Hej hej hej
Kochane laseczki! Dziś na wadze mojej pokazało się 62 kg, nie wiem czy się popsuła, czy zwariowała? Jeszcze poczekam do jutra i wtedy się wypowiem, co to było. Tym bardziej, że jem troszkę więcej i nie łażę wreszcie głodna. Wczoraj np mój dietkowy dzionek wyglądał mniej więcej tak:
pół szklanki wody na czczo
szybki spacer do pracy 35 min
kromka chlebka z wędliną (pieczona łopatka) i herbata czerwona
parę wafelków ryżowo-kukurydzianych
kawka rozpuszczalna ze śmietanką (a co? ) i pół łyżeczki cukru
znowu kanapeczka z wędliną
herbatka Fit - coś tam
garść musli z owocami na sucho
spacer powrotny do domciu (35 min) i zakupy (20 min)
zupka pomidorowa na rosole z makaronem
kawka parzona z mlekiem i dwie kostki ciemnej czekolady (50% kakao)
wodny aerobic (45 min)
dwie kanapeczki chlebka (z siemieniem lnianym) z serem białym i szczypiorkiem
herbatka Fit
jabłko
34 dzień a 6 weidera
jabłko i pół szklaneczki piwka (mąż mi nalał "na skosztowanie" )

Koniec. Widzicie więc, że nie jest to ścisła dietka i katowanie się głodem, jak to drzewiej bywało, po prostu muszę mieć siłę do ćwiczeń i w wodzie i na lądzie I mam A rano 62 kg