Gratuluję spadeczku już o jedną cyferkę mniej na wadze oby tak dalej!
Gratuluję spadeczku już o jedną cyferkę mniej na wadze oby tak dalej!
SERDECZNE GRATULACJE !!!
Przekroczyłaś znaczącą granicę i oby tak dalej Naprawde możesz być z siebie dumna Świetnie Ci idzie Co do pośpiechu to jest ważny przy łapaniu pcheł a nie przy odchudzaniu. Zachowaj to zdrowe podejście. Schudniesz wolno ale bez jojo I wcale nie uważam aby to było za wolno, uważam że jest ok. Świetnie że szukasz nowych sposobów żeby zastąpić nawyki żywieniowe zdrowszymi. Sama tez używam jogurtu naturalnego do sałatek, ale patetntu z tzatykami nie znałam, wiec wypróbuje Czekam na kolejne pomysły
Miłego weekendu i nie dawaj sie "niedietetycznemu" jedzonku. Pamietaj, że przecież nie chcesz zaprzepaścić tego pięknego efektu
Buziaki :*
hej,
jak dietkowanie Czekam na relacje
Pozdrawiam i miłego tygodnia życze
Witaj,
gratuluję spadku wagi do dwóch cyferek.
A na wieczorny głód polecam sok z warzyw. Właśnie popijam
Fosanna, SaraP, Kulka 79- witajcie. Dziękuję Wam serdecznie za miłe słowa. To rzeczywiscie jest tak, że radość dzielona z innymi staje się podwójna ( a w moim przypadku chyba poczwórna). Na razie wszystko idzie bardzo powoli- dwa kroki do przodu, jeden do tyłu. Przykładowo w piątek wszystko było OK- po kolacji wyciągnęłam zaprzyjaźnioną sąsiadkę na spacer, zrobiłyśmy wielkie sześciokilometrowe koło i ... wylądowałyśmy na niespodziewanej imprezce u znajomych. Mocno się pilnowałam, by nie przyszaleć z jedzeniem, ale coś jednak zjadłam i wypiłam. Powiedzcie, jak Wy sobie radzicie w sytuacjach towarzyskich. Czy wszyscy Wasi znajomi wiedzą , że się odchudzacie? Czy ostentacyjnie niczego nie kladziecie na talerz? Ja zwykle w takich sytuacjach zjadam podane przez gospodarzy dania gorące, nie dokładam już zimnych przekąsek.
A przede mną nowy tydzień- na razie ciepły i słoneczny. Zmiana czasu jakoś mi specjalnie nie zaszkodziła- wstałam nawet przed budzikiem i zrobiłam zaległe prasowanie. Śniadanie lekkie- prawie nie kupuję zwykłego pieczywa (czasem tylko grahamki lub razowe bułeczki z ziarnami), opieram śniadania i kolacje na pieczywie chrupkim. Jako przekąskę do pracy biorę jogurt naturalny 0,1% z płatkami kukurydzianymi, ale nie zawsze mam czas na przekąskę. Za to w pracy jadam obiady- na szczęscie zwykle są duże porcje surówek. Najtrudniejsze są wieczory- ale może teraz przy dłuższym dniu uda mi się przełamać swoje stare nawyki. pozdrawiam Was wszystkich serdecznie.
Udany dzień. Prawie zmieściłam się w założonym limicie kalorycznym- 1570. Przesunęłam wagę na suwaczku- zeszłam do 98,8 kg. Być może ten spadek wagi spowodowany jest przede wszystkim stratą wody- trochę jej wypociłam podczas 1,5 godz. spaceru i prawie 1,5 godz. ćwiczeń na "machaczce". Udało mi się zrobić objętościową, ale niskokaloryczną kolację- brokuły zapiekane pod niby- beszamelem i uniknąć dojadania po kolacji. Jutro może wyskoczę na działkę- trochę pokopię, posieję rzodkiewkę i sałatę- połączę przyjemne z podwójnie pożytecznym ( bo i ruch i warzywa w przyszłości ). Mam tylko nadzieję, że utrzyma się słoneczna pogoda.
ło - niezle szybko - juz 98
co do imprez, u mnie nikt nie wie, ze sie odchudzam, nikt a nikt, ale.. (nie wiem ile masz lat ) w moim towarzystwie rżadko kto podaje dania gorace, a jak podaje, co za problem "zgubic talerzyk" biore jak wszyscy, ale zazwyczaj nie jem a jak czesc odmawia, odmawiam z nimi
za to nie mam limitu na alkohol (poza granicami przyzwoitosci oczywiscie) wiec pije - na ile mam ochote, bez jedzenia
mój watek:
http://www.dieta.pl/grupy_wsparcia/showthread.php?t=184
moj watek na starym forum:
http://forum.dieta.pl/viewtopic.php?...er=asc&start=0
Jakieś szaleństwo- nie czekałam do piątku, ale dziś znowu zmieniłam suwaczek. Kilogram mniej w porównaniu z wczorajszym dniem. Nie wiem czy to możliwe, ale wagę mam dokładną, więc to pewnie głównie utrata wody. Jestem tego świadoma- zresztą przy takiej masie wyjścowej jak u mnie 1 kg to tylko około 1% ciężaru ciała. Ale mimo racjonalnych argumentów cieszę się, że nareszcie się ruszyło i jestem pełna energii. Nawet drobne wkurzające sprawy w pracy specjalnie mnie nie ruszają. I jako bonus- świetna pogoda, więc pewnie po południu uda mi sie wypełnić plany działkowe. A obok mnie stoją słodycze imieninowe (Grażyna) i specjalnie mnie nie ciągną. Wieczorem pewnie nie odważyłabym na tak bliskie sąsiedztwo z cukierkami i ciasteczkami. Ale w dzień to ja jestem królem świata.
Za oknem paskudnie. W pracy jak to w pracy- wyskoczyło kilka niespodzianych spraw. Nastrój odległy od wczorajszej euforii. Na szczęście udaje mi się trzymać dietę- wczoraj mam na sumieniu pół szklanki piwa, a potem 3 mandarynki i małe jabłko. Ale nie było to obżarstwo rzędu kilku tysięcy kalorii (mam za sobą i takie epizody), więc podchodzę do tego ze spokojem. Zgodnie z planem popracowałam trochę na działce, ale krócej niż planowałam, bo i chłodnawo i kondycja trochę nie całkiem wiosenna. Dziś pracuję po południu, więc rano trochę poćwiczyłam- miało być 1,5 godz., ale przerywały mi ze trzy telefony z pracy. Jestem po obiedzie i mam 910 kcal na koncie. Wieczorem planuję pójść na chwilę czuwania do kościoła, więc obok aspektu duchowego widzę też czysto praktyczne oddalenie od lodówki.
Na razie dobrze. Wczoraj wróciłam do domu po 22. Ssało mnie okrutnie, więc ratowałam się bulionem z kostki Knorra i gumą do żucia. Pomogło. Dzisiaj w pracy od rana mała zawirencja, ale dostałam z samego rana komplement od dwano niewidzianej znajomej, że jestem pełna energii. Czyżby to te stracone kilogramy tak na mnie działały? Oby.
Zakładki