi sie od winiarni do winiarni i tam za darmo testuje rozne rodzaje. Polaczone to bylo z takim mini-kursem w testowaniu win.
Mam nadzieje, ze mnie nikt nie pozwie, nie znam tych ludzi na zdjeciach
Ja bylam w swoim zywiole, wino, sery...
Bylismy chyba w sumie w 4 winiarniach i w 1 miejscu, ktore nas osobiscie powalilo na kolana. A to dlatego, ze bardzo lubimy francuskiego szampana Moet&Chandon, a tu sie okazalo, ze w Yarra Valley maja swoja winiarnie - Chandon Domain.
Tam zjedlismy lunch podziwiajac piekne widoki I delektujac sie szampanem, winem...
Tam tez trafil sie (na szczescie z daleka) jadowity pajak.
Tu swietnie widac roznice miedzy Grampians i Yarra Valley, ta druga ma soczysta zielen i mnooooostwo winnic
wino, wino, wino
Natknelismy sie tez na pomyslowa impreze panienska Dziewczyny wynajely limuzyne i jezdzily od winnicy do winnicy testujac co sie da, przyszla panna mloda miala jakis kretynski kapelusz na glowie, jakies dzikie okulary itd. Musiala to wlozyc, zeby wszyscy wiezieli, ze to jej impra Towarzystwo bylo w niezlych humorach, nie koncentrowaly sie na kolorze, aromacie, czy smaku win, raczej lecialy wszystko z listy
W Sylwestra przybylismy do Melbourne. W planach mielismy zmieszanie sie na te noc z tlumem i obejrzenie fejerwerkow nad rzeka z szsampanem w reku. Niestety, plan wzial w leb, a to dlatego, ze jak sie przeszlismy popoludniu nad rzeke, to wszedzie wisialy zakazy picia alkoholu, ten mozna tylko w restauracjach, a tam oczywiscie full i zero szans na wbicie sie.
Totez kolacje sylwestrowa zjedlismy w restauracji hotelowej w towarzystwie bardzo ladnej lampki
A reszte wieczoru spedzilismy w ten sposob.
Teraz cos dla katosna - Twoje miasto okiem ziutki i jej meza
Melbourne, podobnie jak Sydney, nie sprawia wrazenia wielkiego miasta, a centrum da sie zejsc na piechote w 1-2 godziny
glowna ulica sklepowa - Bourke Street
i ozdoby swiateczne
dzielnica chinska byla niedaleko
Polaczenie starego z nowym, bardzo ladne
Wybralismy sie na wycieczke rzeka, 'zwiedzajac' Melbourne z wody
ladnie tam
a nastepnego dnia, to juz bylo tylko:
Dziekuje Panstwu za uwage
Taaadaaam! Poorbitrekowalam Z moim super-duper nowym sprzetem mierzacym tetno, spalane kalorie itd. Niezle urzadzonko, pipa jak mam niskie tetno, albo za wysokie, zeby utrzymac rytm serca na wlasciwym poziomie.
Wyliczylo mi, ze spalilam dzisiaj 365kcal
A ja wszystko przeczytałam obejrzałam i zsiniałam z zazdrosci.....
Etap I start 2-01-2014 koniec......- odchudzanie SEZON NA ODCHUDZANIE ......
Etap II ..... wychodzenie z diety
Etap III ..... stabilizacja wagi i pilnowanie się do końca życia
ZDJECIA WSPANIALE !!!!JAK POMYSLE ,ZE JADLAM KANGURA TO......... BYLO TO JEDNAK COS NOWEGO I MUSIALAM SKOSZTOWAC.
POZDRAWIAM W TYM NOWYM ROKU
Zakładki