No nie powiem, pogrzeszyłam wczoraj piwkiem + trochę paluszków No ale sobota była, więc nie żałuję
Dzisiaj już pięknie i dietkowo, na rower wsiądę wieczorem. Rano waga pokazała 59,5 - pamiętam, że w poprzedniej diecie zawsze po piwku mi waga miłe niespodzianki robiła. I to nie tylko odwodnienie, bo zwykle kolejne ważenia potwierdzały, że niższa waga nie wzrosła
W Warszawie upaaałłłł przeokropny. A my głupole wybraliśmy się dzisiaj na cmentarz w samo południe, myślałam, że tam umrę taki był skwar
edit:
No to tak: ostatni posiłek kalorycznie wyszedł ok, ale zjadłam trochę paluszków (skończyłam paczkę ). Na rowerku 40 minut.
Zakładki