Byłam u rodziców na śniadaniu. Tragedia, ale żarcie samo się pcha...
2 kawałki chleba
3 plasterki pasztetu
1/2 pomidora
łyzka sałatki jarzynowej
2 jaja
a potem jeszcze dwa muffiny te z serem...
Tragedia, czarna rozpacz.
A od zająca dostałam dwa ciężarki kilogramowe (zając smieszny - mama stwierdziła, że nie używa i mogę sobie wziąć) ciekawe, czy będe umiała z nimi ćwiczyć.
A dziś był dzień na moje roślinki - wielkie przesadzanie i przycinanie Tradycja wielkanocna
Do rodziców idę dopiero wieczorem odebrać Emilke, więc dziś dużo wolności.
Zrobiłam wczoraj ostatni brakujący dowód do magisterki - dzis go wklepię
poza tym mam zamiar trochę poćwiczyć 8 minutówek jak już brzuch nie bedzie taki pełny. Na 18 do kościoła a potem po kluskę. Mam nadzieję, ze po kościele już nic nie zjem u rodziców.
Zakładki