Jakieś szaleństwo- nie czekałam do piątku, ale dziś znowu zmieniłam suwaczek. Kilogram mniej w porównaniu z wczorajszym dniem. Nie wiem czy to możliwe, ale wagę mam dokładną, więc to pewnie głównie utrata wody. Jestem tego świadoma- zresztą przy takiej masie wyjścowej jak u mnie 1 kg to tylko około 1% ciężaru ciała. Ale mimo racjonalnych argumentów cieszę się, że nareszcie się ruszyło i jestem pełna energii. Nawet drobne wkurzające sprawy w pracy specjalnie mnie nie ruszają. I jako bonus- świetna pogoda, więc pewnie po południu uda mi sie wypełnić plany działkowe. A obok mnie stoją słodycze imieninowe (Grażyna) i specjalnie mnie nie ciągną. Wieczorem pewnie nie odważyłabym na tak bliskie sąsiedztwo z cukierkami i ciasteczkami. Ale w dzień to ja jestem królem świata.