Dokładnie tak - jak już kupuję coś "niedozwolonego" to w małym opakowaniu, mimo iz często cena większego jest bardziej atrakcyjna...ale trudno!

Słodycze to tak samo moja słabość...weekend u mnie był ok, wczorajszym dniem troszkę zawaliłam, bo dobiłam do 1900 kcal (obiad u przyszłej teściowej, która robi miny i mówi "kto by pomyślał" jak czegoś nie jem...ściemnaiłam jak mogłam, ale było już nałożone na talerz...). W zamian za to pojeździłam na rowerku - 1250 kcal :P , do tego 300 brzuszków...więc mam nadzieje, że zasłużyłam na "rozgrzeszenie"

Dzisiaj:
śniadanie - mleko z musli
przegryzka - kisiel
lunch - dwie malutkie parówki odtłuszczone z Sokołowa, pomidorek i trzy kromki schulstada ze śliwką
obiad - potrawka z kurczaka z pieczarkami

obawiam się troszkę czwartku i piątku, bo biorę sobie dwa dni urlopu...a wtedy będzie mnie ciągnąć do lodówki...ale trudno, zacznę oba te dni od intensywnego treningu na rowerku...