No kochane, nie wiem nawet czy pisać co i ile zjadłam przez ten weekend, moze lepiej dam sobie z tym spokój. Przejdę nad tym do porządku dziennego, co? Napiszę sobie tylko tak, jakie to były potrawy:
- spaghetti = makaron + sos zrobiony przeze mnie z wieprzowej łopatki mielonej, czosnku, łyżki oleju, soku pomidorowego z kartonu i ziół (oregano, przyprawa do gyros);
- sałatka z tuńczyka = tuńczyk w sosie własnym z puszki + ryż + jajka + ogórek kiszony + kukurydza z puszki + majonez + ser żółty
- rosół z makaronem
- gotowany (w rosole) cycek kurzy
- serek camembert
- łopatka pieczona jako wędlina
- 3 kostki czekolady gorzkiej z całymi orzechami laskowymi (o zawartości 50 % kakao)
- winko wytrawne czerwone

No i? Może nie jest aż tak źle? Waga dzisiaj pokazała jakieś 63,2 kg To niewiele, zważywszy, że prawie nie trzymałam jako takiej dietki. Jutro idę na wodne aero no i oczywiście do pracy na piechtę, a dziś ćwiczyłam z dziećmi aerobic w domu przez jakieś 35 min. Oczywiście 6 weiderka też nie zaniedbałam, a jakże! Jestem już przy 20 powtórzeniach, niedługo to skończę. Jakoś to przeżyję, ten brak konsekwencji w dietkowaniu, też dzięki Wam! Do jutra, do zobaczenia! Trudno, nie będę patrzyła wstecz, przecież nie będę na zawsze rezygnować z czekolady (np. gorzkiej). A dziś kupiłam sobie bardzo fajne niskokaloryczne wafle ryżowo- kukurydziane z minerałami (selen np), wiem że je znacie, a ja dziś dopiero na nie wpadłam! Pycha, polecam.