Wątek: Moje zmagania

Ostatnio to już chyba nie dwa kroki do przodu, jeden do tyłu, ale jeden do przodu, a dwa do tyłu. Wczoraj wszystko szło w miarę dobrze, ale po powrocie z pracy o 21 skusiłam się na darowane czereśnie. A po czereśniach jeszcze kawałek sera, plasterek wędliny. Rano wstałam z kacem moralnym, że znów nie dałam rady. I jeszcze jedna śmiesznostka. Dziś rano wyciągałam z lodówki nowe opakowanie leku. Na dnie reklamówki leży sobie tabliczka czekolady. Leżała tak sobie od kilku tygodni, bo w aptece mają zwyczaj dorzucać do dużych zakupów bonusy. Wyciągnęłam wcześniej jakieś ciasteczka czy chusteczki do nosa, a o czekoladzie nie wiedziałam. I bardzo dobrze, bo pewnie dawno bym ją zjadła. Teraz trzeba ją szybko wydać zaprzyjaźnionym małolatom.
I znów zaczynam. Każdy dzień, a głównie każdy wieczór są dla mnie wyzwaniem, któremu ciągle próbuję sprostać. Oglądam namiętnie programy o odchudzaniu- ostatnio angielski "Dietetycy na szpilkach", ale pomaga to na krótko. Może powinnam stworzyć sobie taką bazę programów i stale odtwarzać?
Trzymajcie za mnie kciuki.

ach, jak dobrze Cię rozumię!!! a swoją drogą ten plaster wędliny czy kawałek sera to jeszcze nie tragedaia a ta apteka to mogłaby marchewki dodawać!!!

A kiedy i na jakim kanale można obejrzeć taki program? Czereśnie, ser czy plasterek wędliny to nie jest najgorzej. Tylko co z tą czekoladą? Pozdrowienia

Też lubię ten program.Zresztą jest ich kilka - ostatnio pojawiła się polska wersja.Oglądam je wszystkie namiętnie - motywują owszem - tylko potem trudno wprowadzić ich zasady w czyn , oj trudno ( przynajmniej dla mnie)

Udanego weekendu



[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]

Miałam wczoraj problemy z komputerem- mimo programu antywirusowego system został zainfekowany mocno wirusami. Ale mogę otworzyć internet, więc dobre i to.
Wczoraj zmotywowana Waszymi wypowiedziami na forum kupiłam w sklepie sportowym krokomierz. Przypilnowałam, by miał instrukcję w języku polskim, pamiętając swoje problemy przy tłumaczeniu niemieckich instrukcji użytkowania wagi czy rowerka stacjonarnego. Ustawiłam różne opcje i przeraziłam się, gdy okazało się, ze po południu mimo długiego spaceru zrobiłam niecałe 3000 kroków. Na szczęście okazło się, że przyrządzik należało dostroić i po tym zabiegu wskazuje on prawidłową ilość kroków (sprawdziłam wskazania licząc sobie kroki). W tej chwili mam zrobione około 3000 kroków- po takim porannym dreptaniu w domu i obchodzie w pracy.

Toshi- program " Dietetycy na szpilkach" jest na "Zone Club" np. w poniedziałki o 20, ale często jest powtarzany na tym kanale. Bohaterami są z reguły ludzie z otyłością olbrzymią, nękani różnymi dolegliwościami. Dodatkowo jest jeszcze jakiś super zdrowy człowiek, który przez kilka tygodni faszerowany jest ogromną ilością słodyczy, tłuszczu, czerwonego mięsa i badania lekarskie pokazują jaki to ma wpływ na jego wagę i stan zdrowia. Jest jeszcze na "TVN Style" program "Agentka do zadań specjalnych" prowadzony przez Mariolę Bojarską -Ferenc. Tutaj są porady dotyczące diety dostosowane do trybu życia oraz wskazówki dotyczące ubioru.
Czekoladę zjadły dzieci mojej przyjaciółki.

Bożenko- masz rację, że samo ogladanie nie wystarczy i chwilami trudno się zmotywować.

Dolinko- obok marchewki mogłyby być też i brokuły.

masz racje ,że z tymi krokami to ciężko, prawie wszedzie dojeżdzam samochodem (urok mieszkania na wsi), choć czsaem świadomie zostawiam na parkingu w mieście w okolicach centrum i chodze w prawo i lewo w szkole tez natrudzic się kilometrami nie sposób, klasy przepełnione , korytarze tak samo, ale powiem Ci ,że jak tylko sie dorwę do plaży to limit wykonam... ach przypomniało mi sie moje nierealne marzenie- miszkanie nad morzem
Oba programy a których piszesz ogladam , z tym ,że w tym p. Bojarskiej strasznie złoszczą mnie ilości i jakość pokarmów jakie z mego punktu widzenia pochłaniają szczuplaki.. gdybym tak jadła ważyłabym ponad 120 kg.

Wczoraj przez cały dzień nie rozstawałam sie z krokomierzem. Oprócz zwyczajnej krzątaniny udało mi się wyciągnąć sasiadkę na trochę dłuższy niż zwykle spacer i okazało się, że w ciągu dniu przedreptałam prawie 12000 kroków. Dzisiaj pewnie nie uda się mi dokonać tego wyczynu, bo całe popołudnie i wieczór jestem w pracy. Trochę pewnie polatam po piętrach, ale to pewnie nie będzie aż tyle. Przed południem pracowałam trochę (2 godz.) na działce, a przy skubaniu chwastów w marchewce trudno nabić kilometrów.

Dolinko- nie mam prawa jazdy i samochodu, co zwykle jest dość uciążliwe, ale daje okazję do poruszania się. Jest to tym bardziej istotne, że my grubasy mamy naturalną tendencję do unikania wysiłku. Pamietam, jak zwróciła mi na to uwagę przed wieloma laty pewna lekarka, gdy przysunęłam sobie taboret, zamiast obejść go dookoła. Takich sytuacji ułatwiania sobie życia każdy z nas ma pewnie mnóstwo i dopiero, gdy próbujemy się odchudzać świadomie szukamy okazji do ruchu. Pamiętam ile różnych uników stosowałam na lekcjach w-f, a teraz szukam okazji do poćwiczenia i wydaję na to swoje ciężko zarobione pieniądze.

Aniu znów będzie dobrze .
Musimy w to wierzyć . U mnie też dobrze nie jest i przydałby się taki porządny kop.
Pozdrawiam cieplutko.

Właśnie skończyłam oglądać agentkę do zadań specjalnych ale w sumie o diecie nie było dużo. Zabawniejsze był program nadawany ok 8 - 9 rano na polsacie, 2 albo TVN (wiem że nieprecyzyjne ale nie pamiętam) Tam dietetyczka ustalała dietę i pilnowała jaj wykonania
Jak wstukasz w liczniku spalania pracę na działce, to zobaczysz, że ta marchewka przyczyniła się do utraty wielu kalorii
pozdrowienia

Po rannym ważeniu- waga zeszła wreszcie z tych nieśmiertelnych 97 kg.Spadek niewielki- 0,2 kg, ale psychologicznie istotny. Miałam wczoraj bardzo cięzki dzień w pracy, mocno się odwodniłam, ale pozbyłam się też takiego uczucia ciężaru w dole brzucha. Suwaczka na razie nie zmieniam, poczekam aż się waga ustabilizuje. Dzięki temu, że byłam w pracy i miałam ze sobą niewielki zapas jedzenia zmieściłam się wczoraj w limicie kalorycznym. Mam nadzieję, że i dziś wytrwam, mimo stresów związanych z meczem- kibicuję piłkarzom, chociaż nie tak fanatycznie jak to kiedyś bywało. Kilka najbliższych godzin spędzę w pracy, a potem msza, może jakiś spacer, jakaś kawka. Takie mam plany na dziś.