-
Potem wyszło jak zawsze...czyli ok 1500 kcal, ale przynajmniej spędziłam 30 min na rowerku.
dziś mam już 12 min jechania pod górę za sobą, a jest 6 rano he he.
Byle nie przesadzać z żarełkiem i bedzie ok. Zwłaszcza, ze na weekend pomykam z mężydłem w górki .
Buziaki dla wszystkich.
-
Hej,
weekend bez sensacji..jeżdzenie rowerkiem zastąpione łażeniem po górkach.
Teraz na parę dni plan oczyszczenia organizmu z fujstw..tzn szamam tylko ryż i jakieś warzywka lub owoce każdego dnia inaczej...
Plan rowerkowy wydaje się realny...rano 5 km, po południu 10-15 i powinno być dobrze...byle spalić te nieszczęsne 150 kcal dziennie ..no przynajmniej....
Plan balsamowania się za życia tyż wprowadzam..a co..
No i jutro rano sie zważę...nie mogę być takim tchórzem...
A potem będę z premedytacją patrzyła na te mordowane bez litości tłuszczyki na moim ukrytym pod nimi ślicznym przecież ciałku
Buziaki i miłego trwania w dietkach...
Tzn tak jak ja od teraz...
-
Heh dzień pierwszy prawdziwego odchudzania (ciekawe który raz to już mówię/piszę - dobrze, że ostatni he he) zakończony sukcesem!!!!
Na rowerku 16 km przejechane, 200 kcal spalone, 40 min ruchu zaliczone .
Kalorycznie troszkę nielegalnie, ale początki bywają trudne..więc tylko 600 kcal...ale zwyczajnie nie mam pomysłu co w siebie wrzucić...
Za momencik zaliczę prysznic i balsamowanie za życia...
A potem popracuję..no cóż nie można mieć wszystkiego ehhh.
Buziaki i miłego dnia.
Ps. Jutro już będzie 1000 kcal....
-
Oj, kochana, dociągnij do tego 1000, bo to nie zdrowo tak mało jeść... Mamy się przecież odchudzać zdrowo,prawda..?
Pięknie,że ćwiczysz! Gdyby nie to,że muszę chodzić na zajęcia ruchowe, to bym się chyba już sama do ćwiczenia nie zmusiła...
-
no no do 1000 dociągJ BO chyba nie chcesz sobie zwolnic przemiany materii:P no ale plany fajne
-
Hmmm odważyłam się...i się rano zważyłam zonk! dobrze, ze już teraz schudnę naprawdę..poprzednie dietki powiększyły mnie o 3 kg..ale tickerka nie zmieniam, obciachowo tak na forumie w tę stronę już niedługo dociągnę do tego co było..a potem już tylko w dół...
Na dietce czuję się świetnie..samej siebie nie poznaję, że rano zamiast obracać się w łóżeczku wsiadam na te 5 km na rowerek..dzielna dziewczynka, nie?
No mam wiarę, mam siłę i czuję się już jakaś lżejsza...
I widmo pasujących na mnie ciuszków w sklepach..bo na chwilę obecną nienawidzę zakupków...
No..pierwsza porcja ryżu wszamana..miliard z hakiem chińczyków nie może się mylić....
Buziaki
-
Ufff kolejne rowerkowanie zaliczone
18 km przejechane, 217 kcal wypalone, 45 min ruchu zaliczone
Oby tak dalej
Dzisiaj zabrali mi wagę..w sumie super..nie będę musiała oszukiwać samej siebie, ze takie ważenie to prawie jak nie ważenie....
Czyli jest nadzieja, że następnym razem naaaprawde przesunę tickerek.
no dzisiaj w pracy małe szaleństwo..czyli coś co lubię i czasu na jedzenie też nie było ..
Dzisiaj tylko 850 kcal....
No po marchewie na ładną skórę będzie...
Zdaję sobie sprawę, że jadę na nielegalu (tzn za mało kcal), ale na tyle znam siebie, ze muszę sobie na początku odmawiać bardziej, żeby niewinne 1200 kcal nie przeradzał się w przypadkowe 1800 kcal..więc wszystko sumiennie liczę i ciachając na tym co najbardziej tuczy zwykle tak mi wychodzi...
Chociaż teraz szamiąc ryż na oczyszczenie, jem naprawdę sporo
No mykam pod prysznic...i do balsamiena...
Buziaki..
Ps. No i wymiziam mężydło, jako, że zrezygnował na czas mojego ścisłego dietkowania z obiadków domowych..coś mu się od życia należy...NO FAJNĄ Żonkę ma w standardzie, ale ekstrasy też czasem warto dorzucić.
-
Coś mi to dietkowanie wychodzi bez sensu..albo przesada w jedna albo drugą stronę..dziś znowu nie udało mi się dobić do 1000 kcal..sporawo brakuje..no a już po 20:00...
Jutro będzie lepiej..mam nadzieję, że właśnie nie zabiłam ostatnich chętnych do metabolizmowania w moim ciałku .
Na rowerku dziś bez formy jakoś...
14 km, 34 min, 167 kcal wypalone...ale nic to....juro będzie lepiej.ważne, że systematycznie ...
No pracowy młyn zdecydowanie pomaga w dietkowaniu..chociaż muszę sie odrobinę bardziej poukładać....żeby chudnąć zdrowo i trwale .
Dałam sobie na schudnięcie 6 miesięcy...
Bez żadnej presji...chudnięcie to nie zawody, nie? a że jeszcze jakiś czas połażę po tym świecie jako pulchniutki ludz to chyba nie dramat..jakoś ostatnio dawałam radę
No dość marudzenia...
Miłego dnia wszystkim
Ps. 3 dzień bez wpadek...
-
Khem....cisza jakaś wielka bardzo, ale nic to na razie nie trzeba mnie kopać, aby dietka szła. dzień diety czwarty zakończony
I tak: 40 min na rowerku, 200 kcal spalone, 17 km zrobione...trochę mi powera brakuje, ale mobilizuję się cały czas
Ciągle mam problem z kcalami bo jakoś mi ich nie styka do 1000..ale nad tym dzielnie pracuję .
Ehh waga już odzyskana...i ciałko już zważone...(nie wiem po co początkowo to tylko woda...)...mimo wszystko fajnie dietkować..nie czuję się już takim wielkim, napuchniętym wielorybem....teraz jestem wielorybkiem
tickerka wagowego nijak jeszcze przesunąć się nie da...ale do cierpliwych świat należy...
nie?
Pozdrawiam serdecznie....
-
no widze ze ostro sie bierzesz ćwiczonka pieknie...kurde power sie znajdzie..sa dni ze go nie ma a sa ze jest go za duzo:P:P
kochana naparwde lepiej dla Ciebie bedzie jak bedziesz jadla 1000 jak juz nie masz ochoty na nic do jedzenia to poprostu wypij sok-one tez maja duzo kcal
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki